19. Witamy w naszych skromnych progach

34 2 0
                                    

Wstałam nie zwracając uwagi na ból jaki przeszywał całe moje ciało i pobiegłam na górę po telefon.
Wybrałam numer Charlesa.

-Halo?
-Charles, jak dobrze, że odebrałeś... Musisz jak najszybciej przyjechać... Zabrali Mary...
-Ale jak to?
-Zapukali do drzwi, a ja otworzyłam z myślą, że to Harry. Było ich trzech... Popychali mnie jak chciałam się sprzeciwić... Porwali Mary...
-Zaraz będę

Rozłączył się, a ja usiadłam na łóżku i niecierpliwie na niego czekałam.

Po kilku minutach Charles wszedł do mojego pokoju.
Od razu, gdy go zobaczyłam rzuciłam się w jego ramiona.

-Gdzie jest Harry?- zapytałam wybuchając kolejnym płaczem.
-Wiem gdzie jest, ale lepiej tam nie jechać...- powiedział.
-Czyli wiedziałeś gdzie on jest i nic mi nie powiedziałeś?!- zapytałam niemal krzycząc.
-To skończony kutas- parsknął.
-Dawaj mi adres- rozkazałam.
-*********
-Porwali naszą córkę i ja mam zamiar jak najszybciej sprowadzić ją do domu- powiedziałam i wyszłam zakładając na siebie bluzę.

Wsiadłam do samochodu i pojechałam we wskazany adres.
Okazał się to dom jednorodzinny.
Zapukałam do drzwi.
Otworzył mi Harry w samych spodenkach, a zanim stała dziewczyna w za dużej koszulce należącej do niego.
Nie wiedziałam co powiedzieć...

-Miałem zamiar ci powiedzieć...- zaczął.
-Przestań, ja nie chcę wymówek... Nieważne. Nie powinnam tu przychodzić...- powiedziałam.
-A coś się stało?- zapytał.
-Poza tym, że porwali nam córkę to nic. No i poza tym, że właśnie mnie zdradziłeś to też nic- odparłam przez łzy i skierowałam się z powrotem do samochodu.
-Lucy, poczekaj!- krzyknął.

Wsiadłam za kierownicę, a on po chwili wsiadł na miejsce pasażera.

-Zostawiłeś swoją dziewczynę w domu po to, żeby wsiąść do samochodu ze mną?- zapytałam z kpiną odpalając silnik samochodu i ruszając z miejsca.
-To nie moja dziewczyna tylko dziwka- odpowiedział nie patrząc na mnie.
-To nie zmienia faktu, że cały czas mnie zdradzałeś... A ja jak idiotka płakałam przez całe noce nie mogąc zasnąć, bo bałam się, że stała ci się krzywda... Jestem tak cholernie głupia...- powiedziałam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Nie okłamałem cię mówiąc, że muszę załatwić sprawę. Załatwiłem ją w wczoraj w nocy... Kocham cię, ale nie potrafię dopuścić tego do siebie, bo boję się, że mnie wykorzystasz...- wyjaśnił.
-Ty mnie wykorzystałeś... Czuję się jak dziwka, bo nie byłam jedyną kobietą, z którą spałeś w ostatnim czasie... A podobno jesteśmy razem... W zasadzie to już nie jesteśmy- odparłam zaciskając dłonie na kierownicy.
-Nie chciałem...- wydukał.
-Obiecywałeś mi, że mnie nie zostawisz, a ja dałam się nabrać. Zawsze stawiam cię na pierwszym miejscu i ty to wykorzystujesz...- ciągnęłam swój monolog.
-Naprawię to...- powiedział, a ja pierwszy raz w życiu zobaczyłam jak Harry'emu jest przykro.
-Uważaj, bo niedługo będzie za późno- odparłam.
-Obiecuję, że to naprawię. Już nigdy nie prześpię się z żadną inną kobietą...- obiecał.

Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu, a na ekraniku w samochodzie pojawił się nieznany numer. Nacisnęłam przycisk na kierownicy, którym odebrałam połączenie.

-Tak, słucham
-Twoja córeczka ma coraz mniej tlenu... Masz zamiar coś z tym zrobić?
-Zrobię wszystko, tylko mi ją oddajcie
-W sumie raczej nic już nie możesz zrobić...

Rozłączył się, a ja uderzyłam z całej siły pięścią w kierownicę wybuchając płaczem.

-Gdzie masz telefon?- zapytał przejęty Harry.

Podałam mu telefon, a on zaczął zawzięcie czegoś w nim szukać.

-Co robisz?- zapytałam niecierpliwie.
-Próbuje ich namierzyć- warknął złośliwie.

Westchnęłam nic już nie mówiąc.

-Mam!- wrzasnął nagle.
-Wpisuj w nawigację- rzuciłam.

10 minut później byliśmy już na miejscu.
Wysiadłam z samochodu, podeszłam do bagażnika i wyciągnęłam z niego dwa pistolety.
Podałam jeden Harry'emu, którego zamurowało.

-Nie spodziewałbym się tego po tobie...- powiedział.

Spojrzałam na niego jak na debila.

-No dobra... Spodziewałem się...- przyznał.
-Chodźmy- rzuciłam idąc w stronę wejścia do zaniedbanego budynku.

W budynku panował chłód i ciemność.
Szłam pierwsza, a Harry za mną.
Upierał się, że pójdzie pierwszy, ale ja postawiłam na swoim.

Niech chłop wie, że z kobietą się nie dyskutuje.

Szliśmy wąskim korytarzem przed siebie jednocześnie uważając, żeby być gotowym jak ktoś wyskoczy zza rogu.
Po chwili usłyszeliśmy płacz, który doskonale rozpoznałam.
Przyśpieszyłam idąc w stronę dochodzącego dźwięku.
Otworzyłam drzwi kopniakiem i zauważyłam jak mężczyźni siedzą przy Mary dotykając jej zapłakaną twarz.

-Odsuńcie się od niej! Natychmiast!- rozkazał Harry.
-Są i goście... Witamy w naszych skromnych progach...- powiedział ironicznie starszy mężczyzna wyłaniając się nagle z pomieszczenia połączonego z pokojem, w którym aktualnie się znajdujemy.
-Oddajcie mi Mary albo was wszystkich pozabijam- warknęłam celując pistoletem na zmianę w każdego z nich.
-Mamo, ja chcę do domu- wydukała Mary płaczliwym głosem.
-Zabiorę cię do domu, kochanie. Musisz być teraz silna, dobrze?

Skinęła głową w potwierdzeniu.

Podeszłam do nich powoli nadal celując w nich bronią.
Stanęłam za Mary i zasłoniłam jej oczy jednocześnie dając znak Harry'emu, że może działać.
Po chwili wszyscy mężczyźni leżeli na ziemi, a ja wzięłam Mary na ręce i wyszłam z pomieszczenia.
Odsłoniłam jej oczy i przytulając ją do siebie ruszyłam w stronę wyjścia z budynku, a za mną Harry.

-Już dobrze... Zaraz będziemy w domu...- powiedziałam.

Harry wziął ode mnie Mary i usiadł na miejscu pasażera sadzając ją sobie na kolanach, a ja okrążyłam samochód i wsiadłam za kierownicę.
Zapięłam pasy i ruszyłam, abyśmy jak najszybciej znaleźli się w domu.

Po kilkunastu minutach zaparkowałam samochód pod domem.
Weszliśmy do domu od razu zamykając drzwi na klucz.

-Boże, jesteście! Nie odbieracie telefonów!- wrzasnął Charles wychodząc z kuchni.
-Byliśmy zbyt zajęci- parsknął Harry.
-Udało wam się...- stwierdził spoglądając ukradkiem na Mary i odetchnął z ulgą.
-Jeśli chcesz możesz jechać już do swojego faceta, Charles...- powiedziałam szczerze.
-Na pewno? Może czegoś potrzebujecie?- zapytał z troską.
-Na pewno. Jedź- rzuciłam lekko się uśmiechając.
-Okej, trzymajcie się- rzucił wychodząc.

Drzwi się zatrzasnęły, a ja spojrzałam na Mary na rękach Harry'ego, która walczyła ze zmęczeniem.

-Czas spać- oznajmił Harry patrząc na Mary, która właśnie oparła się polikiem o polik Harry'ego.

Jak uroczo...

-Może zostanę?- zapytał mnie.
-Jak chcesz- odpowiedziałam udając obojętność.

Tak naprawdę to cholernie pragnę teraz przytulić się do niego, poczuć jego zapach i zasnąć wtulona w jego klatkę piersiową...

Jesteś głupia, Lucy...
On cię zdradził, a ty nadal nie potrafisz sobie bez niego poradzić...

Wychodzi na to, że on jest po prostu cząstką mnie i muszę się z tym pogodzić, bo tak już po prostu zostanie...
Nie ma sensu z tym walczyć, bo doskonale wiem, że nie wygram...







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

,,Uciekinierka"Where stories live. Discover now