1

176 8 0
                                    

Smród śmierci rozpościerał się w suchym powietrzu, jakim dysponował Irak. 
Ostry zapach krwii zostawiał na językach metaliczny posmak. 
Życie żołnierzy korpusu marynarki wojennej jak i pozostawionych na pastwę losu cywilów stało pod wielkim znakiem zapytania.
Kłęby kurzu każdego dnia były uciążliwe, jednak z czasem mundurowi zdawali się do nich przyzwyczajać.
Dzień za dniem, a nawet i nocami w uszy kolał huk granatów, krzyki kobiet i dzieci, dźwięk strzałów z karabinów.
Pomyślałby, że tylko błoga cisza dałaby ukojenie i poczucie spokoju oraz bezpieczeństwa.
O dziwo, nic bardziej mylnego. Właśnie cisza budziła we wszystkich najwięcej strachu, który spowodował iż nikt nie był w stanie zmrużyć normalnie oka i zasnąć. Oj nie. Każdy kto nie głupi czuwał i oczekiwał. Czekał na spotkanie z piękną czarnowłosą kobietą. Odzianą w ciemny jak noc płaszcz i o cerze jaśniejszej od śniegu. A na imię jej jest Morena, piękna kostucha. Śmierć w swoim najpiękniejszym wydaniu.
Jednak nie oczekują jej przyjścia, aby złączyć się z nią w ostatnim pocałunku. Oni są czujni. Czuwają i bedą to robić już zawszę, aby wiedzieć wcześniej, aby mieć szansę pokazać jej środkowy palec mówiąc "Jeszcze nie dzisiaj".

Młodzi mężczyźni wysłani na żniwa kostuchy w głąb Iraku znali sposób, aby nie dać się opętać przerażającej ciszy.
W czasie ogólnego zawieszenia broni obu stron musieli znaleźć dla ciebie odpowiednią rozrywkę. W takich chwilach grali w pokera, słuchali muzyki, czy stroili sobie głupie żarty z porucznika Garth'a.
Sierżanci lubili swojego dowódcę, ale no nie mogli z niego nie robić sobie jaj. Facet był chudziutki, mizerny i...nie był wcale ostry. Mówił spokojnym tonem, lubił sie przytulać. No był bardzo potulny i głupkowaty. Jednak oko miał celne i był wbrew pozorom bardzo inteligentny oraz stanowczy.
Miał też duże poczucie humoru i sporo dystansu do siebie. Jego podwładni normalnie już dawno weszliby mu na głowę, ale za bardzo go polubili. On jako jedyny zyskał  szacunek swoim prawdziwym charakterem, a nie surowymi regułami. Wszyscy byli wobec siebie w porządku.
Ale jak mogłoby być inaczej, kiedy każdego dnia, któryś z was może dostąpić zaszczytu spotkaniu kochanki Moreny.
Aby zamglić tęsknotę za najbliższymi budowało się więzy przyjaźni. Każdy miał swojego kompana, za którego był niemalże odpowiedzialny. Działało to w obie strony. Oddział stawał się rodziną złożoną z "braci"(czyli ogólnie wszystkich sierżantów), "brata broni" (Czyli partnera, z którym mieliście sie osłaniać) oraz "ojca" (Czyli dowódcy, którym w tym przypadku był porucznik Garth)

Wielu młodych mężczyzn znało się już latami, spędzają ze sobą kolejne zmiany. Mało jakim "braciom" Udało się przeżyć, aż 5 wypraw wspólnie.
Jednym z takich szczęściarzy są: 27 letni sierżant Dean Winchester, znany jako sierżant wiewiór oraz jego kompan sierżant Benny Lafitte nazywany wampirem.
Poznali się podczas pierwszej podróży na front i tak zostało na następne lata.
Właśnie odbywają wspólnie 5 zmianę w Iraku.
Nie są poważni. Dzień w dzień żartują sobie ze śmierci, nawet jeśli ta o mały włos ich nie całuje.

Wybuch!
Strzał!
Rozkazy, aby ruszać. 
Księżyc już dawno zszedł i słońce na wschodzie oślepiało każdego kto patrzył w tamtym kierunku.
Tym razem brak cywilów. Prosta akcja. W skalnych budynkach są ludzie wroga, gotowi w każdej chwili zaatakować ich obóz. 
Rozkazem jest wtargnięcie i unicestwienie celu. Co może pójść nie tak, kiedy macie przewagę liczebną?  Więcej nie zawsze znaczy lepiej.

-Postaraj się nie zdechnąć.

Powiedział z cwanym uśmieszkiem wiewiór.

-Powiem twojej żonie, której nie masz że ją kochasz.

Odpowiedział mu wampir tuż przed wyjściem na akcję. Stukot ciężkich butów nie był słyszalny, gdyż przy grubych ścianach nie rozlegało się echo,
Ich oddział wparował na teren wroga. Początek był spokojny, do momentu kiedy nieoczekiwanie pojawił się drugi oddział…
Huk, 
Strzały 
oślepiające światło,
Ciemność,
Ostatnie słowa przyjaciela wypowiedziane przez śmiech z ironią:
-Pierdol sie Dean. Ide w tango ze śmiercią.
Kolejne strzały,
Huk granatów.
Wszystko trwało to południa.

Wszystko trwało to południa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Sierżant Wiewiór [DESTIEL]Where stories live. Discover now