— A jak myślisz? — prychnęła kobieta, przewracając oczami. Nie ruszyła ani na milimetr, cały czas trwała w tej samej pozycji. To Damien wiercił się, jakby miał owsiki.

— Ag, to będzie też twoje dziecko — zauważył spokojnym tonem. — Na pewno je pokochasz...

— Dziecko z przymusu — przypomniała, oskarżycielsko. Nie potrafiła inaczej na to patrzeć.

— Nie patrz tak na to. — Westchnął.

— Nie chcę rozmawiać. Mogę odpocząć? — Jej głos się łamał.

— A obiecujesz, że nie będziesz chciała się zabić? — Mężczyzna uniósł jedną brew, patrząc na Evans.

— Nie mogę ci tego obiecać — rzekła cichutkim tonem.

Mimo wszystko Damien odpuścił i zwyczajnie wyszedł z sypialni, a następnie z domku. Potrzebował odetchnąć, a może poszukać pomocy?

Agnes zaś opadła z niemym łoskotem na poduszki i otuliła się ciepłą pierzyną. Próbowała zasnąć, chociaż okazało się to niemałym wyzwaniem.

~^~~^~

— Samuel Cage — zwróciła się Lula do mężczyzny, który przybył na jej wezwanie.

— Witam — odparł, nie do końca wiedząc, co tam robił. Rozejrzał się dookoła, jakby pierwszy raz był w tamtym miejscu. — Przywołujecie mnie, żeby wyjawić prawdę na temat mojego ojca? — zgadywał.

— Nie tym razem. — Kobieta przełknęła nerwowo ślinę. — Ale jeśli chcesz dowiedzieć się czegokolwiek, to mam do ciebie interes.

— Zamieniam się w słuch.

— Twoja przyjaciółka, Agnes Evans, przechodzi bardzo ciężki okres — zaczęła spokojnym tonem. Przyglądała się jego reakcji, która wskazywała na to, że jest zainteresowany. — Miała próbę samobójczą — ciągnęła dalej.

— Agnes? — Widocznie się zaskoczył. — To niemożliwe — zaprzeczył, a w jego głowie pojawił się obraz walecznej kobiety, która nigdy nie chowała się przed niebezpieczeństwem. Jego wyobrażenie, wspomnienie o przyjaciółce było zupełnie inne niż te, które przedstawiała Lula Jones.

— Tak, niestety, jej stan psychiczny bardzo ubolewa i popada w... obłęd. — Mężczyzna chwycił się za głowę, próbując pojąć informacje. — Potrzebuje kogoś, przy kim czuła się dobrze. Może wspomni sobie dawne czasy, zachowanie... zacznie widzieć cokolwiek innego niż chęć odejścia... — mówiła, zastanawiając się. — Chcemy, żebyś przetłumaczył jej, że to dobry plan — podsumowała, oglądając się za siebie. W pomieszczeniu była tylko oni. Reszta Wyroczni nawet nie wiedziała o ich spotkaniu, chociaż Samuel trwał w innym przekonaniu. Chciała mieć pewność, że zgodzi się na jej propozycję.

— W porządku — powiedział w końcu, przerywając niezręczną ciszę pomiędzy nimi. Zacisnął na moment powieki, aby po chwili gwałtownie je otworzyć. — Zrobię wszystko, żeby jej pomóc — dodał pewny swoich słów.

Mężczyzna kiwnął głową na odchodne i opuścił pomieszczenie, a następnie budynek. Skierował się pod dom, w którym zamieszkiwała jego przyjaciółka. Poczuł tremę, dlatego zatrzymał się i przyglądał drewnie z oddali. Upewnił się, że nie zagląda zza okien, po czym wziął głęboki wdech i ponownie ruszył przed siebie. Obawiał się jej widoku, nie spodziewał się wspaniale zadbanej Agnes. Depresja to potężna zmora, która potrafi zrobić z człowieka potwora.

Wziął się w garść i wszedł do środka powolnym krokiem. Rozejrzał się po wnętrzu, szukając przyjaciółki. Nigdzie jej jednak nie dostrzegł.

Agnes niedawno dopiero się obudziła, ale leżała przez długi czas w łóżku, nie chcąc się podnosić. Patrzyła przed siebie, na sufit, zastanawiając się. Wstała dopiero wtedy, kiedy usłyszała czyjąś obecność w domku. Pospiesznie, zaalarmowana zeszła do salonu, mając oczy szeroko otwarte.

W progu dostrzegła swojego przyjaciela, a serce momentalnie jej stanęło. Oddech uwiązł w gardle, a ślina stała się nie do połknięcia. Patrzyła zaskoczona na mężczyznę, nie rozumiejąc, co tam robił. Jego obecność wywołała w niej wiele emocji, niektórych nawet skrajnych, ale żadne z nich nie było tym, czego spodziewał się Samuel.

— Cześć... — przywitał się cicho Cage, przyglądając się jej reakcji. Kobieta milczała, patrząc na niego. — Jak się czujesz? — zadał pytanie, próbując nawiązać kontakt. Evans jedynie prychnęła lekceważąco. — Potrzebujesz czegoś...?

— Samuel, przestań — prosiła. Użyła jego pełnego imienia, co rzadko kiedy jej się zdarzało. Wcześniej... teraz była zupełnie inna, co dostrzegł także mężczyzna. — Wiem, że jesteś tu na czyjeś zlecenie — wypowiedziała słowa, które uderzyły w Samuela. Zabolały go, raniąc jego serce. Przecież byli przyjaciółmi... — Nie musisz się mną martwić. Żyję — stanowczo zaznaczyła ostatnie słowo, dając mu do zrozumienia.

— Właśnie. Słyszałem o... — zaczął, chcąc porozmawiać, pomóc, ale jak zwykle musiała odepchnąć jego próbę.

— Nie kończ — przerwała mu zaalarmowana. Dopiero po chwili zrozumiała, że każdy już o tym wiedział. Jej prywatne życie wychodziło na światło dzienne, stając się sensacją dla innych. Czuła się mocno upokorzona.

Tutaj nie ma prywatności — fuknęła w myślach, zdenerwowana.

— Wszyscy o tym wiedzą, co? — prychnęła poirytowana. Samuel nie odpowiedział, tym razem zachował milczenie. — Tak myślałam — powiedziała bardziej do siebie. Przymknęła na moment powieki, próbując się uspokoić. To wszystko było na marne. — Czy jest tutaj coś takiego jak prywatność?! Własne problemy?! — uniosła się nie na żarty. Była zła, wkurwiona. Potrzebowała się wreszcie wyżyć. Zbyt długo tuszowała swoje samopoczucie. — Wszyscy, kurwa, o wszystkim muszą wiedzieć! Wkurwia mnie to! — wyrzuciła z siebie, krzycząc. Kobieta od dawna nie wykazywała żadnych emocji, a wtedy po prostu wybuchła, pozwalając sobie na upust.

— Agnes, uspokój się — mówił spokojnym głosem mężczyzna, próbując dotrzeć do niej pomimo tego cholernego chaosu, który sama sporządziła. — To żaden wstyd.

— Nie wstyd? — prychnęła, nie wytrzymując. Pokręciła głową w dezaprobacie. — A co? Też przez to przechodzisz? — Uniosła jedną brew, przyglądając się jego reakcji. Był zaskoczony. — Też musisz nosić czyjeś dziecko z przymusu? — ciągnęła dalej. — Nigdy nie dowiesz się, co to za uczucie... — Kobieta opadła na fotel, nie chcąc dłużej prowadzić tej bezsensownej rozmowy. Czuła się przygnębiona, a nawet przytłoczona tym wszystkim.

Samuel przyglądał się jej. Widział, jak bardzo cierpiała. Znał ją wystarczająco długo, żeby to stwierdzić. Miał do czynienia z Agnes nawet w najgorszych wydaniach, a jednak żadne z nich nie przypominało tego. Była jak opętana.

Nie był w stanie dłużej na nią patrzeć. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Po prostu wyszedł, bez żadnego słowa. Serce bolało go niemiłosiernie, a umysł prosił, aby jej pomóc. Jednak nie był w stanie wiele zrobić...

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz