Rozdział 40

15 0 0
                                    

Rano Agnes obudziła się sama w łóżku. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła ukłucie w sercu. Zrobiło jej się momentalnie zimno i smętnie. Otuliła się szczelniej grubą pierzyną, mimo tego, że był środek lata. Odczuwała brak mężczyzny, co było do niej zupełnie niepodobne.

Kobieta zmusiła swoje ospałe ciało, aby wyjść spod przyjemnego ciepła i postawić bose stopy na chłodnym drewnie. Zadrżała mimowolnie, lecz szybko opanowała swoje ciało i potrząsnęła niepewnie głową. W pokoju nic się nie zmieniło – figurki nadal stały w tym samym miejscu na wiszącej półce, a liczne świece dodawały uroku. W całym domku było ich sporo, przez co w powietrzu unosił się ich wymieszany zapach. Agnes zaciągnęła się przyjemną wonią, która przypominała jej coś w rodzaju kwiatów oraz wanilii. Na moment nawet przymknęła oczy, aby móc napajać się intensywnym doznaniem. Po chwili jednak je otworzyła i jednym, zwinnym ruchem włożyła buty, a ręce włożyła w przydługawe rękawy ciemnej bluzy. Chwyciła materiał w palce i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Skierowała się schodami w dół, aby chwilę później stanąć w salonie. Rozejrzała się przelotnie w poszukiwaniu Damiena, ale zastała wyłącznie pustkę. Jej wzrok dostrzegł marny żar w kominku.

Pewnie dlatego tak tu zimno — pomyślała, kiedy kwestia stała się dla niej jasna.

Kobieta miała możliwość dokładniej rozejrzeć się po wnętrzu domku. Najpierw powierzchownie przeleciała wzorkiem całe pomieszczenie, później zaś znów podeszła do mebli. Coś było w tych figurkach, że Agnes ciągle czuła potrzebę patrzenia na nie. Były drewniane, doskonale dopracowane. Wyglądały, jakby rzeźbił je ktoś znający się na rzeczy. Kobieta i tym razem kolejno brała kilka do ręki, aby móc uważniej się im przyjrzeć. Żołnierzyki, przeróżne zwierzęta lub istoty boskie – to wszystko było idealnie wyrzeźbione przez tutejszych ludzi. Aż ciężko było uwierzyć.

Kiedy układała drewniane rzeźby tak, aby estetycznie wyglądały pomiędzy innymi, zauważyła wystającą kartkę. Nie była ona duża, dlatego nie dostrzegła jej za pierwszym razem. Przez moment zawahała się przed wyjęciem jej i zeskanowaniem treści. Zmarszczyła brwi, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Spojrzała też na drzwi wejściowe, a dopiero po tym zdecydowała się na chwycenie tajemniczego papieru. Powolnym ruchem rozłożyła karteczkę, a ciekawski wzrok od razu powędrował do schludnie zapisanych liter.

Drogi Samuelu,
wiem, że zostawiłem cię na pastwę lasu, a przynajmniej ty masz takie zdanie o mnie. Nie jestem potworem. Miałem cię chronić, to była opcja przetrwania, a ty okazałeś się nadzwyczaj w tym dobry. Pisząc ten list, czuwam nad tobą – cały czas patrzę na twoje postępy i analizuje przydatność wobec Pozostałych. Mogę śmiało stwierdzić, że jesteś urodzonym przywódcą, których brakuje na tym świecie. Nie ukrywam, że eksperyment nieco wyszedł spod kontroli i nie wiem dokładnie, ile pozostało mi życia, ale jeżeli to czytasz, to wiedz, że do samego końca byłeś w moim sercu, synu.

Michael Cage.

Po przeczytaniu tekstu kobieta poczuła się dziwnie nieswojo. List nie był skierowany do niej, miał trafić w ręce Samuela, lecz Agnes obawiała się, że to nigdy nie nastąpi. Smutek oraz tęsknota zawładnęły umysłem kobiety. W głowie pojawiły się twarze najbliższych, których opuściła. Było jej przykro, ale poczuła także iskrę zaciekawienia, która powodowała chęć walki o dowiedzenie się prawdy. Ojciec Sama był mocno zamieszany w kwestie zagłady świata – tego była pewna.

W pewnym momencie do jej uszu dotarł dźwięk skrzypienia drewna zza drzwi wejściowych. W głowie zapanował chaos, a myśli stały się bardzo rozproszone. Pospiesznie odłożyła kartkę a te samo miejsce, przysłaniając ją figurkami. Odeszła kilka kroków od mebla i spojrzała na wygaszony kominek. Jej wzrok był pusty, gdyż w głębi duszy nie potrafiła przestać myśleć o istnie ciekawym liście.

Ludzkie zmysłyWhere stories live. Discover now