Kawał - Michael Clifford

41 5 0
                                    

Skrzywiłaś się pod nosem słysząc któreś z kolei przekleństwo idącego przed wami Clifforda,który nie kłopocząc się wiązaniem tenisówek co chwila przydeptywał sobie sznurowadła chwiejąc się przy tym na boki.

Nie masz pojęcia jak dałaś się namówić na zwiedzanie opuszczonej fabryki po zmroku w czasie nowiu ze swoją wrodzoną nyktofobią. Szłaś wciśnięta ze strachu w bok równie skitranego Irwina,który w pełni podzielał twoje przerażenie. Wy jako jedyni nie popieraliście tego pomysłu w przeciwieństwie do pozostałej trójki, która wręcz sikała ze szczęścia w drodze tutaj.

Calum ledwo po przekroczeniu wejścia budynku się od was oddzielił mówiąc głosem maniaka o tutejszej piwnicy a Hemmings zaraz po nim zniknął na rozwidleniu mówiąc tylko,że spotkacie się przy samochodzie.

Zostałaś sama z Ashtonem i Michaelem,który prawie truchtał przed wami z poddekscytowania.

Widząc jak czerwonowłosy ginie za zakrętem przyśpieszyłaś ciągnąc za sobą chłopaka. Staneliście jak wryci w ziemię. Przed wami rozpościerał się pusty korytarz bez końca. W tym gęstym mroku ledwo widziałaś na oczy. Latarki w telefonie okazały się być dość zawodne gdyż jedyne co widziałaś dzięki nim to czubki własnych butów. Trzęsącą się ręką odgarnęłaś ciemne loki opadające na lazurowe oczy.

-M-Michael to nie jest zabawne idioto- usłyszałaś równie przerażony jak jego rozbiegane oczy głos

Obróciłaś się wokół własnej osi sama nie wiedząc czego bardziej się boisz.
Ciemności czy rozdzielenia jakie właśnie nastąpiło.

Ashton pociągnął cię za rękaw spranej bluzy Clifforda w stronę wyjścia i to był wasz pierwszy błąd.

Obróciłaś się a kilka metrów przed wami jakoby z ciemności uformowały się dwie postacie. Jedna z nich poruszała się w nierównym tępie ciągnąc za sobą jakiś przerażliwie gruchoczący o ziemię łańcuch. Druga zaś osoba zgięta w pół szurała po ziemi rękoma

Wytrzeszczyłaś oczy i z zaciśniętym gardłem odwróciłaś się w drugą stronę gotowa do ucieczki na ślepo.

Wrzasnęłaś histerycznie cofając się w amoku widząc już śmierć przed oczami. Postacie za wami złapały was w żelaznym uścisku oplatając silnymi ramionami i unieruchamiając. Szarpałaś się i wierzgałaś na nic a łzy starchu spływały ciurkiem po twoich policzkach.

Trzęsłaś się tak bardzo,że czując jak uścisk się poluźnia osunęłaś się bezwładnie na kolana. Oddychałaś płytko odpychając się nogami. Uciekłaś pod ścianę obejmując kolana ramionami chowając w nich twarz.

Nie słyszałaś w tym całym zgiełku ryku przerażonego Ashtona a następnie śmiechu pozostałych chłopaków.
Nie widziałaś,że tymi postaciami okazali się chłopacy.

Nie poczułaś,że ktoś przed tobą klęka...

-Hej Grey,Grey...kochanie spokojnie. To ja Michael już spokojnie to tylko taki żart,kawał...- szeptał a jego serce łamało się na ten widok. Naprawdę nie chciał doprowadzić cię do aż takiego stopnia przerażenia. Zawsze się nabijał z twojego tchórzostwa wyskakując zza ścian. Zawsze wtedy podskakiwałaś piszcząc a następnie mrużąc na niego gniewnie oczy

-Żart...ŻART- otarłaś rękawami kiedyś niebieskiej bluzy zapłakaną twarz nie przejmując się rozmazanym makijażem ani żałością jaką teraz pokazywałaś. Wszystko docierało do ciebie jakby w zwolnionym tępie gdy wstawałaś z każdą chwilą coraz bardziej nabuzowana

-Masz to Michael za pieprzony ŻART?! Żart to jest kurwa jak schowasz Lukowi bokserki do zmywarki a nie przerażić na pieprzoną śmierć. Nienawidze cię! Rozumiesz? Nienawidzę! Was też kurwa mać nienawidzę!- wrzasnęłaś wskazując na nadal rozchichotanych chłopaków rzucając jeszcze okiem na dopiero dochodzącego do siebie jasnowłosego loczka.

Mike przysunął się bliżej do ciebie odgarniając za ucho te niesforne loki, które tak bardzo kochał jak i ich właścicielkę. Pochylił się do ciebie szepcząc wprost w malinowe wargi

-Nie nienawidzisz mnie Grey,bo mnie kochasz.

-Gówno prawda- odwarknęłaś uciekając wzrokiem od tych hipnotyzujących tęczówek

Zachichotał wiedząc,że choć teraz jesteś zła to za jakiś czas razem będziecie się z tego śmiać. Wkońcu to w tobie najbardziej kochał. Wściekałaś się nie tłumiąc w sobie emocji ale nigdy nie obrażałaś. Wylewałaś swoje żale najczęściej na jego koszulkę ale zawsze grałaś w otwarte karty

-Zróbmy tak. Teraz wezmę cię na ręce...- zrobił jak powiedział chwytając cię jak pannę młodą kontynuując
-... zaniosę do naszego mieszkania a tam ci to wynagrodzę too wszystko- szeptał dalej tuż przy twoich ustach z pewnym siebie uśmieszkiem

Prychnęłaś oburzona

-Tacy teraz jesteście mądrzy a kto to biednemu Ashtonowi wynagrodzi- wyciągnęłaś ręce w stronę nadal skołowanego przyjaciela

-On już sobie da radę- burknął pod nosem idąc w stronę wyjścia ze swoją dziewczyną na rękach w nadal nastawieniu obruszonej kotki.

××××××××××××

××××××××××××

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


N: 699słów

IMAGINY 5SOSWhere stories live. Discover now