Rozdział 13

2.1K 92 0
                                    


Sandra

Ślub

Głęboko wzdycham stojąc przed lustrem w swoim pokoju. Nerwowo wygładzam jedwabną suknie, która marszczy się wokół moich bioder. Przechylam głowę, obracam się w lewą stronę , potem w prawą, jestem podenerwowana, ale próbuję zachować spokój. Kreacje, którą mam na sobie to jedna z sukienek wybranych przez Barbarę podczas naszych ostatnich zakupów. Długa kremowa sięgająca do ziemi. Cienkie ramiączka przyozdobione są małymi perełkami. Wycięcie w dekolcie jest znacznie głębsze niż sądziłam, nie chciałam odsłaniać zbyt wiele. Nie czuję się komfortowo, jeszcze Leonardo pomyśli, że to zachęta przed nocą poślubną, której oczywiście nie będzie. Nie zamieniłam dziś z nim nawet słowa, a chciałam porozmawiać i jasno postawić granice. Będę jego żoną tylko na papierze, nie zamierzam wypełniać żadnych małżeńskich obowiązków. Julia kończy kręcić mi loki lokówką, następnie włosy pryska lakierem. Powiedziałam jej i synowi prawdę.

-No teraz jeszcze tylko jeden szczegół, zamknij oczy - Nakazuje, więc wykonuje jej prośbę. Czuję jak na głowę wkłada mi coś metalowego. Otwieram oczy, rzecz, którą mi założyła na głowę to nic innego, jak mały srebrny diadem przyozdobiony maleńkimi kryształkami, jest skromny i zarazem piękny.

-Dostałam go od taty kiedyś.....-Urywa, a jej oczy zachodzą mgłą. Siadam na łóżku zmartwiona. Co ja wyprawiam? Kręcę do siebie głową z powątpiewaniem. Znów dopadają mnie wątpliwości. Tony pewno teraz przewraca się w grobie przeze mnie. Szykuję się na ślub, a przecież wcale tego nie chcę, Leonardo jest dla mnie prawie obcym człowiekiem, ledwo go znam i czasami mnie przeraża, boję się.

-Mamo - Julia obejmuje mnie ramieniem.

-Wujek chyba nie jest do końca taki zły, za jakiego go mamy, skoro zgodził się na cały ten cyrk. - Ściskam jej dłoń.

-Chyba nie? - Odpowiadam niepewnie. Obie unosimy głowę jak na zawołanie, bo do pokoju wchodzi Barbara.

-Już czas - Oświadcza. Wstaję nie puszczając dłoni córki i obie idziemy na kolejne przedstawienie. Mam wrażenie, że ten świat to jedna wielka maskarada. Moje życie wymknęło się spod kontroli stałam się zależna od innych, co wcale nie jest dla mnie dobre, życie tu jest złe, ale nie mam innego wyjścia.

Ślub odbywa się w salonie. Na środku został położony kremowy długi prostokątny dywan a po obu jego stronach stoi ustawionych w rzędach po sześć krzeseł przyozdobionych białym tiulem oraz białymi różami i różowymi piwoniami. Nie spodziewałam się żadnych gości, zwłaszcza, że to miała być tylko czyta formalność, no i ta uroczystość jest kameralna jak na ich standardy. Obecny jest także Giorgio oraz dwie pary, które widziałam wczoraj na przyjęciu. Zajmują miejsca po lewej stronie. Leonardo stoi obok księdza obaj panowie są pogrążenie w rozmowie. Szwagier jakby wyczuł mój wzrok na jego plecach i obraca się do mnie twarzą. Lustruje mnie długim przeciągłym spojrzeniem, od którego robi mi się gorąco. To wywołuje u mnie jeszcze większe obawy. Przelotnie zerkam na wyjście, on jakby wyczuwając moje wahanie zjawia się obok. Bierze mnie pod ramie i prowadzi w stronę księdza. Nie widzę śladu typowej dla niego obojętności, za to wygląda na zrelaksowanego. Czyżby teraz na prawdę był sobą. Tak ciężko jest mi się połapać, kiedy udaje a kiedy nie, chyba nigdy tego nie rozgryzę. Zmieszana prostuję się i oboje stajemy do siebie twarzami. Ubrał dzisiaj elegancki, granatowy trzy rzędowy garnitur, kamizelka podkreśla jego umięśnioną klatkę piersiową. Na szyi zamiast krawatu widnieje granatowa mucha. Oczy błyszczą mu z podekscytowana, za to moje pozostają smutne. Coś czuję, że on sobie chyba za dużo wyobraża po tym ślubie. Dlatego po wszystkim muszę poinformować go o moich żądaniach. Pozostali zajmują miejsca, a ksiądz zaczyna mówić.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Where stories live. Discover now