Pogrzeb

2.5K 113 0
                                    

Sandra

Stałam przed lustrem w łazience dłużej niż pozwalał na to czas. Starałam się odnaleźć w sobie siłę na dzisiejszy dzień. Tak bardzo jej potrzebowałam, po wymuszonym uśmiechu nie pozostał nawet ślad, a na moje ramiona znowu opadł ciężar, ciężar jego śmierci.

Bardzo chciałam pokazać moim dzieciom, jaka potrafię być silna, nawet dzisiaj stać z wysoko uniesioną głową, ale kogo ja chciałam oszukać chyba tylko samą siebie. Chciałam być dziś dla nich oparciem tymczasem to one były moim. Nie wiem, jak mogłam zmienić się w taką papkę, jak śmierć mojego męża mogła mnie tak zniszczyć, emocjonalnie byłam w rozsypce.

Po mszy w kościele, pojechaliśmy wszyscy na cmentarz, który usytuowany był na obrzeżach miasta. W ostatnim pożegnaniu towarzyszą nam moi rodzice i garstka przyjaciół. Tony nie miał nikogo, jego rodzice zmarli dawno temu. Przed oczami pojawił się obraz wszystkich troje uśmiechających się i patrzących na siebie z miłością a wszystko to pośród puszystych chmur. Tak właśnie wyobrażałam sobie niebo. Jest szczęśliwy pośród swoich, wszyscy troje są w końcu razem. Zdarłam głowę do góry by spojrzeniem omieść niebo. Poczułam w żołądku ciężar tak ogromny. Może właśnie tak czuł się zły wilk z opowieści o czerwonym kapturku, kiedy leśniczy zaszywał mu w brzuchu kamienie. Gdy wilk się podniósł nie był w stanie iść zaraz potem zdechł. Ja też nie jestem w stanie iść dalej, ponieważ wraz z śmiercią Tonego odeszła jakaś cząstka mnie.

- Dziś żegnamy naszego brata Anthonego, kochającego ojca i męża. A także dobrego przyjaciela. Choć jego droga na tym świecie już się skończyła. To rozpoczął on nową, do wiecznego zbawienia - Obwieszcza pastor. Z całych sił staram się nie rozsypać jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.

- Z prochu powstałeś w proch się obrócisz, ale Pan Cię wskrzesi w dniu ostatecznym. Żyj w pokoju - Pastor bierze w dłoń garstkę ziemi i posypuje nią trumnę, po czym wykonuje nad nią znak krzyża. Następnie ja i dzieci powtarzamy tę czynność.

- Niech ziemia lekką ci będzie - Wypowiadam bez głośnie. Znowu odzywa się w moim wnętrzu gniew. Tak nie miało być, mieliśmy się razem zestarzeć, doczekać wnucząt. Po prostu razem żyć, a teraz zostałam sama. Bez jego śmiechu, kiepski żartów, które w ogóle nie były śmieszne, ale śmiałam się nie chcąc zrobić mu przykrości. Był moją podporą, wspierał i kochał jak nikt inny w życiu i jak mam sobie poradzić bez niego, no jak?

A teraz co!? Wpatruje się w trumnę własnego męża, która zostaje właśnie spuszczana do wykopanej dziury w ziemi. Życie tak naprawdę to tylko moment, który może trwać krótko, albo długo. Możesz je przeżyć dobrze albo źle wszystko zależy od nas samych. Mój mąż Anthony Risscoff przeżył je godnie, kochał i był kochany. Mam nadzieję, że odnajdzie spokój i może ja pewnego dnia również?

Przy samochodzie rozmawiam jeszcze z paroma osobami, cóż w sumie nie można nazwać tego rozmową, oni składają mi kondolencje, a ja tylko przytakuję i co chwilę ocieram łzy. Nie oswoiłam się jeszcze z myślą, że to koniec, choć dziś mam na to, niezbity dowód. Jestem w szoku i dużo czasu minie nim się z niego otrząsnę.

Obserwuje, jak samochody wyjeżdżają z parkingu i moją uwagę zwraca czarne elegancie Volvo, które stoi jakieś kilkaset metrów na samym końcu parkingu zaparkowane zaraz przy wyjeździe. Przy uchylonych drzwiach stoi niska kobieta z blond kokiem na głowie jest odziana w czerń. Patrzy wprost na mnie, kiedy nasze spojrzenia się spotykają wsiada do samochodu i odjeżdża. Marszczę brwi zbita z tropu tym, kim była tamta kobieta. To było dziwne, ale szybko wyrzucam ją ze swoich myśli, gdyż nie mam to tego głowy.


Mafia : Zdradzona (Zakończone)Where stories live. Discover now