Rozdział 10

2.2K 96 0
                                    


Sandra

Bal

Od rana po rezydencji krząta się mnóstwo ludzi. Co chwile ktoś wchodzi i wychodzi. Nie bardzo potrafię się odnaleźć w tym chaosie. Więc chowam się w swoim pokoju rozmyślając o wczorajszym wieczorze, który spędziłam naprawdę miło. Leonardo to człowiek o dwóch twarzach trochę jak doktor Jekyll i pan Hyde. Było mi dane zobaczyć jego jaśniejszą stronę i zdecydowanie chciałabym więcej. Rozmawialiśmy wczoraj do północy, co samo w sobie było wyczynem. Cały czas masował mi stopy, boże dziś czuję się jak nowo narodzona. Dzięki niemu nie będę kwiczeć z bólu. Jednak nie spałam dzisiaj za dobrze, wciąż myślałam o swoim mężu. Teraz, kiedy tu jestem żyję w tym dziwnym i zarazem popieprzonym świecie, widzę jak musiało być mu ciężko. Pokochał mnie, niewłaściwą kobietę, zasady nie pozwały mu na poślubienie mnie, więc uciekł się do upozorowania własnej śmierci, by móc wyrwać się ze szponów mafii. I jeszcze bardziej przygnębia mnie fakt, że nic mi o tym nie powiedział. Zniosłabym to, zniosłabym dla niego wiele. Ocieram łzę z policzka. Czasu już niestety nie cofnę, zbyt wiele niedopowiedzenie, zbyt wiele nieporozumień. Zbyt wiele żalu w sercu noszę.

Unoszę wzrok, gdy do pokoju wchodzi moja córka w towarzystwie nieznajomego mężczyzny, który trzyma w obu dłoniach walizki. Wstaję, przyklejam sztuczny uśmiech, to pewnie ten stylista, którego Barbara zamówiła specjalnie dla mnie i Juli. Stylista zajął się nami po królewsku. Oczywiście córka chciała bardzo mocny makijaż. Na co stanowczo powiedziałam nie, kiedy ona stała się taka uparta? Jedyny kompromis jaki udało mi się uzyskać to zmiana koloru szminki. Z ciemnoczerwonej na różowy błyszczyk. Ale oczy musiały być takie jak ona chciała. Czyli szaro czarny smok eyes z wyrazistymi kreskami. Wygadała jak dama, jak milion dolarów. Martwiłam się, że niepotrzebnie ściągnie na siebie uwagę mężczyzn, a była jeszcze taka młoda za młoda na jakieś romanse. W tym makijażu wyglądała na kilka lat starszą. Zawsze będę się o nią martwiła nawet, kiedy skończy trzydzieści lat, to naturalne. Kiedy obie ubrane w swoje kreację stanęłyśmy przed lustrem, nie mogę wydusić z siebie słowa. Zaniemówiłam, dawno nie czułam się tak pięknie. Włosy miałam upięte w eleganckim nieładzie, gdzieniegdzie wystawały pojedyncze kosmyki. Oczy muśnięte jasnym perłowym cieniem z ciemniejszym brązem przy załamaniu powieki. Usta pomalowane rubinową szminką. Tony bronzera, rozświetla zdobią moją twarz. Ostatni raz taki pełny makijaż miałam w dniu swojego ślubu. Nie mam jakiejś problematycznej cery, więc na co dzień stosowałam krem bb i tuszowałam rzęsy. To, co było dziś na mej twarzy to sztos i myślę, że sama nigdy bym nie umiała się tak pomalować.

-Jak cię wujek zobaczy to będzie zbierać szczękę z ziemi - Oświadcza wesoło Julia, ubierając kolczyki.

-Akurat jego opinia liczy się dla mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg kochana - Odpowiadam jej.

-Jest tak samo przystojny jak tata, o ile nie bardziej.

-Dla mnie nie ma i nie będzie przystojniejszego faceta niż twój ojciec - Kwituję, dając jej pstryczka w nos. Na co ona szybko zbliża twarz do lustra, by zobaczyć czy przypadkiem nie starłam jej podkładu z tego miejsca.

-Ale oni są niemal identyczni, to znaczy byli - Rzuca poprawiając sukienkę.

-Kotku to, że są "Prawie" tacy sami na zewnątrz nie znaczy, że są tacy sami w środku - Tłumaczę, ale, ona nie daje za wygraną.

-Wyglądasz zjawiskowo mamo i idę o zakład, że Leonardo Lombardio nie oderwie oczu od ciebie dzisiejszego wieczoru. A jeśli tak będzie, to ja wybiorę sobie nagrodę.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Where stories live. Discover now