Rozdział 3

2.5K 99 0
                                    

Sandra

Byłam jakoś dziwnie niespokojna tej niedzieli, na dworze szalała burza, prognozy nie były zbyt dobre, taki stan pogody miał utrzymywać się przez najbliższy tydzień. Niedziela była u nas bardzo rodzinnym dniem, który zawsze spędzaliśmy aktywnie przeważnie na jakiś wycieczkach bądź chodziliśmy na miasto. Dziwnie było siedzieć z dziećmi w domu, bo od śmierci Tonego zaprzestaliśmy tych wszystkich rzeczy. Czułam potrzebę wyrwania się dzisiaj gdzieś z dzieciakami. Wyjście do kina wydawało się dobrym pomysłem.

Gdy omawiałam z dziećmi, który film zobaczymy, rozległo się pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nie byłam z nikim umówiona, dzieci też nie mały żadnych planów na dzisiaj. A pani Wasilkowski nie przynosiła w niedziele zapiekanek, bo cały czas spędzała w kościele. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

Chyba miałam pieprzone Dejavu, kobieta z mego snu stała przede mną i to w towarzyskie dwóch groźnie wyglądających facetów odzianych w czarne garnitury. Musiałam przetrzeć oczy z zaskoczenia. Kompletnie nie wiedziałam, jak mam się zachować ani co powiedzieć.

Kobieta wyglądała na starszą, pewnie miała gdzieś koło pięćdziesiątki, albo może nawet więcej, ciężko był mi określić jej dokładny wiek, bo jej twarz była pokryta dość grubą warstwą makijażu. Ale kiedy zdjęła okulary przeciwsłoneczne z logiem Prady. Od razu uderzyła mnie głębia piwnych, niemal czarnych oczu. Tylko jeden człowiek miał takie, mój Tony, zszokowana zamrugałam kilka razy porażona tą nagłą myślą.

- Dzień dobry Sandro - Odezwała się, wypowiadając moje imię z włoskim akcentem. Delikatnie uśmiechnęła się do mnie, przez co mogłam z bliska dostrzec minimalne zmarszczki wokół jej oczu. Platynowo blond włosy miała uczesane w wyskoki kok, wyglądała wytwornie i elegancko spod płaszcza w pepitkę wystawała czarna sukienka. Szpilki miały, co najmniej osiem centymetrów wysokości, a i tak wydawała się sporo niższa od swych towarzyszy.

- Przepraszam, ale nie znam pani, musiała zajść jakaś pomyłka – Odpowiedziałam dość oschle. Nie wiem, czemu tak zareagowałam, ale kobieta od samego początku wzbudzała moją nieufność.

- Ale ja ciebie znam i twoje dzieci również – Odpowiedziała pewnie. Co? Niby skąd!?

- Pani wybaczy, ale nie przypominam sobie abyśmy kiedykolwiek się spotkały, a mam doskonałą pamięć - Mówię, następnie łypie groźnie na towarzyszących kobiecie mężczyzn
- Nie wiem, czego pani chce ode mnie i nie chcę wiedzieć, proszę dać mi spokój -Cedzę podenerwowana, nagle za moimi plecami pojawia się Aiden.

-Kto to mamo? - Pyta zdezorientowany. Kobiecie na widok mojego syna rozjaśnia się twarz i wykorzystuję moment mojej nieuwagi by uderzyć i wedrzeć się do naszego życia.

- Jestem twoją babcią - Tłumaczy.

- Nazywam się Barbara Lombardio i jestem mamą twojego taty. Czy wpuścisz nas do środka Sandro? - Zaniemówiłam, jak to możliwe? Tony twierdził, że jego rodzice umarli dawno temu, a teraz przede mną stoi baba podająca się za jego matkę? Ja pierdolę! Jeden z facetów niecierpliwi się, wielką dłonią otwiera drzwi szerzej prawie mnie przy tym przewracając.

- Co to miało być? – Rzucam podniesionym głosem oburzona jego zachowaniem. Staje w przejściu posyłając mu groźne spojrzenie, to mój dom i ja tu ustalam zasady. Ogarniam się, prostuję szybko.

- Tylko ona może wejść, wy zostajecie na zewnątrz! - Rozkazuję. Kobieta zerka na swoich towarzyszy mówi coś do nich, wchodzi do mojego domu, a ja zamykam za nią drzwi, a właściwie to nim trzaskam.

- Julia proszę zabierz stąd Aidena i idźcie razem na górę - Wołam.

- Ale mamo! - Syn protestuję. Julia zjawia się w przedsionku znacząco przeglądając się naszemu gościu. Uderza mnie, jak obie są do siebie bardzo podobne, chociaż całe życie myślałam, iż córka wdała się we mnie, to teraz zaczynam w to powątpiewać. Nie to nie może być prawda!? Bo to oznacza, że Tony kłamał w sprawie swoich rodziców?

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang