8. Rozmowa

53 5 23
                                    

- Cześć Peppo - powiedział Freddy. Zupełnie się go nie spodziewałam. Nie miałam pojęcia dlaczego przyszedł. Chodziło o długopis? Myślałam, że ten temat był już zamknięty. Nie chcę, by ciągnął się za mną przez całą szkołę...

- Peppo, możesz wyjść z kolegą. Nie odchodźcie za daleko, zostańcie tu pod domem. Tylko wróć za godzinę - powiedziała Mama Świnka.

- Okej - powiedziałam i wyszłam do Lisa.

Odeszliśmy kawałek od domu. Nie odzywałam się, chciałam, żeby to on wyjaśnił po co przyszedł. Ale Freddy cały czas milczał. Ja czułam się z tym niezręcznie, ale wydaje mi się, że on wcale tego tak nie widział. Wydawało mi się, że jeśli nie wykonam pierwszego kroku, to będziemy chodzić w ciszy przez całą godzinę.

- O co chodzi? - spytałam.

- Nie ma za co - powiedział.

- Nie rozumiem.

- No... Myślałem, że mi podziękujesz. Że nie musiałaś konfrontować się z Dannym na przerwie. - wyjaśnił

- Aha... Siedzę z nim w ławce, więc niewiele pomogłeś - odparłam. Wzruszył ramionami

- Jesteś pewna? Słyszałem Suzi, była okropna. Okej, nie pomogłem może tobie, ale Dannyemu na pewno. - stwierdził Freddy.

- No to ja nie muszę ci dziękować. - sprostowałam.

- I tak uważam, że powinnaś.

- Ale ty powinieneś mnie przeprosić - powiedziałam.

- Ja? Ciebie? Niby za co - zdziwił się. 

- Gdybyś się nie wtrącał, gdybyś nie zabrał Suzi długopisu... Byłoby okej.

Przewrócił oczami.

- Nie czuję się niczemu winny. - stwierdził.

- No a potem, kiedy Danny już zabrał długopis, ty... - zaczęłam, ale nie wiedziałam jak wymierzyć zarzut, żeby zabrzmiał wystarczająco oskarżycielsko.

- Proszę cię, ja się za tobą stawiam i mam cię jeszcze przepraszać? - wypluł te słowa jakby wydawały mu się niedorzeczne.

- Powinieneś - naciskałam.

- Ale to i tak nie ma sensu - zatrzymał się. 

- Co? - spojrzałam na niego niecierpliwie. Właściwie nigdzie się nie spieszyliśmy, nigdzie nie szliśmy, ale wolałabym nie tracić czasu na stanie w miejscu. Wydawało mi się, że w takiej sytuacji rozmowa też będzie stać w miejscu.

- Przepraszam, okej? - wymamrotał szybko. - Ale i tak nie jest mi ani trochę przykro, a ty powinnaś być wdzięczna! - wzruszyłam ramionami.

Szłam dalej, bo nie chciałam na niego czekać. Wystarczająco wszystko komplikował. 

- Ale u ciebie i Pedra nie wszystko jest w porządku, prawda? - zapytał, gdy mnie dogonił.

- Odczepcie się wszyscy od mojego związku! - krzyknęłam - Ja i Pedro nie widzimy żadnych problemów, a to chyba znaczy, że ich nie ma, prawda?

- Wiesz, ale ta cała sytuacja... Z Suzi, z Dannym... Nie boisz się, że was podzieli? - Freddy mówił to lekko, chociaż w takich stwierdzeniach powinnam wyczuwać napięcie.

- Suzi pokazała prawdziwą twarz. Ja się z nią już nie przyjaźnię - powiedziałam.

- Właśnie o tym mówię, bo widzisz, Pedro może wcale tak do tego nie podchodzić.

- Nie rozumiem - przyznałam, bo mnie zaskoczył,

- Pedro chyba nie ma nic za złe Suzi. Ja bym się wkurzył, dokładnie jak ty, ale on chyba nie widzi, w czym rzecz. Zachowuje się, jakby nic się nie stało. No niby rozumiem, są przyjaciółmi, ale on wcale nie stawia ciebie wyżej niż Suzi, wiesz? To trochę nie fair wobec ciebie.

Zamyśliłam się. Może i Freddy miał rację, ale nie chciałam mu jej przyznać. Wydawało mi się jasne, że Pedro ma teraz takie podejście do Suzi jak ja. To przecież logiczne, jego też obraziła.

- Dlaczego mam ci wierzyć? - spytałam podejrzliwie. Wydawało mi się, że to wszystko jakaś ściema, ale nie wiedziałam tylko po co.

- Nie musisz mi wierzyć. Ja mówię tylko to, co myślę, że powinnaś usłyszeć. Co z tym zrobisz - twoja sprawa. - wzruszył ramionami i wyprzedził mnie.

Znowu nic nie mówił. A ja nie wiedziałam jak ożywić rozmowę. Nie podobała mi się ta cisza. Musiałam jakoś zagadać, ale ominąć drażliwe tematy. 

- Słyszałam, że siedzisz z Pedrem w ławce? - zagaiłam.

- No. Osobiście wolałbym siedzieć sam, ale wiesz, jaki jest Pedro. Jest sobie i nie przeszkadza. W sumie, siedząc z nim to jakbym siedział sam - odpowiedział Freddy. Nie byłam pewna co miał na myśli, ale nie chciałam pytać. Bałam się, co mogę usłyszeć. Nie podobały mi się przemyślenia Lisa, nie chciałam zaprzątać sobie nimi głowy.

Godzina minęła, nie rozmawialiśmy zbyt dużo, a jeśli już to na mało ważne tematy. Nadal zastanawiało mnie, po co przyszedł. Mógł mi przecież wszystko wyjaśnić w szkole, albo po prostu olać sprawę. Ja bym tak zrobiła. 

- Dlaczego tu jesteś? - spytałam go w końcu. Wydawał się rozkojarzony, więc uściśliłam - No wiesz, tu, teraz, ze mną. Żeby powiedzieć mi o Pedrze, i o tym wszystkim.

- No wiesz, po prostu stwierdziłem, że powinienem ci powiedzieć jak sprawa wygląda. Wydajesz się nieco... zagubiona w tym wszystkim, wiesz? Przytłoczona. Chciałem ci pomóc, ale jeśli ci to nie odpowiada to powiedz, spoko, nie będę się więcej wtrącać. - powiedział.

Zamyśliłam się. Może faktycznie tego potrzebowałam. Freddy wiedział więcej, niż dawał po sobie poznać na pierwszy rzut oka. Wydawało mi się, że skrywa jeszcze więcej. Ale ja nie miałam zamiaru go poznawać. Przynajmniej nie teraz.

- Dziękuję - powiedziałam, szczerze. Uśmiechnął się.

- No nareszcie, tak było ciężko? - westchnął.

- Dziękuję, ale... Nie wtrącaj się więcej, proszę. To nie jest w porządku - wypaliłam. Wydawał się nieco zraniony, ale szybko zmienił wyraz twarzy.

- No, okej. Jeśli nie potrzebujesz, to mówisz, a ja się zamknę - uśmiechnął się.

Zawołała mnie Mama Świnka, więc pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Przez okno widziałam, jak rodzice Freddy'ego go zabierają.

Zamyśliłam się. Miałam nadzieję, że Freddy się mylił. W ciągu następnych dni miałam zamiar udowodnić, że Pedro ceni mnie bardziej niż Suzi. 

Świnka Peppa: Rozterki SercWhere stories live. Discover now