Równo z otworzeniem się drzwi, do uszu Agnes dotarł damski głos. Zaalarmowana spojrzała w tamtym kierunku, udając spokój. Nie mogła okazać zdenerwowania. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o istnieniu listu, skierowanego do Samuela.

— Cześć — powiedziała Sarah z widocznym optymizmem. Weszła do środka z zamiarem podejścia do Evans, ale zatrzymała się nieopodal niej. Przyglądała się jej twarzy, która wyrażała wiele emocji, chociaż Agnes próbowała je tuszować. — Wiem, że nie zaczęłyśmy idealnie, ale może spróbujemy na nowo? — Rudowłosa nieco inaczej odebrała zachowanie kobiety, szukając problemu u siebie, co było bardzo korzystne dla Agnes.

„Gospodyni" spojrzała na swojego gościa, mrużąc oczy.

— Wszystko jest dobrze — wydusiła wreszcie, uspokajając się i nawet siląc na marny uśmiech. — Nie jestem do ciebie wrogo nastawiona — dodała.

— To dobrze! — Sarah udała, że kamień spadł jej z serca. — W takim razie dasz się wyciągnąć na mały spacer? — spytała z nadzieją w głosie. Evans nie była z tego zadowolona, dlatego patrzyła na nią niechętnie.

— Powinnam trochę posprzątać... — zaczęła, próbując swoich sił w dziedzinie wymówek. Jednak jej znajoma miała bystre oko i skrzywiła się na jej marne kłamstwo, unosząc brew. Ciemnowłosa westchnęła przeciągle i pokiwała głową w bezsilności. Nie miała wyjścia – nie chciała być uznawana za niekulturalną i wręcz wredną, bo niemiła to za mało powiedziane.

Po raz kolejny kiwnęła głową, dając znać, że się zgadza. Druga z nich uśmiechnęła się promiennie, a jej twarz wyrażała wyłącznie radość. W mieście Ocalałych każdy był zapracowany i dążył tylko do tego, aby rozbudować osadę i zapewnić sobie lepszy byt. Mało kto miał czas oraz chęć na bezcelowe przechadzki.

Agnes obdarowała ją ostatnim krótkim spojrzeniem i zniknęła na moment za ścianą, zamykając się w niewielkiej łazience. Obmyła twarz zimną wodą i palcami przeczesała włosy, rozplątując dwa pokaźne kołtuny. Skrzywiła się mimowolnie, kiedy zbyt agresywnie pociągnęła, przez co szarpnęła niecelowo głową. Fuknęła pod nosem niezadowolona z takiego obrotu spraw. Ponownie spojrzała na swoje odbicie i stwierdziła, że lepiej nie będzie. Zasunęła do połowy ciemną bluzę i westchnęła. Nie miała ochoty wychodzić poza mury domku, ale skoro dała słowo, nie mogła także teraz odmówić.

Wyszła z łazienki, kierując się do salonu, gdzie czekała na nią Sarah. Rozsiadła się w fotelu przy wygaszonym kominku. Patrzyła na niego tęsknie, lecz milcząco. Kiedy wyczuła obecność Agnes, odwróciła się powolnie. Jej umysł badawczo analizował każdy centymetr ciała ciemnowłosej. Dopiero po krótkiej chwili wstała ze swojego miejsca i stanęła przy kobiecie.

— Gotowa? — rzuciła słowami, przyglądając się jej uważnie. Evans kiwnęła potakująco głową i obie wyszły z niewielkiego, drewnianego domku.

~~^~~^~

Spacerowały ścieżkami użyteczności miasta Ocalałych, podziwiając pracujących mężczyzn oraz kobiety, zajmujące się ogrodami. Agnes stawiała krok za krokiem, uważając na nierówności. Nie miała w planach spotkania z ziemią, dlatego wolała patrzeć pod nogi. Ukradkiem zerknęła na znajomą, która promieniała z radości, czego kompletnie nie rozumiała.

— Jesteś Ocalałą? — spytała w końcu, gdyż nurtowało ją to od jakiegoś czasu. Mina Sarah momentalnie uległa zmianie.

— Straconą — odpowiedziała mimo wszystko i rozejrzała się dookoła. Nie miała w tym celu, a prędzej szukała miejsca, gdzie mógłby spocząć jej wzrok. Bycie w grupie osób straconych niosło za sobą wiele nieprzyjemnych aspektów.

— Ja jestem Pozostałą — powiedziała obojętnie Evans.

— Wiem kim jesteś — skomentowała, wzruszając ramionami. — Każdy tutaj wie o tobie wszystko — dodała, jakby było to całkowicie oczywiste.

— Co? Chyba nie rozumiem. — Agnes podrapała się po karku, gdyż ten temat był dla niej obcy, lecz niezmiernie ciekawy.

— Jesteś naszą Wybawicielką — powiedziała tajemniczo rudowłosa, po czym zapadła cisza między znajomymi. Evans nie miała pojęcia, o czym mówiła Sarah, ale nie zamierzała w to wnikać. W jej głowie panował już wystarczający chaos.

— Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niewiele pamiętam — wymamrotała pod nosem, ale dotarło to także do uszu Costillo. — Właściwie to nic nie pamiętam — poprawiła się szybko, kiedy zorientowała się, że Sarah zrozumiała jej słowa. Nie mogła dopuścić do tego, żeby jej daleka znajoma cokolwiek przypuszczała. Musiała grać i nie dać się zdemaskować.

Rudowłosa nie zwróciła uwagi na jej splątany język.

— Większość z nas to Ocalali. Oni pamiętają — wyjawiła spokojnie, uśmiechając się do mężczyzny przechodzącego obok nich. — Ale nie mogą się rozmnażać — dodała nieco ciszej.

— Czemu? — Agnes zmarszczyła brwi w geście zdezorientowania.

— To ta sama rasa... zresztą to Pozostali są najbardziej odporni na warunki, panujące na świecie — zaczęła, ale w porę zamilkła, kiedy dostrzegła zaciekawiony wyraz twarzy Evans. — Sami wybudowaliśmy osadę — pospiesznie zmieniła temat, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele. Każdy z nich miał własne sekrety...

Wskazała rękoma na otoczenie, skupiając na nim swoją całą uwagę. W jej oczach można było dostrzec iskrę, której Agnes zupełnie nie rozumiała. Znikała ona zaskakująco szybko i chwilę później nie było już po niej śladu.

Ciemnowłosa pokręciła dyskretnie głową, w której panował ogromny mętlik, bałagan, którego nie potrafiła samodzielnie uporządkować. Kolejne niejasności nawiedziły jej umysł, co było okropnie męczące.

Muszę o tym porozmawiać z Damienem — postanowiła, nie wypowiadając głośno słów.

~^~~^~

Resztę czasu, niedługiego nawiasem mówiąc, spędziły w pobliskim parku, który także był wykonany przez mieszkańców miasta. Kolorowe kwiaty, niewysokie drzewka oraz maleńkie oczko wodne to widoki, które urozmaicały odpoczynek kobiet. Siedziały one w pozycji w połowie leżącej, opierając się na łokciach i z głową zadartą ku górze. Wierzyły, że letnie słońce rzuci na nie swoimi promieniami i będą w stanie opalić ciała. Agnes uśmiechnęła się pod nosem, gdyż od dawna nie miała okazji na „nic nierobienie". 

Ludzkie zmysłyWhere stories live. Discover now