Rozdział 8 - Rzepa, wanna z hydromasażem i chłopiec od "Magii i mitu"

54 10 0
                                    

Courtney znowu była w ogrodzie. Siedziała na kamiennej ławce, otoczona oliwnymi krzewami. Łagodne, prawie wiosenne promienie słońca tworzyły piękne mozaiki pomiędzy gałązkami. 

- Całkiem nieźle sobie poradziłaś z  Aresem - stwierdziła skrzydlata kobieta w chitonie. Bia.

- Wkurzył mnie.

Czarnowłosa prychnęła.

- W to nie wątpię. 

Dziewczyna nerwowo zerkała na twarz Bii, ale bała się przerwać napiętą ciszę.

- Po co tu jestem? - wypaliła z nienacka.

- To ja na ciebie nasłałam tamtych zbirów w Detroit - oznajmiła.

- Co? Ty?!

- Uspokój się, Jackson. To było konieczne. Chodzi o coś większego.

- O co?

Bia westchnęła.

- Nie mogę ci powiedzieć. To nadal tylko moje    podejrzenia. Bałwany z Rady Olimpijskiej nie uwierzą w to, dopóki nie dostaną klepsydrą w twarz. Jeżeli by się dowiedzieli, że ci o tym powiedziałam...

Krzywy uśmiech mówił więcej niż dowolne słowa, których mogła użyć.

Courtney zmarszyczyła brwi, analizując słowa Bii.

- Dlaczego mi o tym mówisz?

Skrzydlata boginka uśmiechnęła się jak matka dumna ze swojego dziecka.

- Już myślałam, że zamieniłaś się na mózgi z bachorem Aresa. Musisz zrozumieć, że nic nie jest przypadkowe. Fata mają wszystko zaplanowane, a ty masz całkiem niezłą rolę w cyrku, który nazywacie dwudziestym pierwszym wiekiem. Wszystko ma jakiś powód. Twoje spotkanie z synem Posejdona nie jest przypadkowe. To, że nie odeszłaś po kłótni pod ciężarówką. Kwadrans od was był cyklop, który zwęszył herosów. Zginęłabyś.

Dziewczynę przeszły ciarki. A więc było blisko. O wiele za blisko. Znowu. Ostatnio co chwilę ocierała się o śmierć. Jeżeli wierzyć słowom Bii, częściej niż myślała.

- Wasza ciężarówka się zatrzymała - oznajmiła boginka. - Miło się rozmawiało, ale okropnie ciężko nakierować twoje sny. Pewnie długo się nie zobaczymy.

- Na całe szczęście. Okropnie lubisz mi mącić w głowie.

Bia posłała jej krzywy uśmieszek.

Courtney pisnęła przestraszona, kiedy zobaczyła nad sobą twarz Grovera

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Courtney pisnęła przestraszona, kiedy zobaczyła nad sobą twarz Grovera.

- Grover, koziołku matołku, nie strasz mnie - syknęła.

Satyr się zmieszał.

- Kryć się!

Courtney rozejrzała się zdezorientowana. Prawie znowu pisnęła, kiedy Percy ją pociągnął między worki z rzepą. Obdarzyła go morderczym spojrzeniem.

Courtney JacksonWhere stories live. Discover now