Rozdział 6 - Z życia śmiertelniczki

58 7 0
                                    

Courtney nie mogła się powstrzymać przed uważnym obserwowaniem każdego ruchu trójki towarzyszących jej nastolatków. Za każdym razem, gdy przyłapywał ją na tym Percy, syn Posejdona (nadal w to nie wierzyła), widziała błysk bólu w jego oczach. Jasne, doskonale wiedziała, że jej rezerwa go nieco rani, ale przecież właśnie siedziała w jednym przedziale z koziołkiem matołkiem, a w zasadzie satyrem, córką Ateny przerażającą Barbie i jej kuzynem, który spadł z prawie dwustu metrów i nadal żył. Mało tego - twierdził, że jest synem Posejdona, a wszystkie mitologiczne paszczury istnieją. Gdyby nie to, że sama miała okazję prawie zostać upieczona przez Chimerę na rozkaz Echidny, to zadzwoniłaby do szpitala psychiatrycznego.

Więc siedziała jak najbliżej wyjścia, bawiąc się scyzorykiem, wyraźnie dając im do zrozumienia, że jest gotowa uciekać w każdym momencie. Annabeth, córka Ateny, szczególnie upodobała sobie mordowanie jej wzrokiem, po tym, jak nazwała jej matkę anteną. Oczywiście przez przypadek.

Naprawdę chciałaby dać nogę, ale nawet jeżeli jej kuzyn jest jakimś pół człowiekiem, to nadal jest Percy. Trochę bardziej... sama nie wiedziała jak to nazwać. Paraliżowała ją sama myśl o jego ojcu, przez co obawiała się również Percy'ego, ale przecież nadal mógł być tym samym człowiekiem.

Postanowiła, że zostanie z nimi przynajmniej do Los Angeles, z czego Percy zdawał się cieszyć. Okłamała ich, że jej bilet kończy się w Denver i opowiedziała swoje przygody, robiąc z nich przeplatankę niewiarygodnego szczęścia - czyli, prościej rzecz ujmując, totalnie zmyśliła połowę tego, co jej się przytrafiło. No i nie powiedziała o śnie. Nie miała kompletnie zaufania do satyra, który był kumplem-ciotą ze szkoły Percy'ego Groverem. Ani do obmyślającej scenariusz do "zabić Courtney Jackson na 101 sposobów" Barbie Annabeth, która była Barbie tylko z włosów. Jej oczy przypominały burzowe chmury i Court miała wrażenie, że za chwilę wystrzeli z nich piorun, który ją usmaży.

A Percy... jak niby miała wyrzucić z głowy to, czego się o nim dowiedziała? Syn Posejdona, istniejący wbrew obietnicy. Być może najpotężniejszy żyjący pół człowiek, który szkolił się przez ten cały czas, gdy ona umierała ze strachu o niego. Nie potrafiła już na niego spojrzeć tak samo, ale z drugiej strony bardzo chciała zwyczajnie zignorować jego mieszane pochodzenie.

Przed wyjściem z pociągu, Annabeth powiedziała coś o skontaktowaniu się z Chejronem (Grover pobieżnie wytłumaczył jej, że herosi nie mogą używać elektroniki, a Chejron jest ich opiekunem w Obozie Szkoleniowym Dla Pół Ludzi), a przez następne pół godziny włóczyli się po gorącym mieście, aż zaszli na pustą myjnię samochodową.

- Co właściwie będziemy robić? - spytał Percy, kiedy Grover wziął szlauch w najdalej położonym od ulicy boksie.

- Przyłączam się do pytania - mruknęła brunetka, obrywając ostrym spojrzeniem od Barbie.

- Siedemdziesiąt pięć centów. Mam już tylko dwie ćwierćdolarówki. A ty, Annabeth?

- Coś ty. Spłukałam się w wagonie restauracyjnym.

Court miała ochotę dodać, że ona wydała resztę z biletu na buty, ale stwierdziła, że byłoby zbyt dużo tłumaczenia się, dlaczego była bez butów.

Czarnowłosy poszperał w kieszeniach i wyjął ćwierćdolarówkę, dwie pięciocentówki oraz jakąś złotą monetę. Court chyba wolała się wiedzieć, po co mu ona.

- Świetnie. Wystarczyłby nawet spryskiwacz, ale przerywa, a poza tym place bolą od naciskania.

- O czym ty mówisz? - spytał zdezorientowany Percy, a Grover wrzucił monety do otworu i ustawił strumień wody na: DELIKATNA MGIEŁKA.

Courtney JacksonOn viuen les histories. Descobreix ara