Courtney trzasnęła z całej siły drzwiami. Wybiegając z klatki schodowej, napotkała Sally Jackson i posłała jej niewinny uśmiech mówiąc coś o nadal pijanym Gabe'ie. Śmierdziel ostro poprzedniego dnia zabalował. Podekscytowana wsiadła w taksówkę i rzuciła mało składną wypowiedź o celu podróży, którym był dworzec autobusowy.
- Dokąd Ci tak śpieszno, dziewczyno? - spytał rozbawiony starszy pan.
Courtney wyszczerzyła zęby.
- Jutro Boże Narodzenie, proszę pana, więc przyjeżdża kuzyn.
Zerknął na nią we wstecznym lusterku.
- Nieźle się Ciebie trzyma opalenizna i nietypowy akcent.
Dziewczyna zachichotała.
- Przez całe życie mieszkałam we Włoszech.
- Różnią się czymś święta?
Jackson wybuchnęła śmiechem. Naprawdę starała się uspokoić, ale nie była w stanie.
- O... oczywiście, że ta... tak. Te tutaj... są... są okropnie ubogie! No nie li... nie licząc ozdób.
Odchrząknęła, ostatecznie się uspokajając.
- U nas je się już dzisiaj, w Wigilię. Trzynaście potraw...
Taksówkarz spojrzał na nią wielkimi oczami.
- Trzynaście? - wyszeptał bezgłośnie, wizualizując sobie tak suto zastawiony stół.
- Trzynaście. Ale postnych, bez mięsa.
Wydawał się skołowany.
- Jak to bez mięsa? Co to za obiad bez mięsa?
Brunetka spojrzała w dach pojazdu, jakby mogła go przeniknąć i spojrzeć na zachmurzone niebo.
- Jesteśmy na miejscu. Gotówką czy...?
- A czy możemy zrobić tak, że pan by chwilkę zaczekał, a ja wyskoczę po kuzyna? Zaraz wrócimy.
Wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy.
Courtney wysiadła z taksówki i niemal od razu zaatakował ją mroźny wiatr. Dziewczyna poprawiła płaszcz, wyklinając zimny Nowy Jork.
Chociaż śnieg mają - pocieszyła się w myślach rozkopując niewielką zaspę zgarniętą na pobocze chodnika.
Nie zajęło jej długo odnalezienie Percy'ego Jacksona. Chłopak stał jak kołek na środku i szukał pieniędzy na przewóz w kieszeniach. Dziewczyna przewróciła oczami. Czasami jej kuzyn przekraczał pojmowanie przeciętnemu człowieka. Zakradła się do niego od tyłu i uwiesiła się na jego ramionach w akompaniamencie niemalże dziewczęcego pisku Percy'ego.
- Wesołych Świąt, ułomne dziecko! - wrzasnęła mu do ucha, zwracając na nich uwagę paru przechodzących obok ludzi.
- Courtney! - krzyknął z pretensją w głosie.
- No cześć - zachichotała.
- Nie wiedziałem, że przyjdziesz.
Przewróciła oczami.
- Skąd miałeś wiedzieć, skoro miała to być niespodzianka? - spytała retorycznie, a chłopak zaczerwienił się lekko. - Z resztą to ty - oskarżycielsko dźgnęła go palcem. - nie odzywasz się przez kilka miesięcy! Żadnego telefonu! Żadnego listu! Skąd ja mam wiedzieć, czy nie stłukli Cię na kwaśne jabłko i nie leżysz w szpitalu?
Percy zachichotał.
- Dobra, dobra. Spokojnie Court. W następnym półroczu będę pisał tyle listów, że będziesz je przeklinać.
JE LEEST
Courtney Jackson
FanfictieCourt jest trzynastoletnią kuzynką Percy'ego Jacksona, z którym mieszka. Niespodziewanie jednak chłopak wyparowuje w powietrze, a sytuacja w domu wujostwa zmusza ją do ucieczki, na której cel obrała Los Angeles. Nie obeszło się, rzecz jasna, bez par...