9. powrót

698 48 17
                                    

Minęło kilka miesięcy od powrotu ze statku. Wiele rzeczy się pozmieniało. Nie mogę powiedzieć, że na lepsze czy na gorsze.
Annabeth nie odzywa się do mnie odkąd wróciliśmy. Nie mogę mieć jej tego za złe, rozumiem że potrzebuje chwili dla siebie. Nawet jeśli nie odwzajemnia mojego uczucia jestem szczęśliwy, że jest w obozie cała i zdrowa. To że nie odzywa się do mnie nie znaczy oczywiście, że izoluje się od wszystkich na obozie. Początkowo obozowicze, jakby to powiedzieć... byli absolutnie przerażeni na jej widok.

Właściwie już przed tą akcją z Kronosem wiele osób się jej bało, więc możecie sobie wyobrazić co czuli na jej widok po jej powrocie. Na szczęscie bo jakimś czasie jednak zagadała do niej Marie Johnson z domku Demeter. Myślałem, że Annabeth ją spławi, ale okazało się, że pozytywna natura Marie sprawiła, że Mądralińska odzyskała trochę radości z życia. Widziałem nawet jak się zaśmiała. Brakowało mi tego dźwięku. Szkoda tylko, że śmiała się z nią, a nie ze mną.

Gdy inni zobaczyli, że Annabeth wraca do siebie, zaczęło podchodzić do niej coraz więcej osób. Chociaż możliwe, że to Marie kazała im z nią rozmawiać, żeby miała więcej przyjaciół.

Annabeth dosyć mocno się zmieniła. Nie jest teraz taka wygadana jak kiedyś. Jeszcze szybciej się denerwuje, ale robi wszystko, żeby tego nie pokazać, ponieważ nie chce, aby ktoś się jej przestraszył. Większość nawet tego nie zauważyła, była bardzo dobra w ukrywaniu emocji. Ja zauważyłem.

Lucas i Alex pogodzili się i są teraz szczęśliwi razem. Ten pierwszy już mi wybaczył i wrócił do siebie. Lubię patrzeć na to jak szczęśliwie spędzają czas.

W każdym razie, zdecydowałem się skonfrontować z Annabeth. Nie jestem w stanie dłużej udawać. Jeśli mnie nienawidzi, to nic. Chce po prostu wiedzieć.
Nadszedł zachód słońca, więc skierowałem się do drzewa Thalii. Annabeth przebywała tam częściej niż zwykle. Wiedziałem, że tam bedzie.

Nie jestem w stanie opisać moich emocji kiedy tam szedłem. Byłem szczęśliwy, ale też przerażony. Nie wiedziałem jak zareaguje. Nie chciałem, żeby znowu uciekła, nie zasługiwała na to. W końcu tam dotarłem. Zobaczyłem jak siedziała przy drzewie. Miała zamknięte oczy, ale nie spała. Szczerze to nie wiem kiedy ona śpi. Zawsze wygląda jakby czuwała, gotowa na niebezpieczeństwo.

- Annabeth... - powiedziałem cicho. Dziewczyna otworzyła oczy, a ja spanikowałem. Nie spodziewałem się, że tak zareaguję no ale już za późno, żeby zawrócić. Nie odezwała się. Wyglądała na spokojną.
- Ja... - zacząłem mówić - chciałem ci powiedzieć, że... tęsknię za tobą pani Mądralińska. Nie jestem w stanie wytrzymać kolejnego dnia ciszy. Jeśli mnie nienawidzisz, nie szkodzi. Chce po protu usłyszeć twój głos jeszcze raz. Chce sprawić, abyś znowu się zaśmiała. - Annabeth wstała.
- Nie nienawidzę cię Glonomóżdżku. Tak, dalej często jestem zła, kiedy myślę o tamtych wydarzeniach, ale już jestem w stanie to kontrolować.
- To dlaczego się do mnie nie odzywałaś?
- Prawda jest taka, że... myślałam, że to ty nie chcesz ze mną rozmawiać. Koniec końców, próbowałam cię zabić i prawie zniszczyłam świat.
- Nie mógłbym być na ciebie zły. - powiedziałem zdecydowanie. - Poza tym, serio myślałaś, że dałabyś radę mnie pokonać? - żartobliwie przewróciłem oczami. Annabeth się zaśmiała. Czekałem na ten moment tak długo.
- Myślę, że nie miałbyś ze mną szans.

Resztę tego wieczoru spędziliśmy rozmawiając. Czułem się tak jak kiedyś. Mimo, że Annabeth nie była już taka jak kiedyś, rozmowa z nią była dalej tak samo przyjemna. Nigdy nie zapomnę tego momentu. Czułem się lepiej niż kiedykolwiek.

*
*
*
*
*

- Kocham cię, Annabeth
Nastała chwila przerażającej ciszy.
- Ja też cię kocham Glonomóżdżku.

~notka autora~
////// suprise lmao /////





Mogę ją odzyskać/// Percy Jackson/// PercabethTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang