Rozdiał VI

72 1 0
                                    

Weszliśmy do szpitala w którym znajdowała się Beth.Carol i Beth stały koło siebie i były przestraszone.Oddali nam Carol i Beth a my oddaliśmy im zakładnika.
-Chcemy tez Noacha-powiedziała kobieta
-tego nie było w umówię

-Rick mogę iść-powiedział Noach
-Nie! Umowa go nie tyczy -powiedział zaniepokojony szeryf

Wtedy Beth zbliżyła się do kobiety i dźgnęła ją nożyczkami w nogę a kobieta postrzeliła ją w głowę.Patrzyłam z niedowierzaniem co się właśnie  stało nogi miałam jak z waty a po moich policzkach płynęły zły.Rick postrzelił kobietę i wszyscy wyszli  z tego szpitala.Na zewnątrz czekała na nas siostra Beth Maggie.Gdy dziewczyna dowiedziała się co się stało upadła na ziemie i zaczęła płakać.Widziała jak Daryl  niusł Beth na rękach.Próbowałam pocieszyć Maggie ale wiedziałam,ze tak szybko jej nie przejdzie.Pochowaliśmy Beth i poszliśmy spać.

Gdy wszyscy  wstali i zjedli resztki jedzenia które nam pozostało poszliśmy przejść się w poszukiwaniu czegokolwiek.Przeszukiwaliśmy sklep jakieś 10 minut oddalony od nas.Okazało się,że w sklepie było pełno zapasów.Zapakowaliśmy je i poszliśmy  w stronę kościoła.Gdy wróciłyśmy do kościoła zauważyłam biegnącą Enid a za nią dużo szwendaczy idących w naszym kierunku.Michonne zamknęła ich w kościele a my uciekliśmy.Po tej akcji pełnej wrażeń szliśmy wyczerpani prosto przed siebie.Zaczął padać deszcz zauważyłam starą chatę która stała opuszczona w lesie
-Hej!- może przestaniemy tam?-zaproponowałam
-Rick zgodził się i cała grupa pobiegła w stronę chaty.

Położyłam się obok Carla i zasnęłam.Obudziłam się z środku nocy deszcz przestał padać a ja postanowiłam się przejść po lesie.Nikogo nie było wiec nie musiał się martwić,ze ktoś mnie zaatakuje.Oddaliłam się od obozu trochę za bardzo i nie wiedziałam jak wrócić.Popatrzyłam przed siebie i zauważyłam ludzi,którzy gadali o naszej grupie.Słyszałam tylko
-trzeba im powiedzieć.
-musimy do nich iść
-a jeśli nas zaatakują?

Usłyszałam szelest zza moich pleców.Od razu z przyzwyczajenia wyjęłam nóż.Moim oczom ukazał się Carl
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Widziałem cię jak wychodzisz w nocy
-widziałam coś -powiedziałam
-Co?Coś co mogło by nas zaciekawić ?
-Słyszałam jak jakaś dwojga mężczyzn gadało o naszym obozie.
Chodź musimy przekazać to mojemu tacie.

Opowiedziałam wszystko Rickowi,a chwile potem Tara i Maggie zaczęły nas wołać.Była to dokładnie ta dwójka która widziałam.Rick związał ich i zaczął przepytywać.
-Dlaczego o nas rozmawialiście-zapytał Rick
-Chciałem wam przekazać abyście dołączyli do naszej społeczności
-Mów dalej-odparł szeryf
Społeczność nazywa się Alexandria.Koleś mówił,że jest tam ciepła woda i prąd.Z początku w to nie wierzyłam ale po chwili namysłu uwierzyłam,ze to prawda.Rick zgodził się pojechać.Podjechaliśmy pod bramę Alexandrii była ona  duża i wytrzymała.Usłyszałam głos
-wysiąść z aut-powiedziała jakaś straszą kobieta
Spojrzałam się na Carla a kiwną głową,ze mogę wysiąść.Starsza kobieta podeszła do każdego z nas i pytała o imię.Broń mieliśmy  cały  czas przy sobie.
-Wejdziecie -powiedziała

Alexandria wyglądała jak normalna społeczność.Osiedle domów,woda,jedzenie.Było tam dosłownie wszystko.
-nazywam się Deanny a to mój syn Spencer.
-Jestem Rick to Carl,Ellie,Enid,Dean,Glenn,Maggie,Daryl,Lori,Michonne,Shane i reszta
-Idźcie się umyć -powiedziała i zaprowadziła nas do domów
Poszłam się umyć.Nigdy nie cieszyłam się tak z prysznica jak właśnie w tej chwili.Ubrałam się w czyste ubrania i razem z Carlem i naszymi szczeniaki poszliśmy się przejść po osiedlu.Napotkaliśmy tam chłopaka szedł on w naszym kierunku
-nazywam się Ron a wy?
-Jestem Ellie a to Carl
Carl musiał już iść wiec zostałam sama z Ronem.
-Kiedy tu trafiłeś?- zapytałam
-Jakieś 3 mieszczę temu gdy wraz z moją rodziną mieliśmy ogromny problem z szwendaczami.Uratował nas Spencer.
-A ciebie i Carla coś łączy ?
-Tak
-Szkoda jesteś taka ładna.
-nie powiedziała bym -zaśmiałem się pod nosem i poszłam w stronę domu.

Lost lifeWhere stories live. Discover now