33.

7 0 0
                                    

*Charlie*

Trzy minuty brakowało do północy. Charlie pożałowała, że nie wzięła ze sobą nic cieplejszego. Temperatura spadła poniżej zera. Rozejrzała się dookoła. Czy mogłaby wyczarować trochę magii, by się ogrzać? Po chwili jednak zganiła samą siebie.  Co, jeśli jednak ktoś by ją zobaczył? 

Przez kolejne minuty marzła przed wejściem dla Drawling Park. Dlaczego akurat tutaj? Dlaczego o tej porze? 

Zdawało jej się, że słyszy odgłos kroków. Później szelest liści. Wyciągnęła telefon i wysłała wiadomość do brata. Nagle naszła ją myśl, żeby gdyby coś jej się stało... Nie byłaby w stanie nawet się obronić. 

- Sama tu jesteś? - podskoczyła na odgłos znajomego głosu. Obróciła się i ujrzała ciemnowłosego chłopaka. 

- Trevor - mruknęła. W ciemnościach dostrzegła promienny uśmiech na twarzy chłopaka. 

- Co tu robisz o tej porze? I w dodatku sama? - spytał, rozglądając się dookoła. 

- Ja... - zaczęła - Czekam na kogoś.

- Na chłopaka? - spytał po chwili ciszy. Charlie przygryzła wargę i z zawahaniem odparła:

- Szczerze mówiąc... nie mam chłopaka. 

- To super - odparł Trevor i po chwili zbladł - To znaczy... nie to, że super, ale super że nie to, że... 

Charlie się zaśmiała. 

- Chyba rozumiem - mruknęła. 

- Ulżyło mi - zaśmiał się. Dostrzegł, że dziewczyna się trzęsie z zimna, ściągnął z ramion bluzę i opatulił nią Charlie. 

- Nie trzeba - powiedziała. 

- Zamarzniesz - rzucił. 

- Teraz tobie będzie zimno - zauważyła. Trevor znów się zaśmiał. Charlie zbyt długo wpatrywała się w jego szeroki uśmiech, bo nawet nie dostrzegła, że odległość pomiędzy nimi się zmniejszyła.

- Właściwie, to chciałem... - zaczął chłopak, ale w tym momencie oślepiły ich światła reflektorów samochodu. Charlie rozpoznała starego jeepa. 

- To pewnie mój brat - oznajmiła. Trevor wciąż się w nią wpatrywał, gdy zabrzmiał się charakterystyczny klakson. 

- Muszę... - Charlie wskazała kciukiem w stronę samochodu. Poczuła, jak dłoń Trevora prześlizguje się wzdłuż jej ramienia aż do łokcia. Poczuła też mrowienie w koniuszkach palców. 

- Ja... - zaczęła. 

- Charles! - zniecierpliwiony Gin w połowie wysiadł z auta. Nawet z tej odległości dziewczyna była pewna, że jej brat mruży powieki i prześwietla jej towarzysza na wylot. Wyczuwała też bijącą od Gina niechęć. 

- Ja... powinnam już iść... Dzięki za... - ściągnęła bluzę, by mu ją oddać. 

- Zatrzymaj... Przynajmniej będę miał pretekst, by znów z tobą pogadać - oznajmił Trevor i odwrócił się na pięcie, by odejść. Poczuła chłód nocy na skórze, więc znów opatuliła się bluzą. Odprowadziła wzrokiem chłopaka i ruszyła do samochodu. Dopiero będąc bliżej drzwi od strony pasażera, zdała sobie sprawę, że Gin nie jest sam. Postanowiła więc przełknąć dumę i wpakowała się na tylne siedzenie. 

- Spóźniłeś się - rzuciła z wyrzutem. 

- Lepiej później niż wcześniej - mruknął Gin i obejrzał się przez ramię. Charlie już widziała pytania formułujące mu się w głowie, ale nie wypowiedział ich na głos. 

Because I promised (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz