10

309 20 25
                                    

Miesiące na wzgórzu mijały cholernie szybko, ale czułam się bardzo nieswojo, i nie mogłam się zaaklimatyzować. Po prostu tam byłam, pomagałam, gotowałam, ale czułam się taka....normalna. Może i to dobrze? Pytanie czy odejście z Alexandrii wpłynęło na mnie dobrze, czy źle? Z jednej strony czuje, ze tu nikomu nie zagrażam, a z drugiej, ze ludzie z Alexandrii niedługo będą mieli niezle kłopoty.

,,kurwa"

******
Rok później
*******

- Jezus! Ktoś przyjechał! Otworzyć?

Krzyknęłam z podestu przy ogrodzeniu

- tak! Tylko zaczekaj jeszcze chwile niech zdążą wysiąść

Niebieskooki mężczyzna podbiegł do bramy otwierając ją. Ludzie z auta dalej w nim siedzieli. Na zaproszenie czekają czy jak?

Jezus szedł do nich pewnym krokiem. Nagle z samochodu wyszedł ktoś, kogo absolutnie nie spodziewałam się zobaczyć

- znowu się widzimy Rick?
Patrzyłam na wszystko z góry. Mężczyźni podali sobie dłonie

Schowałam twarz w ręce. Nie byłam smutna ani zła ze go widzę. Ja się po prostu bałam. Przez ten rok zdążyłam o nich wszyskich zapomnieć. W sumie to oprócz Carla. Ten patafian ciagle wędrował po moich myślach. Zawsze kiedy spoglądałam na nieśmiertelnik widziałam jego- niebieskookiego bruneta.

Szybko ocknęłam się z zamyśleń I zbiegłam z podestu. Zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę jakiegoś domu.

- Charlotte! Chodź muszę ci kogoś przedstawić !

Zawołał Jezus

- nie sądzę żeby była taka potrzeba, ale dzięki za propozycje!

Usłyszałam kroki za sobą

,,cholera"

Mężczyzna złapał mnie za ramie

- chodź

Przygryzłam policzek od środka

- nie rozumiesz? Nie mogę i tyle
- gowno prawda

Pociągnął mnie za rękę. Stawiałam się, ale to było bez sensu. Był silniejszy.

- musze?

Staliśmy już pod bramą

- tak

Jezus skiną dłonią Do jakiegoś typa. Była tam od roku, a dalej wszyskich nie znałam.

Zacisnęłam powieki. Bałam się. Cholernie się bałam.

Mimo ze powrót do Alexandrii byłby spełnieniem moich marzeń, to nie chciałam tam wracać, ze względu na pewnego bruneta, i pewnego loczka.

Czułam się jakbym stała tam wieczność. Teoretycznie czas mijał normalnie, ale ta brama otwierała się tak wolno. Nie wiem ile tam staliśmy, zapewne 3 minuty, tyle ze ja czułam ze to trwało z 10.

W końcu...zobaczyłam....

- Suzan?

Rick spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Przygryzłam polik od środka. Brzuch bolał mnie od stresu a ja czułam potworny strach. To nie tak, ze bałam się Ricka, ja bałam się jego reakcji.

Uśmiechnęłam się do niego smutno

- hej

Mruknęłam pod nosem nawet już nie patrząc na mężczyznę

- co ty tu robisz?

Zmarszczył brwi

- ja..ja tu mieszkam
- chyba raczej mieszkałaś. Pakuj manatki, wracasz do Alexandrii

Gdyby nie moja duma, i wkurwianie się kiedy ktoś mi rozkazuje, to już dawno byłabym w aucie.

- jesteś tego taki pewny? Mylisz, ze tak po prostu pójdę? Chyba jak odeszłam to miałam jakiś powód, prawda?

Mężczyzna prychnął i odwrócił ode mnie wzrok. Zacisnęłam mocniej szczękę

- okej, nie idziesz To nie idź

Rick już miał się odwrócić i wsiąść

- Nie, Rick czekaj. Zabierz ją—

Wtrącił się Jezus

— po prostu ją zabierz

Uśmiechnął się do mnie lekko

- wsiądziesz?

Rick Spytał ponownie

- ta...

Już miałam wsiadać kiedy nagle poczułam uścisk na moim ramieniu

- widzę ze temperament i duma się u ciebie nie zmieniły. Witaj z powrotem

Uśmiechnął się mężczyzna, po czym zamienił jeszcze pare słów z Jezusem, i sam wsiadł.

,,wracam do domu"

Uśmiechnęłam się pod nosem. Oparłam głowę o ramie po czym zasnęłam

Pov: autorka

🦎Nie myślcie, ze będzie tak kolorowo hshs to, ze Suz wraca, nie znaczy ze wszystko będzie jak dawniej 😏 a przy okazji mam nadzieje ze rozdział się podobał, a i pamiętajcie o gwiazdkach, bo są spoko😂 Do następnego ❤️🦎

Now fear the dead| TwdOù les histoires vivent. Découvrez maintenant