10.

33 3 3
                                    



Gdy gasną światła i Nowy Jork spowija ciemność, na ulicę wyłażą szczury i demony. Małe, brudne gryzonie opuszczają ciepłe i wilgotne kanalizacje i zaczynają swój nocny pochód po mieście. Jedzą resztki rzucone za dnia, drapią, nadgryzają, zagryzają, zakochują się i uprawiają szczurzy seks. Są już żywą tkanką miasta, współlokatorami z którymi trzeba żyć w symbiozie. Albo przynajmniej nie toczyć wojen.

Gdy Amerykę dotknęła fala pandemii i świat musiał się na chwilę zatrzymać, kolonie tych wygłodniałych zwierząt zalały miasto w walce na śmierć i życie o najlepsze kąski. Bo zupełnie jak Nowojorczycy, szczury to mistrzowie przetrwania.


Głuchy odgłos salwy wystrzelonych nabojów z magazynku rozniósł się echem po zimnej piwniczce. Siedem łusek dźwięcznie spadło na podłogę, jedna po drugiej, w idealnych odstępach czasowych. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna podszedł do ściany i nacisnął na niej mały czarny przycisk, który uruchomił dźwignię. Po chwili mechanizm dostarczył dużą kartkę przebitą siedmioma dziurami. Wziął ją i przypatrzył się, kiwając z uznaniem głową.

- No, no, Lea. Imponujące. Siedem strzałów idealnie w to samo miejsce - powiedział mężczyzna. -Wnioskuję, że wcześniej miałaś styczność ze strzelnicą?

- Tak. Mój Padre zamiast bawić się ze mną zabawkami, pokazywał mi Glocki i Hechlery. Szybciej nauczyłam się ładować magazynek niż układać puzzle. 

 Uśmiechnęła się krzywo.

- Panie Stiliński - zapytała po chwili mężczyznę. - Czy Akademia posiada XM25?

- Planujesz wszcząć jakiś konflikt zbrojny? - odpowiedział pytaniem na pytanie i posłał jej rozbawione spojrzenie.

- Co to jest XM25? - wtrąciła się stojąca pod ścianą Amy Brooks.

- Coś, co zostawiłoby z ciebie malinową galaretkę na chodniku - zarechotał Oliver, ściągając wygłuszające słuchawki z głowy. Nacisnął przycisk, aby przywołać swoją tarczę. Skrzywił się analizując wyniki. Lea rzuciła mu rozbawione spojrzenie pełne wyższości i szepnęła głucho "cienias", co on skomentował środkowym palcem wyciągniętym w jej stronę.

- XM25 to najbardziej zabójczy karabin świata, Amy - odpowiedział uprzejmie John Stilinski, ich profesor od broni palnej. - Rzeczywistość dogoniła wyobraźnię i naprawdę zrealizowała wszystkie filmowe wizje z gatunku science-fiction. Ten karabin wyposażony jest w specjalny granatnik, który pozwala strzelcowi na wybranie momentu eksplozji. Czyli wystrzelasz, ale BUM robisz w dogodnym dla siebie momencie. Można oznaczyć miejsce eksplozji w promieniu trzech metrów od wyznaczonego punktu...

- Czy będziemy mogli kiedyś w ramach doświadczenia i nauki skorzystać ze sprzętu? - Lea przerwała mężczyźnie jego monolog. Profesor o broni i jej tajnikach mówił z wielkim namaszczeniem i błogością w oczach, właściwie mógł opowiadać o wszelkich niuansach technicznych i nowinkach całymi godzinami. Nauczeni doświadczeniem wiedzieli, że takie słowotoki należy gasić w zarodku.

- Tak, Lea. Możecie zwrócić się z prośbą do dyrektora Petersona o skorzystanie z naszych zasobów w celach prywatnych. To co, jeszcze jedna rundka? Udowodnisz, że to nie był przypadek? - zapytał zaczepnie dziewczynę, podając jej czarnego glocka.

Szatynka wzięła przedmiot i wsunęła magazynek w pistolet. Przeładowała. Podeszła do wolnej tarczy, stanęła w lekkim rozkroku i uniosła ręce. Poczuła znajomy dotyk metalu pod swoimi palcami. Westchnęła znudzona, jakby musiała wykonać najbardziej prozaiczną czynność na świecie i pociągnęła za spust. Łuski jedna po drugiej spadały pod jej nogi. Dziesięć szybkich strzałów. Tarcza z zarysem postaci podjechała pod stanowisko. Chwyciła tekturę i uśmiechnęła się pod nosem. Podała ją nauczycielowi, który popatrzył na nią i roześmiał się tubalnie.

Fly, little doveWhere stories live. Discover now