Próba cz.4

2.6K 207 34
                                    

Błysk oświetlił mój ciemny pokój, po chwili nastał głośny grzmot a wraz za nim ciche wrzaski małych istot zwanymi dziećmi. Część z tych małych istot siedziała pod łóżkiem druga wtulała się we mnie próbując chyba mnie udusić. Siedziałem tak próbując je jakoś uspokoić co było niemożliwe. Kolejny grzmot wykurzył dwójkę która chowała się pod łóżkiem i wskoczyła wprost na mnie. Dzieciaki przepychały się jakby brakowało miejsca, czasami drapały bądź kopały. Najczęściej jednak to ja obrywałem, ostatni grzmot jednak ich nie wystraszył chyba dla tego że to ja spadłem przez nich na podłogę. Z grobową miną patrzyłem się na to przeklęte okno. Jak ja w ogóle znalazłem się w tej sytuacji.

֊Kilka godzin wcześniej.

Stałem i próbowałem zrozumieć co właściwie do mnie mówią. Herier i jego dwaj bracia usiłowali mnie nakłonić na zajęcie się ich potomstwem do chwili aż nie wrócą. Do momentu w którym nie straciłem kontaktu z aktualną rzeczywistością zrozumiałem że ich żony jak i babka pojechały załatwić sprawy związane z pewną nieruchomością, a ich ojciec pojechał odwiedzić swojego brata. Oni zaś dostali wezwanie od kogoś imieniem Moki i muszą pojechać w trybie natychmiastowym. A to że w dnia wczorajszego postanowiłem ich poznać dało im możliwość wrobienia mnie w opiekuna. No może aż tak bezczelnie tego nie określili tylko owijali w bawełnę ale wiedziałem o co im dokładnie chodzi. Nim zdołałem wypowiedzieć choć jedno słowo bracia Heriera wyszli zostawiając nas samych. Podszedł do mnie i położył swoje ręce na moich biodrach co automatycznie sprowadziło mnie do rzeczywistości, oddaliłem się od niego na kilka kroków na co ten zaczął się cicho śmiać.

-Wiedziałem że to Cię pobudzi -uśmiechnął się, usiadł na schodach. Chwycił moją dłoń i gestem nakazał mi bym usiadł obok niego. -Poradzisz sobie.

-Skąd taka pewność? Nie miałem kontaktu z dzieciakami po za tym nie przypominam sobie bym wyraził na to jakąkolwiek chęć..

-W takich chwilach spróbowałbym Cię czymś przekupić.. niestety nie jestem do końca przekonany czego byś chciał.

-Nie chce niczego tylko..

-Akurat tego zdania byłem pewien. Wybacz że wrabiam Cię w opiekę. To tylko kilka godzin i szóstka dzieciaków.

-Nie było ich więcej?

-Młodsze są z dziewczynami. Weź sobie jakąś książkę i wypuść je na podwórko niech się wyganiają.

-To nie psy..

-To młode szczeniaki które muszą rozładować swoją energie. Jeśli nie chcesz ich wypuszczać to zawsze możesz im puścić jakąś bajkę w salonie. To murowane dwie godziny spokoju. Jeśli będą chciały coś zjeść.. zresztą one znają ten dom lepiej niż ty więc się nie musisz martwić o to. 

-To po co mam je pilnować?

-Po to żeby nie wybiegły z domu albo co gorsza go nie zrujnowały. -Usłyszeliśmy jak trąbią na zewnątrz. Herier tylko głośno sapnął. -Dasz sobie radę, zachowuj się naturalnie.

-Nie wiesz jak się zachowuje naturalnie..

-Wiem -poczochrał mnie po włosach -idę bo ogłuchniemy. Dzieciaki, macie się słuchać wujka Mike'a -zamknął drzwi a ja się odwróciłem. Spoglądały na mnie małe ślepia wypełnione energią na cały dzień. Herier w coś ty mnie wrobił.

Kontrakt  |abo| omegaverse |Where stories live. Discover now