Rozdział 27 |Jedna z gwiazd|

718 40 7
                                    

Jeszcze tego samego popołudnia nasze wojska i polegli Telmarowie, dotarły do wrót zamku, gdzie ku naszemu zdziwieniu tamtejsi ludzie, niezbyt przejęli się losem Miraza i przyjęli nas z dużą serdecznością i radością. Wszyscy radowali się ze zwycięstwa Narnijczyków i już przygotowywali się do obsadzenia Kaspiana na tronie.

Przechodząc między telmarskimi kobietami słyszałam też pogłoski, które mówiły, że od teraz w Narnii, w końcu będzie żyło się im lepiej i tu miały stuprocentową rację. Bowiem od razu po naszym wtargnięciu na zamek, pozbyliśmy się z niego gorliwych sprzymierzeńców Miraza, oczywiście darując im życie, lecz przepędzając z pałacowych murów.  

Wieczorem gdy uporaliśmy się już ze wszystkimi niedogodnościami, Kaspian kazał przygotować dla nas i dla wszystkich uczciwie walczących wystawną ucztę. I przyznam, że był to jeden z najlepszych pomysłów tego dnia, bo mój brzuch był już tak pusty, że odbijało się w nim własne echo. Dlatego też nawet nie czekając na kąpiele, szybko doprowadziłam się w swoich komnacie do porządku i przybierając odpowiedni do okazji strój pognałam jak najszybciej tylko się dało w stronę ogromnej królewskiej jadalni.

♛♛♛

Po przepysznej kolacji, wśród wszystkich panowała głośna i radosna dyskusja. Każdy był podekscytowany i pobudzony dzisiejszym dniem i nie zapowiadało się by ktokolwiek zbierał się już do spania, mimo, że pora była na prawdę późna. Najedzona i lekko przytłumiona, głośnymi krzykami i rozmowami przyjaciół, stwierdziłam, że koniecznie muszę się przewietrzyć. Dlatego też podniosłam się od stołu i dziękując za posiłek, ruszyłam na duży balkon, którego wejście znajdowało się tuż przy jadalni. Wychodząc mogłam dostrzec jak nade mną rozpościerało się ogromne gwieździste niebo. Przysięgam, że pierwszy raz w życiu widziałam by było aż tak piękne.

Chłodny i delikatny wiatr niczym cienki jedwab muskał moją skórę przyprawiając mnie o drżenie. Wbrew pozorom przez to wszystko co się działo te parę godzin i dni temu nie miałam nawet okazji przypatrzeć się narnijskiej przyrodzie i rozpoznać jaka panowała w niej pora roku. Teraz jednak, gdy w końcu zapanował spokój, ład i porządek, mogłam skupić się na bardziej błahych rzeczach. Być może właśnie w ukochanej Narnii panowała wiosna? Chodź mogła być to też i jesień. Liście delikatnie złościły się na dębach, a woda bystro płynęła w strumieniach. Noce i wieczory były już o wiele chłodniejsze niż latem, co mogłam zauważyć dopiero teraz, gdy pozbyłam się z siebie lwiej grubej sierści.

Stojąc praktycznie przy samej barierce wpatrywałam się w krajobraz rozciągający się przed moimi nogami. Czułam, że będę bardzo tęsknić za Narnią, jednak mimo to nie mogłam się doczekać aż wrócę do Anglii. Wbrew pozorom brakowało mi rodziców, dziadków, chodzenia do szkoły i zwykłego, prostego życia nastolatki. O ile oczywiście będę mogła wrócić... Odchodząc stąd zostawiłabym zbyt wiele, przecież miałam wojsko, Kaspiana i jeszcze wiele innych, których nie chciałam zostawiać na pastwę losu. No i nawet nie wiedziałam, co na ten temat myśli Piotr. Może chciał tu zostać?

Z tych głębokich przemyśleń wyrwałam się gdy na moich odkrytych plecach niespodziewanie poczułam coś miękkiego i ciepłego. Energicznie odwróciłam się do tyłu, lecz kiedy zauważyłam za sobą mojego ukochanego, po prostu podziękowałam mu bezdźwięcznie za okrycie i znów wróciłam twarzą do horyzontu. Niebieskooki również nic nie powiedział tylko objął mnie w tali w szczelnym uścisku pozwalając bym oparła głowę o jego klatkę piersiową. W takiej pozycji staliśmy wpatrując się w wesoło migocące gwiazdy. Cisza, którą się obdarzyliśmy była kojąca i pozwalała nam na pełen relaks i wzajemne cieszenie się swoją obecnością.

-Piotruś-zaczęłam przerywając tą upojną chwilę.

-Tak?-odarł i jeszcze mocnej zacisnął uścisk, tak jak by bał się, że gdy tylko mnie puści, znów zniknę na kilka wieków, zostawiając go całkowicie samego.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz