Przebrana w wcześniej wskazaną przez Piotra sukienkę, leżałam wtulona w jego ramiona. Było mi tak dobrze i strasznie cieszyłam się jego obecnością. To właśnie dzięki temu z każdą chwilą uświadamiałam sobie jak bardzo brakowało mi go przez ten cały czas.
-Bardzo za tobą tęskniłam-przyznałam chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Ja też Ellie, strasznie-odparł i przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej składając na moim czole pocałunek.
Jednak ta błoga chwila nie trwała długo i blondyn poluźnił uścisk, podniósł się do siadu i wstał z posłania idąc w kierunku mojej skrzyni.
-Coś się stało?-zapytałam zdezorientowana, lecz ten tylko pokręcił przecząco głową i z uśmiechem uchylił pokrywę skrzyni.
Długo przewracał w niej wszystko do góry nogami, gdy w końcu najwidoczniej znalazł to czego tak uparcie szukał, zatrzasnął pokrywę i ruszył w moją stronę z uśmiechem trzymając coś za plecami.
-Mam dla ciebie coś, co niewątpliwie jest twoją własnością i na pewno chciałabyś to odzyskać-powiedział i otworzył ściśniętą w pięść dłoń a moim oczom ukazały się dwa złote się przedmioty.
-Obrączka!-zachwyciłam się biorąc ją w rękę-Tak długo jej szukałam, o i ametyst-dodałam szeroko się uśmiechając-Dziękuję Piotrze-pocałowałam go w policzek i w trybie natychmiastowym założyłam swoje własności.
-Znalazłem ją w skrzyni w skarbcu-wskazał na złoty okrąg-A o nim to chyba sama powinnaś dobrze wiedzieć. W końcu nie znalazł się na tym drzewie sam z siebie-puścił w moją stronę oczko, na co mimowolnie zachichotałam pod nosem.
-Dałam ci znak-przypomniałam-Jeszcze powinieneś mi za to podziękować Wielki Królu Piotrze-zażartowałam, na co niebieskooki zaśmiał się głośno i niespodziewanie złapał mnie w tali i nie zważając na moje piski posadził sobie na kolanach, zatapiając twarz w moich falowanych długich włosach.
-Jak sobie tylko życzysz moja żono-odparł całując mnie po szyi, co szybko wywołało u mnie napad gilgotek i śmiechu.
-Nie tutaj kochanie-wypaliłam gdy atmosfera między nami zaczęła się zagęszczać, a pocałunki mojego męża stawały się coraz to bardziej namiętne i zachłanne.
Pevensie jęknął niezadowolony, ale posłusznie odsunął się ode mnie na pewną odległość i z miną obrażonego dziecka założył ręce na piersi wpatrując się mnie mnie upierdliwie.
-Ale czemu?-mruknął pod nosem i zrzucił mnie ze swoich kolan na miękki materac, przez co znów nie wytrzymałam śmiejąc się wystarczająco głośno, by słychać mnie było aż u podnóża Ker-Paravel.
-Oj Piotruś-powiedziałam uroczo i doczłapałam do niego na czworaka, by mocno złapać go za szyję-A jak ktoś tu wejdzie. Zuza, Edek a co gorsza Łucja?-zapytałam a jego obrażony wyraz twarzy złagodniał, chyba uznał, że mam rację.
-Ale ja już odbyłem swój post-nie dawał za wygraną i obrócił się do mnie przodem-Czy na tym świecie nie może być chodź jednego miejsca, gdzie w końcu w spokoju będę mógł nacieszyć się swoim skarbem-westchnął odpierając głowę dłońmi.
To właśnie wtedy wpadłam na genialny pomysł.
-W sumie to jest jedno takie miejsce-odparłam zamyślona, w sumie już dawno tam nie byłam i z chęcią znów zajrzałabym w tamte zakamarki.
-Ale Telmarowie nadciągają, nie powinniśmy ryzykować El-mocno to podkreślił i zacisnął usta w wąska linie.
-To nie daleko, dosłownie rzut beretem-próbowałam go przekonać-No proszę cię Piotruś-uśmiechnęłam się szeroko.
BẠN ĐANG ĐỌC
Lioness |The Chronicles of Narnia|
Fanfiction| Część I • II • III | Ellen Willow nigdy nie uważała się za wyjątkową, nie mówiąc już o pięknej, ani odważnej. To zupełnie nie pasowało do osoby, którą była. Mimo to lubiła swoje życie takim jakim było, miała kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaci...