Tak jak się spodziewałam, Arisu znajdował się po drugiej stronie korytarza. Zaczęliśmy powoli podchodzić do odpowiednich drzwi.

-Ty też to zauważyłeś- stwierdził Chishiya kiedy byliśmy wystarczająco blisko. 

-Tak, berek nigdy nie strzelał między piętrami więc coś musiało być na rzeczy. Te drzwi są najbardziej ostrzelane i to pewnie za nimi znajduje się azyl.- wyjaśnił łapiąc za klamkę. 

-Pamiętaj- blondyn wskazał na uciekający czas- jeśli ich nie otworzysz, wszyscy zginiemy.- Brunet odetchnął i przekręcił klamkę, a zamek w drzwiach ustąpił. Popatrzył się na nas i wszedł powoli do środka, za nim podążył blondyn, a na końcu ja. Cicho wyciągnęłam nóż z pochwy i zaczekałam chwilę przy drzwiach. Chłopcy zdążyli już wejść w głąb pokoju gdy ja zauważyłam wychodzącą postać zza ściany.

-Uwaga!- krzyknęłam i skoczyłam drugiemu berkowi na plecy. Ten nie wiedzący co się dzieje zaczął strzelać na oślep. Na szczęście Arisu i Chishiya zdążyli się schować, brunet w drugim pokoju, a blondyn wybiegł z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Napastnik próbował mnie z siebie zrzucić ale wbiłam mu nóż w ramię. Jednak moja przewaga nie trwała zbyt długo ponieważ z całej siły uderzył plecami w ścianę za nami. Spadłam na ziemię z wielkim hukiem, a berek wycelował we mnie. 

*No to kurwa po mnie*

Zamknęłam oczy i zasłoniłam się rękoma. Usłyszałam dźwięk wystrzału i przeraźliwy ból w prawym ramieniu. Szybko złapałam się za nie i popatrzyłam przed siebie. Nie było to możliwe aby z tak bliskiej odległości nie trafił. To co zobaczyłam mocno mnie zdziwiło. Chishiya siedział obok napastnika z paralizatorem w ręce.

-Żyjesz?- spytał szybko na co pokiwałam głową i schowałam nóż do pochwy krzywiąc się lekko z bólu

-Bywało lepiej- mruknęłam i wstałam z podłogi 

-Słuchajcie! Azyl jest w pokoju 406!- usłyszeliśmy zza ściany głos bruneta po czym przypomniała mi się jedna mała rzecz. Ten walony berek nie padł na długo po tym strzale z paralizatora w serialu. Usłyszałam cichy klik.

-Padnij!!- krzyknęłam i zdrową ręką pociągnęłam chłopaka w dół. Tuż nad naszymi głowami przyleciały kule. Z całej siły kopnęłam na oślep do tyłu i o dziwo trafiłam. Szybko się odwróciłam do niego przodem i kopnęłam kolejny raz. Trafiłam idealnie w brzuch przez co się zgiął w pół. Poczułam jak ktoś mnie szarpie za rękaw i ciągnie do wyjścia. 

Oparłam się plecami o niebieskie drzwi i syknęłam. Przeniosłam wzrok na prawe ramię. Widniała tam paskudna dziura. 

-Kurwa!- warknęłam przez zęby- nie mógł trafić trochę wyżej? Tak to by ściana ucierpiała, a nie ja- usłyszałam cichy chichot. Popatrzyłam się z mordem na chłopaka, a ten uniósł ręce w geście poddania.

-Dasz radę?- spytał wstając i podając mi rękę. Kiwnęłam głową i przyjęłam pomoc. Blondyn powoli otworzył drzwi i machając ręką dał mi znak że można wejść. W środku było słychać odgłosy walki co znaczyło że Arisu nadal żyje.

-Choć trzeba mu pomóc- zwróciłam się do chłopaka i ruszyłam w kierunku drzwi od pokoju, a dokładniej do tego co po nich zostało. Gdy byłam już wystarczająco blisko zajrzałam do środka i o mało co nie dostałam kulką w łeb. Wychyliłam się po raz kolejny, a napastnik w tym samym momencie złapał bruneta i próbował w niego strzelić lecz ten przekierował lufę w sufit. Wiedziałam że jak nie zareagujemy to może się to nie miło skończyć dla niego więc skorzystałam z tego że berek stał do mnie tyłem, wyciągnęłam nóż i jak najciszej do niego podbiegłam. Zamachnęłam się i biłam ostrze w bok szyi przez co kiedy go wyjęłam, krew zaczęła lać się strumieniami. Oszołomiony, puścił bruneta i z całych sił próbował zatamować krwawienie. 

Let's play a gameWhere stories live. Discover now