XXVI

39 16 2
                                    

Dzielny Żołnierzu,
szykowny nosisz mundur
uszyty srebrnymi nićmi
poświaty odbitej.

Twoja twarz jest chłodnym odbiciem
na dawnej tafli przejrzystego jeziora.
Wody już nie ma, odbicie pozostało
utkwione w suchym na wiór dnie.

Niegdyś gładką twarz zdobią kratery,
zdrową cerę pełną życia zastąpiła
trupioblada, martwa aparycja...
A oczy to ciemne studnie bez dna.

Pogoń! Czynisz pościg
za swym ideałem,
złotym światłem
rozgrzanym siłą gwiazd.

Męczy Cię to Szacowny Żołnierzu.
Masz autograf, wspólne zdjęcie,
nadruk z nim na koszulce,
nawet jego biografię w miejscu Biblii.

Sypiesz się brokatem,
by błyszczeć jak on.
Próbujesz wytworzyć światło,
takie jakie ma on.

Zamiast tego toniesz w mroku,
znikasz w ciemności,
dopóki zamiast na niego
nie postawisz na siebie.

Stań się kropką wieńczącą przedstawienie.
Laurką dla świata mieszczącego
się w świecie!

Bądź aktorem w teatrze życia.
Nie kamieniem, nie tłem.
Nie kolejnym kopiuj-wklej.
Tego jest za dużo.

(nie)poezja Where stories live. Discover now