Rozdział Dwunasty

560 46 2
                                    

*Sue*
Michael Clifford mnie wkurzał.
Nieodmiennie i stale działał mi na nerwy z mocą i zacięciem godnym wszystkich małych, denerwujących rzeczy na naszym gównianym świecie. Taki właśnie był. I to najbardziej w nim lubiłam… Te bitwy słowne, niewielkie utarczki, kiedy jedno z nas mówiło coś tylko dlatego, żeby zrobić na złość drugiemu. 
Ale to, że nazwał mnie „Złośliwcem” przechodziło wszelkie pojęcie. No bo… Serio? Kto tutaj jest złośliwy? Na pewno nie ja. 
- Złośliwcu? Serio Mike? A ty to kto cholera? Pan Mądrala?- już w trakcie mówienia zdałam sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi. 
- Dla ciebie to póki co jestem Kucharzem, w końcu zajadasz się moim spaghetti. – uciął, ale oczy błyszczały mu nadal lekko tylko tłumioną wesołością.
Po obiedzie wszyscy się gdzieś rozeszli, na dole zostaliśmy tylko ja i Mike. Biłam się z myślami, czy by nie wstąpić do pokoju Peg i jakoś pogadać z nią o bracie, ale Calum nie odstępował jej na krok. Wiedziałam, że jej pomógł i nie chciałam się póki co wtrącać. Na pewno jeszcze zdążę z nią porozmawiać. Cieszyłam się, że jej pomaga. Świadomość, że porywacze mogą okazać się w gruncie rzeczy całkiem przyzwoitymi ludźmi jest naprawdę dziwna, ale jednak miła. Chociaż muszę przyznać, że czułam się nieco zazdrosna, że Hood zajął tak ważne miejsce w jej sercu. To tak, jakby teraz on stał się jej głównym przyjacielem…. Heh… Głupota. 
-Czemu masz taką smutną minę, Złośliwcu?
Not again. Serio? Znowu to przezwisko. 
- Nieważne, ty kolorowołowsy- chwilę się zastanowiłam- bałwanie. – Tak, stanowczo musze popracować nad ciętym językiem. 
- Nie siedź taka smutna tylko podaj mi pilota. Wychodzi na to, że znowu tylko mu zamulamy na kanapie przed telewizorem. 
- Widać mamy smutne życia.
Kiedy właśnie miałam podać mu pilota, nagle złapał mnie za rękę i przyjrzał się jej uważnie. Od razu dostrzegłam na czym skupił wzrok. Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
- Pierścionek? No, no, no…. Moja droga. Wcześniej tego nie zauważyłem.
- Nie twoja sprawa Clifford! – warknęłam
- Ojoj! Nie tak ostro skarbie. Bo się pogniewamy. – uśmiechnął się inaczej, lekko drapieżnie. Ale w jego oczach czaił się dziwny smutek.
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam odpowiadać na pytanie, które musiało za chwilę paść. 
- Kochasz go?
Zaschło mi w ustach i nagle jedyne o czym mogłam myśleć, to szklanka wody stojąc na blacie. Podniosłam się zdecydowana zignorować jego pytanie, ale nie dał mi na to szansy. Znowu złapał mój nadgarstek, czułam ciepło jego dłoni na mojej skórze. Nagle czas jakby zwolnił, nie chciałam się wcale wyrywać, nie chciałam uciekać. Pozwoliłam żeby spokojnie usadził mnie na kanapie obok.
- To przecież całkiem proste pytanie. Łatwiutkie. Kochasz swojego narzeczonego?
- Nie twój zasrany interes!
- Dobrze, spokojnie, spokojnie! Tylko się z tobą droczę. – uniósł ręce w pojednawczym geście. – Jak nie chcesz to nie mów. 
Westchnęłam ciężko. W sumie co mi szkodzi?
- To… Bardzo skomplikowane. Ale… Nie.
- Co „nie”?
- Nie kocham go. I nigdy nie kochałam… Więc jakby tak na to spojrzeć, to całkiem proste.
- To czemu się z nim zaręczyłaś? – patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, w których czaiło się bezgraniczne zdziwienie i coś jeszcze… jakby odraza?
- Jak już mówiłam to… skomplikowane.
- Jak dla mnie to całkiem proste. Chciałaś być z kimś, do kogo nic nie czułaś! Nie rozumiem tego… Jeżeli coś ma jeszcze znaczenie na tym popierdolonym świecie, to tylko miłość. Chociaż sam nie mam z nią dobrych doświadczeń, wiem, że to jedyna rzecz która może dać nam coś wyjątkowego. Albo wszystko spieprzyć. – Wiedziałam, że myśli o swojej byłej dziewczynie, tej, która zostawiła go dla szefa Diabłów. Chciałabym żeby już o niej nie zapomniał. Żeby… Myślał o kimś innym. Najlepiej o mnie. Jezu, jaka ja jestem głupia! Bezsensu… Tylko się w nim nie zakochuj, Sue! Tylko się w nim nie zakochuj…
Nagle zupełnie zmienił wyraz twarzy, spojrzał na mnie łagodniej.
- Wyjaśnij mi, Złośliwcu, tą całą skomplikowaną sprawę.
- To może mi chwilę zająć…
- Mamy cały dzień! Wszyscy coś robią, a my siedzimy tutaj, przed telewizorem. A coś mi się wydaje, ze twoja historia może być znacznie lepsza do jakiejkolwiek durnej telenoweli.
- Albo bardzo podobna – zaśmiałam się.- No ale dobrze, skoro chcesz. Więc, widzisz… Moja rodzina… Jest bogata. Ale nie tak trochę, tylko naprawdę mają kupę kasy, ekskluzywne samochody i wielką wille. To niby trochę średniowiecze ale… Musiałam wyjść za właściwą osobę. Syna zakurwiście bogatych prawników, chłopaka o pełnym portfelu, ale za to pustym mózgu. Bardziej nudnego człowieka chyba nie znał świat… Ale był miły i chyba mnie kochał. A ja… Znudziłam się już ciągłą walką. Po paru latach swatania zgodziłam się, gdy mi się oświadczył. 
- To okropne! Być zmuszanym do małżeństwa! 
Uśmiechnęłam się.
- Więc wy, z tym swoim porwaniem, w jakiś dziwaczny sposób uratowaliście mi życie.
Przynajmniej na pewno sprawiliście, że już nigdy nie będzie nudne.
- Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których nigdy u nas nie znajdziesz. Ale obiecaj mi jedno… Jeżeli kiedyś od nas odejdziecie, a zakładam że prędzej czy później to się stanie, nie wracaj do niego. Zgoda?
Skinęłam głową. Nie mogłabym… Wtedy moja sytuacja była zupełnie, bo… nikogo nie kochałam. Teraz nawet tego nie mogłam być pewna w 100%.

____________________

Hey Hey Hey!

Kilka ogłoszeń parafialnych :)

Po pierwsze, chciałam Was uświadomić, że "Widmo" jest pisane wraz z @elanor97.

Po drugie, WIELKIE DZIĘKI ZA 1,8K WYŚWIETLEŃ, MATKO JESTEŚCIE CUDOWNI <3

Po trzecie zaznaczam, że nie mam pojęcia, jak rozdziały będą się pojawiać, bo to nie zależy jedynie ode mnie, ale także od @elanor97. Chodzimy do osobnych szkół, więc różnie mamy plany i czasami po prostu konsultujemy się przez internet, więc proszę, zrozumcie. Chcemy bardzo dobrze, ale szkoła, jak to szkoła, wszystko przytłacza i czasem po prostu nie mamy czasu. Na serio.

Jeszcze raz wielkie dzięki i do kolejnego <3

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz