Rozdział Szósty

608 49 4
                                    

*Sue*

            Byłyśmy już od jakiegoś miesiąca zamknięte w naszym ekskluzywnym więzieniu,. Wszystkie dni były bardzo podobne: budziłyśmy się rano i schodziłyśmy na śniadanie, przy stole wszyscy się przekomarzali, śmiali i cieszyli, w ogóle zachowywali się jak jedna wielka szczęśliwa rodzina. Nas też usiłowali w to wciągnąć. Calum zawsze zagadywał nas radośnie, jakby nic się nie stało, jakby wcale jakiś czas temu nas nie porwali i nie wywieźli w bagażniku samochodu do tego ociekającego bogactwem mieszkania. Jakby wcale nie byli niebezpiecznymi kryminalistami. Czasem nawet chciałam w to uwierzyć… Ale jedno spojrzenie na niechętnego Luke’a działało jak kubeł zimnej wody.

            Potem siedziałyśmy zamknięte w pokojach, każda we własnym, żebyśmy przypadkiem nie opracowały jakiegoś „genialnego” planu ucieczki. Dali nam książki, ale rzecz jasna żadnego dostępu do Internetu. Za „dobre sprawowanie” pozwalali nam czasem pooglądać z nimi telewizję w salonie.

            Teraz właśnie siedziałam na granatowej, mięciutkiej kanapie obok Mike’a, który machinalnie przerzucał kanały. Peggy zajęła miejsce w fotelu, podkuliła nogi pod brodę, i przyglądała się wszystkim swoimi wielkimi oczami. Uśmiechnęłam się do niej, odpowiedziała tym samym. Mówią, że człowiek może się od przyzwyczaić do wszystkiego. Nawet do swoich porywaczy… Tym bardziej, jeżeli tratują nas w miarę w porządku. Naprawdę, homo sapiens ma w sobie wiele z karaluchów. Najbardziej chyba tą chorobliwa wręcz chęć przeżycia, przetrwania. Dlatego właśnie, chociaż widziałam, że drzwi wyjściowe są lekko uchylone, nadal siedziałam spokojnie i gapiłam się na telewizor.

            Do salonu wpadła cała banda: Calum, Ashton i Luke. Spojrzałam na nich zaciekawiona. Mike zerwał się momentalnie i pobiegł do swoich przyjaciół. Już od jakiegoś czasu wydawał się lekko podenerwowany, oczy świeciły mu podnieceniem i czymś jeszcze… jakby gniewem?

            Zaczęli szeptać coś cicho w ogóle nie zwracając na nas uwagi. W pewnym momencie Mike nie wytrzymał i krzyknął:

- Ja tą sukę to chyba…!

- Ciiii!!!!!!!! – zrobiła jednocześnie cała grupa. Mike się chyba lekko zawstydził, ale dalej był wyraźnie zdenerwowany.

            W pewnym momencie Ashton zaszczycił nas spojrzeniem. W końcu raczyli przypomnieć sobie o naszym istnieniu!

- Co tam dziewczynki? – spytał z nieco sztucznym uśmiechem. – My sobie pójdziemy na jakiś czas, ale nie martwcie, nie zostaniecie same! Mike obiecał że dotrzyma wam towarzystwa. Prawda, Mike?

- Tak, tak- kolorowowłosy odparł z lekkim roztargnieniem

- A gdzie idziecie? – rzuciłam zdumione spojrzenie Peg. Chyba nie powinna była o to pytać…

Ale Ash tylko uśmiechnął się pobłażliwie.

- Tam, gdzie takie grzeczne dziewczynki jak wy nigdy nie chciałyby się znaleźć. Do osobistej kryjówki Diabłów. Chcemy im pokazać, kto tutaj naprawdę rządzi. – uśmiechnął się paskudnie. – Trzymajcie za nas kciuki.

- Nawet w piekle jest milej- mruknął pod nosem Cal, ale też zaczął zakładać kurtkę. Wszyscy zasalutowali jeszcze Mike’owi na pożegnanie i wyszli. Jak żołnierze…

           

*Peg*

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz