Rozdział Trzeci

745 59 8
                                    

*Sue*

  Silne promienie słońca zmusiły mnie do otwarcia oczu, czego po chwili pożałowałam i z powrotem je zamknęłam. Odwróciłam głowę w drugą stronę i powtórzyłam czynność. Piekielny ból pulsował w mojej głowie i nie za bardzo wiedziałam, co z tym zrobić. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam przed sobą wysokiego chłopaka w poczochranej fryzurze. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jego włosy nie były koloru... Właściwie kilku odcieni fioletu?

Potrzebowałam chwili, by uświadomić sobie, co tak naprawdę się stało. Już dawno przestałam panować nad swoimi emocjami. W jednej chwili przypomniałam sobie o swojej rodzinie... o Mike'u, moim młodszym bracie, którego nienawidziłam, ale kochałam... Z nim mogłam wszystko obgadać i wyżalić się, gdy rodziców oczywiście nie było w domu, albo nawet byli, ale mieli mnie głęboko gdzieś. Owszem, był jak wrzód na dupie, gdy coś chciał i zawsze mi przeszkadzał, gdy chciałam na spokojnie czytać książkę, lub pisać kolejne opowiadanie.... Ale mimo wszystko to mój młodszy brat, którego kocham...

Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, aż poczułam wbijające się w skórę paznokcie. Nagły przypływ złości przyprawił mnie prawie o wybuch, jednak ostatkami sił się powstrzymałam.

- Gdzie ja do cholery jestem?! I gdzie jest Pegg?! - Warknęłam.

Chłopak spojrzał z politowaniem na mnie, po czym zerknął przez okno. Mijały sekundy, a może nawet i minuty, nie wiem... Było to mało ważne w tej chwili. Zaczęłam panikować i chyba nigdy nie czułam się tak strasznie. Zamknięta w pokoju z jakimś gościem. Sama w niewiedzy, gdzie moja przyjaciółka i rodzina...

- Nic jej nie jest- odezwał się nagle chłopak. Ta. Super. Dużo mi to daje, po prostu. Ja się pytam GDZIE ONA JEST a nie, co jej dolega. Frajer.

- Żądam wyjaśnień- znów warknęłam.

- Obawiam się, że w tej chwili jest to nie możliwe- rzucił chłopak.

- Nie obchodzi mnie to. Chcę do mojej przyjaciółki i do mojego brata- odparłam.

Chłopak zlustrował mnie, po czym wyszedł z pokoju.

- No nie wierzę- mruknęłam do siebie, podnosząc się z podłogi i rozglądając po pomieszczeniu.

   Byłam najprawdopodobniej w jakimś apartamentowcu. Pokój był duży, bardzo przestronny. Ściany były błękitne, a sufit biały. Kontrastem bardzo pasowały. Meble poustawiane były praktycznie, czyli łóżko przy oknie, na przeciwko niego duży regał z uzupełnionymi książkami. Obok lampa, oraz wygodny fotel ze stolikiem przy boku. Po przeciwległej stronie znajdowała się szafa oraz drzwi. Pewnie do łazienki. Nie wiem... Zaraz za nimi kolejne, w których właśnie chłopak zniknął.

Pozbierałam myśli i podbiegłam do drzwi. Zaczęłam szarpać za klamkę, jednak na marne... Zamknął mnie skurwysyn... Co jest nie tak?! Dlaczego oni nas przetrzymują?! Dlaczego nie puścili nas wolno!? Przecież nie poszłybyśmy na policje... Dobra... Poszłybyśmy... I WSZYSTKO BYŚMY WYGADAŁY. A, co!

Podeszłam z powrotem do okna i spojrzałam na piękny widok. Nie wiem, w jakim mieście byliśmy... Nie widziałam jeszcze nigdy tej strony Sydney... A może to nie Sydney... Nie wiem już nic... Tak, więc widok morza rozciągał się na całej szerokości. Było piękne... Plaża była pusta, mimo że słońce raziło swoimi promieniami... Nie mogliśmy być w Sydney...

W tym momencie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Momentalnie się odwróciłam i znów zobaczyłam tego samego gościa, którego widoku miałam dość.

- Piękny widok, co?- rzucił, podchodząc i uśmiechając się.

Prychnęłam w odpowiedzi i z niesmakiem na niego zerknęłam.

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz