Rozdział Trzynasty

507 42 5
                                    

*Peg*
Przebudziłam się. Położyłam się wcześniej, bo dolegał mi niemiłosierny ból głowy, więc stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie przespanie się.
Zerknęłam na zegarek. Było po drugiej. Dotknęłam stopami lodowatej posadzki i podeszłam do okna, otwierając je. Gwiazdy migotały w nierównym rytmie, a księżyc w kształcie rogalika przykuwał moją uwagę. Ani jednej chmurki, po prostu cudownie. Jeszcze ten ocean…
Ugh, ratunku! Czemu tu jest tak pięknie! 
Mój brat uznałby to za wariactwo, już nie wspomnę o moim chłopaku, Danielu…
Czy to wszystko ma jakikolwiek sens? Cokolwiek?
Czemu do nich nie dzwonię? Dlaczego ich nie powiadomię, co się dzieje? Zajęliby się tą sprawą… To tylko chwilka na wybranie numeru…
Nie. 
Nie mogę.
Nie będę do nich dzwonić i nie złamię się. czemu? Bo chce ich chronić i lepsze będzie to, że się nie dowiedzą, co się dzieje, co prawda po zachowaniu Toby’ego nie wiem, co mam myśleć. Dlaczego ode mnie uciekł?
Piekielne wspomnienia wróciły. Znów zaczęły mącić w mojej głowie…
Oderwałam się od okna i zeszłam na dół do kuchni. Gdy w końcu znalazłam szklankę, nalałam do niej wody i upiłam łyk. O mało się nie zachłysnęłam, słysząc kroki na schodach. 
Kucnęłam, chowając się za blat i opierając się o niego plecami.
- Jak myślisz, ile jeszcze wytrzymasz?- Usłyszałam Luke’a.
- Nie mam pojęcia… Już kilkakrotnie o mało nie straciłem kontroli nad sobą… A ona… Ona sprawia, że moje pragnienie skacze o dwieście procent wzwyż.
- I co teraz? Ukąsisz ją?
- Nie, nigdy w życiu jej nie skrzywdzę! 
Luke się zaśmiał.
- Co cię tak bawi?
- Nie, nic… Mówisz, że nigdy w życiu, jak ty nie żyjesz od dawna.
- Tak, Hemmings, naprawdę… Jesteś żałosnym Łowcą.
- Ale Łowcą, a nie w…
- No, dawaj, powiedz to. Zawsze przychodzi ci to z trudnością.
- Po prostu nie mogę się pogodzić z tym faktem.
- Faktem, huh? Jestem wampirem Luke, pogódź się z tym.
- Wiem, Ashton…
To sen. Proszę, to jest jakiś głupi sen. Zaraz się obudzę… Muszę! 
Nic nie zrozumiałam z tego wszystkiego. Okej, wszystkie te nadprzyrodzone istoty żyją w książkach, ewentualnie są rozpowszechniane przez opowieści i nic więcej! Są tylko wymysłem ludzi. 
Okej, wierzę w duchy, ale nie w wampiry, czy jakieś wilkołaki jak w „Zmierzchu”…
Gdy głosy ucichły, szybko znalazłam się w pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.
Odstawiłam szklankę i weszłam pod kołdrę. 
Nie mogłam zasnąć. Moją głowę zaprzątał jeden osobnik. Imieniem Ashton Irwin i nic nie wskazywało na to, że ją opuści.
***
- Budź się Peg- Usłyszałam nad sobą.
Westchnęłam ciężko, przekręcając się na drugi bok.
- No, dawaj dalej, no…. Taki ładny dzień dzisiaj- Sue nie dawała za wygraną.
- A, odczep się do diabła, daj mi spać- Warknęłam- Jest tak wcześnie rano…
- Hmm… No, dobrze… Skoro dwunastą nazywasz ranem, to zobaczymy, co będzie dalej…- Rzuciła Sue.
- Oh, ogarnij się i złaź ze mnie- Wzięłam rozmach i z całej siły pociągnęłam kołdrę.
W pokoju rozległ się rumor, ale nie przejęłam się tym, bo wiedziałam, że Sue się nie stało.
- Ej! To było nie fair moja droga! - Żachnęła się, podnosząc z podłogi i podchodząc do okna. Energicznie odsłoniła zasłony, a światło słoneczne zaczęło niemiłosiernie razić moje oczy- Będę u siebie.
- Ja pierdole- Zakryłam się kołdrą, odwracając na drugi bok- Nienawidzę cię…
- No wstawaj, nudna się robisz- Usłyszałam w odpowiedzi. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby to była Sue.
- Spieprzaj Ashton- Rzuciłam, zamykając oczy i mając wszystko gdzieś.
- Zaraz zobaczymy, czy powiesz to za chwilę.
- Co?- Zdziwiłam się, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć, jak chwycił mnie za nogę i ściągnął z łóżka- CO DO LICHA?!- Krzyknęłam, siedząc na podłodze i patrząc na nich z mordem w oczach.
- Mamy trochę spraw do załatwienia- Rzucił podając mi rękę. Wstałam o własnych siłach i wymijając Irwina, szturchnęłam go ramieniem.
-Mmm… Agresywna… Lubię agresywne…- Mruknął, przyciskając mnie do ściany.
- Puść mnie- Warknęłam, próbując się wyrywać.
Część mnie chciała go w tym momencie spoliczkować, a druga właśnie na odwrót. Chciała, by ta chwila trwała w najlepsze. Jego hipnotyzujące spojrzenie było nie do zniesienia. Stałam, jak sparaliżowana, wpatrując się w jego orzechowe oczy. 
- Czy mógłbyś…
- Co? Przeraża cię to?- Przerwał mi, przybliżając swoją twarz do mojej.
- Nie- Odparłam- Ale…
- Ale pragniesz tego? Kręci cię moje spojrzenie? 
- Ashton…- Próbowałam dojść do słowa, ale na nic.
- Podobam ci się?
- Ashton, proszę… 
- Peg, ja też proszę…
- O co?- Zdziwiłam się.
- O odpowiedź. Podobam ci się?
Ciarki przeszyły całe moje ciało. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie poprzedniej nocy i ostatnich wydarzeń.
Wykorzystałam nieuwagę Irwina i przeszłam pod jego ramieniem, schodząc czym prędzej na dół.
- Słoneczko się obudziło, proszę, proszę- Rzucił Calum, krzątający się w kuchni.
- Ile masz jeszcze dla mnie ksywek?
Hood podszedł do mnie, niemal stykając się z moim ciałem.
- Nie masz pojęcia ile, ale wystarczająco- Szepnął.
- DOSYĆ!- Odepchnęłam go z całej siły. Wpadł na Irwina, który zdezorientowany pojawił się w progu kuchni- CO WAM DO CHOLERY ODWALIŁO?! 
- Ale czemu krzyczysz?!- Usłyszałam za sobą Clifforda.
- Bo od samego rana nadużywają mojej przestrzeni osobistej- Warknęłam.
- Rana?- Irwin zabawnie podniósł brew.
Tym razem nie dam mu za wygraną. Co to, to nie.
Podeszłam do niego i niemal zderzając się nosami oznajmiłam:
- A zwłaszcza ty nadużywasz mojej przestrzeni osobistej. Jeszcze jeden krok, a nie wiem, co ci zrobię.
Wyminęłam ich i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej miskę, nasypałam sobie płatków i zalałam je mlekiem.
Tak oto z przygotowanym śniadaniem, poszłam do jadalni, gdzie usiadłam obok Nany.
- Boże, co za idioci- Mruknęłam pod nosem.
- Przyzwyczaisz się, spokojnie. Są znośni- Odparła.
- No, nie jestem tego taka pewna- Rzuciłam.
- A co? Coś się stało?- Zdziwiła się.
- Ashton się do mnie lepi.
- Podobasz mu się, nic na to nie poradzisz- Mrugnęła do mnie.
- Przestań, proszę cię… 
- No, co? To jakaś tajemnica?- Zdziwiła się.
- Tajemnic to tu chyba sporo jest- Rzuciłam.
Dziewczyna na moje słowa aż się wzdrygnęła.
- Mów, co wiesz- Powiedziała.
- Słucham?
- Oh, no nie rób z siebie idiotki. Skoro tak mówisz, to znaczy, że wiesz, ale ile… 
- Nic nie wiem, bo nikt mi nic nie powiedział, więc co mam wiedzieć- Odpowiedziałam.
- Czyli nie wiesz, że Cal jest Czarodziejem, Michael wilkiem, Luke Łowcą, a Ashton…- Irwin zacisnął dłoń na ustach Nany.
- KURWA! POJEBAŁO CIĘ?!- Krzyknął i puścił brunetkę.
- No zasługują na poznanie prawdy debilu. Porywasz je, a potem nimi manipulujesz? Grasz nie czysto. Jak ci się podoba, to powinieneś jej powiedzieć, a nie wszystko ukrywasz- Wygarnęła mu Nana.
- Wyjdź- Warknął Irwin.
- Z przyjemnością- Odpowiedziała dziewczyna i opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie i Ashtona samych. 
Kurwa. Znowu.
- Ja…- Zaczął się jąkać- Przepraszam za nią, coś ją poniosło, nie wiem. Ostatnio graliśmy w taką grę, gdzie były wilkołaki, czarodzieje…
- Ashton- Urwałam- Nie musisz kłamać, wiesz? Słyszałam twoją rozmowę z Lukiem w nocy, a teraźniejsza sprzeczka jeszcze bardziej potwierdziła to, co działo się w nocy.
- Jakim cudem…- Zszokowany Irwin oparł się o blat stołu.
- Musiałam się napić wody, więc zeszłam na dół.
- Ja pierdole…
- Nie pierdol, bo dzieci zrobisz- Rzucił Michael, wchodząc do pomieszczenia- O której wychodzimy?
Ashton stał, jak zaczarowany. Jakby nie wiedział, co się właśnie dzieje.
- Peg?
- Co?
- Czy możesz zostawić mnie z Ashtonem samych?
- Już mnie nie ma- Uśmiechnęłam się do niego.
Poszłam na górę, bo przecież paradowałam w głupich krótkich spodenkach i jakiejś koszulce z logo zespołu punkowego.
Gdy siedziałam przed lustrem, drzwi do mojego pokoju się otworzyły, nie pojawił się w nich nikt specjalny.
- Czego chcesz?- Zapytałam stojącego w progu Ashtona.
Chłopak podszedł niepewnie w moim kierunku, jakby się wahał.
- Przeprosić- Oznajmił- Chcę przeprosić za to wszystko.
Automatycznie się odwróciłam w jego stronę.
- Za co? Za to, że mnie porwałeś, czy za to, że ukrywasz wszystko nie wiem po co? A może za to, że i tak prędzej, czy później się znudzisz.
- Przestań! Po prostu przestań, dobra? Nie mówiłem, bo chciałem cię… Was chronić przed tym wszystkim… Ale kurwa oczywiście coś musiało pójść nie tak i się zjebało.
- Nie, Ashton. Nic się nie zjebało. Po prostu Nana ma rację. Nie uciekniesz przed tym, chociaż nie wiem, jak bardzo chciałbyś nas wszystkich chronić. Doceniam to Ashton, tylko zawiodłam się, bo czekałam na te cholerne wyjaśnienia, wiesz? I jakoś moja nadzieja powoli umiera, co mnie niepokoi…
- Wszystko ci wyjaśnię, naprawdę. Tylko musisz mi zaufać, proszę… To nie jest takie proste… Daj mi czas, a ja ci dam wyjaśnienia…
- Ashton… 
- Proszę…
- Dobrze… Jeśli to, co mówiłeś do Luke’a było prawdą, to dam ci czas… Tylko zrozum też moją sytuację. Nie jest mi łatwo. Odciąłeś mnie od najbliższych, więc nie oczekuj ode mnie, że pstrykniesz palcem i ot tak ci zaufam. Nie. Nie jestem zabawką Ashton.
- Wiem Peg. 
Podeszłam do okna i wpatrywałam się ocean. Tak pięknie lśnił.
Myśli przebiegały przez moją głowę szybciej, niż prąd. Dałabym sobie rękę uciąć, gdyby tak właśnie było.
- Peg?
- Tak, Ashton?
- Poszłabyś ze mną na bal?
To było chyba ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam.
- Bal?- Zdziwiłam się.
- Bankiet dla bogaczy… Zresztą… Jak wolisz… Ale musimy tam być… 
Zaczęłam się zastanawiać.
- To jak?
- Um… No, dobrze, ale tylko wtedy, gdy Sue pójdzie z Michaelem.
Irwin się szeroko uśmiechnął.
- Masz to, jak w banku.
Boże, dlaczego ten chłopak tak bardzo mąci mi w głowie… Dlaczego nigdy nie może być tak łatwo…

_________________

Jesssssssst! W końcu  :D Pechowa trzynastka! Duuużo zamieszania, co? Wena opuściła i po prostu nie było, jak pisać, ale jest. Za pomocą tej oto piosenki (w załączniku) powstał rozdział trzynasty!  Cieszymy się bardzo z ponad 2K wyświetleń, matko jak ta liczba szybko rośnie! Chciałam Wam wszystkim podziękować, że jesteście i że dzielnie czekacie na kolejne rozdziały, ale ta liczba pokazuje właśnie, że warto. Tak, więc cóż... Do kolejnego <3 

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz