Rozdział Piąty

569 53 10
                                    

*Peggy*

Usłyszałam krzyk Sue, dochodzący z korytarza. Momentalnie poderwałam się z podłogi, gotowa biec jej na pomoc. Już chciałam chwycić klamkę, ale ktoś zrobił to przede mną. Odsunęłam się, by nie dostać drzwiami.

  Przede mną stał jeden z tej gangsterskiej bandy, piwnooki przystojniaczek, skurwysyn. Prychnęłam na jego widok, przewracając oczami.

- Twoja kumpela myślała, że może uciec, ale coś jej nie wyszło. Mam nadzieję, że nie jesteś taka głupia i nie planowałaś czegoś takiego.

- Pieprz się- Burknęłam pod nosem.

Aston się zaśmiał, jakbym przed chwilą opowiedziała mu jeden z lepszych dowcipów, jakie w życiu usłyszał.

- Boże, co za idiotki! One na serio myślą, że się stąd wydostaną!?- Dobiegł nas głos Clifforda.

- Dobra, ogarnij się, sam byś uciekał, będąc na ich miejscu- Odparł mu Calum.

- Irwin, Nana wróciła- Poinformował nas (właściwie Ashtona), Michael.

- Dobra już idę- Odpowiedział mu chłopak, kierując się do drzwi, jednak przypomniał sobie o czymś i cofnął się- Trzymaj. Zadzwoń, ale Hood będzie cię pilnował- Rzucił mi komórkę i wyszedł, zostawiając mnie i Caluma samych.

   W pokoju panowała głucha cisza. Cal wpatrywał się we mnie, jakby oczekiwał jakiejkolwiek reakcji.

- Nie zadzwonisz?- Zapytał, przekręcając głowę na bok.

- Nie, póki tu jesteś- Odparłam po zastanowieniu się.

Szatyn się zaśmiał, po czym podszedł do mnie.

- Jak będziesz dalej taka, to na pewno nie będzie lepiej- Szepnął.

- A wyobraź sobie. Jeśli cię porywają, okazuje się potem, że osoba której mogłeś zaufać, a nawet zacząłeś ufać, jest wśród tej paczki, która odpowiada za twoje porwanie, wywożą cię na drugi koniec miasta, albo i jeszcze dalej, a w dodatku nie chcą cię jeszcze wypuścić, to jak sądzisz, Calum, jakbyś się zachował na moim miejscu?!- Wybuchłam.

  Nawet nie poczułam, jak łzy spływają mi po twarzy. Byłam w rozsypce.

- Dlaczego?- Wyłkałam.

Hood podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, ale zaczęłam się szarpać.

- Ciiii- Zaczął mnie uspokajać.

- Dlaczego? Dlaczego ty? Zaufałam ci Cal… Myślałam, że jesteś inny.

- Ja… Przepraszam, ale to nie moja wina. Ty… Nie rozumiesz.

- Masz rację, kurwa! Nie rozumiem! Nie rozumiem Cal i chyba nie chcę nawet próbować. Jeżeli chociaż trochę różnisz się od tej zgrai, wyjdź!

- Ale…

- WYJDŹ!- Wrzasnęłam.

  Zrezygnowany odwrócił się w kierunku drzwi, ale kiedy już miał przekroczyć próg, spojrzał na mnie po raz ostatni ze smutkiem i jakby bólem.

- Przepraszam Peg… Naprawdę cię polubiłem.

 Nie odpowiedziałam.

Drzwi zamknęły się z trzaskiem i znów zostałam zupełnie sama w pięknym pokoju, mojej własnej klatce. Resztką sił opadłam na łóżko. Powieki mi opadły i oddałam się w objęcie Morfeusza.

***

 Obudziły mnie pokrzykiwania i śmiechy dobywające się gdzieś z korytarza. W pierwszej chwili nie miałam pojęcia, gdzie jestem. W środku łudziłam się, że leżę w swoim łóżku, a głosy dochodzące do moich uszu należą do brata i jego znajomych. Prawdę, boleśnie uświadomił mi dotyk delikatnej, jedwabnej pościeli. Mnie na taką nie byłoby w życiu stać.

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz