Rozdział Czwarty

603 57 10
                                    

   Chłopak wyszedł wściekły, darząc mnie wrogim spojrzeniem.  Nie zważałam na to. Póki, co całkowicie skupiłam się na tym, że się duszę... I nic nie wskazywało na to, że ma mi się polepszyć. Każdy oddech był jak skarb, który jednak jakaś niewidzialna siła brutalnie mi wyrywała. Czułam się jak wyrzucona na brzeg ryba, z każdą chwilą coraz słabsza. Czarne mroczki zaczęły mi latać mi przed oczami.

- Shit, shit, shit, shit!- Powtarzał wciąż nerwowo brązowowłosy chłopak krążąc bez sensu po pokoju.

-Trzymaj się... dziewczyno! Powiedziałbym twoje imię, ale go nie znam niestety... I za pewne nie poznam... Znaczy nie to chciałem powiedzieć. Kurwa, nieważne, po prostu wytrzymaj! Luke potrafi naprawdę szybko jeździć! Cholera, że też nie ma tutaj Nany... Ona z nas wszystkich najlepiej zna harleye, potrafi śmigać po drogach jak duch...

- Zabierz... mnie... do Sue...- Wycharczałam, coraz mocniej się czerwieniąc. Brakowało mi powietrza.

- O hola, hola dziewczyno! Nie będę cię teraz nosił, bo na pewno nam tutaj wykitujesz. Zaraz ją przyprowadzę. Mam tylko jedną prośbę. Nie uduś się do tego czasu! A i nie próbuj żadnych numerów. Jeżeli to jakaś ściema, to obiecuję, zatłukę cię własnoręcznie.

            Wyszedł szybko i usłyszałam jeszcze tylko jak pokrzykuję na stojących w sąsiednim pokoju chłopaków. Jeden z nich zapytał:

- Żyje?

- Żyje, żyje, przynajmniej póki, co. Chce żeby przyprowadzić do niej tą drugą... Co mi szkodzi, raczej nie będą mogły nic zrobić.

            Po chwili wrócił, prowadząc przed sobą Sue. Od razu do mnie dopadła i złapała za rękę,

- O Boże!- krzyknęła- Co ci skurwiele ci zrobili?!

- Hej, spokojnie dziewczyno, spokojnie! To nie nasza wina. Tylko astmy. Przecież wiesz, że twoja przyjaciółka ma tą pieprzoną astmę! Dlaczego cholera nie mogliśmy trafić na jakieś zdrowe, głupie dziwki, które nie przeszkadzały by nam swoimi chorobami! Astma, cholera jasna.

           Był wyraźnie zdenerwowany. Wciąż krążył po pokoju, jak zwierze zamknięte w klatce.

- Nie martw się- szeptała cicho Sue- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Musimy tylko poczekać aż przyniosą ci inhalator. Nie zabili nas wcześniej, nie pozwolą ci, więc umrzeć teraz. Nie martw się, jestem obok. 

            Nie wiem ile czasu minęło, ale dla mnie każda minuta ciągnęła się niczym godzina. Z coraz większym trudem łapałam oddech, robiło mi się ciemno przed oczami.

    Ashton biegał po pokoju. Nie wiedział za bardzo, jak ma się zachować, podczas gdy Sue pomogła mi usiąść, bo leżąc, miałam większe napady kaszlu.

- Chcę... D...Do... Domu- Szepnęłam do Sue. Spojrzała na mnie pocieszająco. To jedyne, co mogła w tej chwili zrobić.

- Wiem... Ja też Peg...- odpowiedziała.

   Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi, po czym Luke wpadł do pokoju z małą siateczką w dłoni. Rzucił w kierunku Ashtona mówiąc:

- Już! Udało mi się! Daj to tej cholernej dziewczynie, żeby nam tu nie zdechła.

  Tak, bardzo miłe z jego strony, że się tak troszczy. Już chyba na serio wolałabym „zdechnąć" niż być obok niego w tej chwili i patrzeć na jego niewyparzoną mordę.

Chłopak wyciągnął z torebki lek, po czym rzucił w moim kierunku.

- Trzymaj- powiedział, po czym podszedł do okna i otworzył je na oścież.

Widmo || 5SOS ||⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz