Rozdział 18.

801 51 4
                                    

Caroline

To już dziś. Ten wyjątkowy dzień w wiosnę, którego wyczekuję co roku jak małe dziecko. Podejrzewacie już coś? Dziś jest 11 kwietnia, czyli moje 18 urodziny. Jestem dzisiaj pełnoletnią kobietą! Tak bardzo się cieszę, jedyne co mnie smuci to fakt, że nadal jestem u Brooks'a, nie we własnym domu. Jednak nie będę się dziś smucić i użalać nad swoim losem, dziś jest mój dzień i nic go nie zepsuje. Wyszłam rozpromieniona z łazienki i w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę. - odpowiedziałam cicho, ale na tyle głośno by osoba za drewnianą powłoką mnie usłyszała.
- Wszystkiego najlepszego księżniczko! - w moim pokoju znalazł się Jai. Zasłoniłam usta szczęśliwa i zdziwiona.
- Pamiętałeś. -szepnęłam, a oczy mi się zaszkliły. On pamiętał o moich urodzinach, pamiętał.
- Jak mógłbym zapomnieć? Kończysz dziś 18 lat! Wkraczasz w dorosłe życie, w którym ci pomogę. - poruszył zabawnie brwiami, a ja się zaśmiałam. Brunet również się zaśmiał i dopiero teraz zobaczyłam, że w dłoniach trzymał pudełko. Nie było duże ani małe, obwiązane niebieską wstążeczką, mocno granatowe pudełko. Nie mogę uwierzyć w to, że on mi coś kupił.
- Trzymaj. - podał mi przedmiot, który właśnie mnie interesował. - Otwórz wieczorem, chyba będziesz wiedziała co z tym zrobić. - mrugnął do mnie i ukazał swoje śnieżnobiałe zęby.
- Dziękuję, nie było trzeba. Chyba, że to pistolet, którego mam wieczorem użyć, by zakończyć swój żywot. - zażartowałam, obracając kwadratowe pudełko w dłoniach. Ciekawe co takiego mi dał i dlaczego mogę otworzyć dopiero wieczorem? Teraz będzie mnie to męczyć.
- No coś ty, poczekałbym z tym do jutra. - spojrzał na mnie poważnie, a gdy ujrzał w moich oczach strach, wybuchnął głośnym śmiechem. - Poza tym to nie koniec niespodzianek. - zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi? Skomplikowany człowiek.
- Jak to?
- Urządzamy ci z chłopakami zajebistą 18-stkę, klub już mamy zarezerwowany, wystarczy zaprosić gości i po sprawie. Wszystko zaczyna się o 20, a musimy tam być o 19:30. Trzeba opić ten ważny dzień, w końcu tylko raz ma się tą wyjątkową osiemnastkę. - jego radość zaczyna mnie przerażać. To on potrafi się tyle uśmiechać? Jestem bardzo zdziwiona.  I Jezu on urządził dla mnie imprezę. Jest taki kochany jeju.
- Nie mam się w co ubrać. - westchnęłam, taka była prawda na zakupach byłam może dwa miesiące temu.
Raczej moje sukienki w kwiaty, czy podarte jasne jeansy i szerokie sweterki nie nadają się do klubu.
- Masz. - uśmiechnął się tak cholernie słodko, że aż wstrzymałam oddech. Dlaczego moje oczy nie potrafią robić zdjęć? Wywołałbym jedno i powiesiła nad łóżkiem by zapamiętać ten uśmiech na zawsze.
- Nie. - rzuciłam mu spojrzenie typu "Chyba wiem co mam w swojej szafie, skarbie", ale on nie zwrócił na to uwagi i odwrócił się w stronę wyjścia. Spojrzał ostatni raz na mnie i powiedział:
- Specjalny prezent ode mnie będzie czekał na ciebie po powrocie do domu. - już miał wychodzić, ale podbiegłam do niego i chwyciłam go za ramię.
- Jai, ja um doceniam to co dla mnie robisz, ale nie trzeba naprawdę. - posłałam mu mój najsłodszy uśmiech, a on spojrzał najpierw na moje usta, a dopiero po jakimś czasie wrócił na oczy.
- To nic,  jeszcze mi się za to odwdzięczysz kiedyś. - to chyba było najgorsze, bo co ja mogę mu dać? Raczej pieniędzy by nie chciał.
- I chciałam się jeszcze zapytać, czy...
- Czy? - poganiał mnie, a ja spuściłam głowę.
- Mogę zaprosić Sue, Dean'a i Erik'a? - przegryzłam wnętrze policzka i wyczekiwałam na odpowiedź.
- Musisz zapraszać tych chłopaków? - mruknął niechętnie, ale nie wyczułam by był wkurzony moją prośbą.
- To moi przyjaciele, proszę. - oby moja smutna mina na nim podziałała. Zawsze ją wykorzystywałam kiedy Susan nie chciała mnie gdzieś puścić.
- Nie masz koleżanek? - zakpił sobie, a ja westchnęłam.
- Mam jedną przyjaciółkę i ona mi wystarcza. Poza tym od zawsze lepiej dogadywałam się z chłopakami. - wzruszyłam niewinnie ramionami. Taka była prawda, kiedy miałam dziesięć lat wszystkie dziewczynki z klasy umawiały się na wspólne czesanie włosów, bawienie się lalkami lub na podwieczorki. Ja w tym czasie siedziałam w parku z chłopakami i bawiliśmy się w berka. W tej grupie zawsze miałam wszystkie przywileje i nikt nie mógł mnie tknąć, bo jak mówiła moja kochana Sue "Ten kto ma cycki ma władzę, sorry chłopaki".
- Zgoda. - wypowiedział te słowa bardzo niechętnie, a ja aż pisnęłam i uwiesiłam mu się na szyi.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - sama zdziwiłam się tym co zrobiłam, ale cmoknęłam go w policzek i mocno przytuliłam. Jai też stał przez chwilę oszołomiony, ale również się do mnie przytulił. Odsunęłam się od niego, a on wyszedł jak poparzony. Czy ja mu coś zrobiłam?

~*~

Jest już18, a ja cała podenerwowana. Mam mało czasu, a dopiero się umyłam. Zawinęłam ręcznikiem ciało i weszłam do pokoju po prezent od Brooks'a. Mówił, że mam wieczorem otworzyć i, że mi się przyda, więc to robię. Delikatnie chwyciłam wstążkę i pociągnęłam, materiał opadł, a ja mogłam otworzyć. Ujrzałam sukienkę, buty, kosmetyki i kolejny komplet bielizny.
O mój Boże.
Bielizna znów tej samej marki, tym razem biała, koronkowa. Góra sukienki jest cała z białej koronki i na plecach zakrywa tylko łopatki. Dół jest rozkloszowany, cały w falbankach o kolorze pudrowego różu i sięga mi do kolan. Pasujące białe szpilki, które mają paski zapinane na kostkach.
Z kosmetyków dostałam nowy tusz, eyeliner, puder i paletę cienki od firmy naked. Mamo, dlaczego on robi mi takie drogie prezenty? Nigdy mu się za to nie odpłacę. Po wyjęciu wszystkiego dostrzegłam jeszcze małe pudełeczko, które szybko otworzyłam. Moim oczom ukazał się srebrny wisiorek z księżycem. Od razu go zawiesiłam na szyi, jest cudowny.
Gdy się wymalowałam i ubrałam była już 19:10. Postanowiłam jeszcze poprawić moje naturalne loki. Chwyciłam lokówkę i zaczęłam kręcić blond pasma. Efekt końcowy szczerze mi się podobał. Mogę przed sobą przyznać, że wyglądam pięknie. W końcu dzisiaj jestem księżniczką jak to nazwał mnie rano Jai. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zabierając ze sobą torebkę zbiegłam na dół. Ujrzałam tam Beau, który miał na sobie luźną bluzkę z napisem "Today is a good day".
Zachichotałam, słodziak. Na nogach miał czarne spodnie. Kiedy mnie ujrzał uśmiechnął się i porwał mnie w ramiona.
- Najlepszego kochaniutka! Moja dziewczynka tak szybko dorosła. - w tym momencie zaczął udawać, że płacze, a ja wkręciłam się w grę i smutnym głosem rzekłam:
- Beau. - pociągnęłam nosem. - Obiecuję, że dla ciebie zawsze będę małą dziewczynką. - położyłam dłoń na jego ramieniu i oboje wybuchliśmy śmiechem. To prawie niemożliwe, że tak szybko polubiłam tych chłopaków.
- A co tu tak wesoło? - do salonu wszedł kolejny Brooks, który miał ubraną białą koszulkę z jakimś nadrukiem i ciemnozielone spodnie.
- Luke'y! - pisnęłam i wyrywając się z uścisku najstarszego pobiegłam do nowo przybyłej osoby.
- Moja solenizantka! - Luke zapiszczał jak dziewczyna i z głupkowatą miną mnie przytulił. Usłyszałam jak Beau odkaszlał i spojrzał się na nas.
- Ona jest moja. - powiedział z grobową  powagą wymalowaną na twarzy, a ja znów zachichotałam.
- Oczywiście mój książę. - puściłam do niego oczko i odsunęłam się od Luke'a.
- Wszyscy gotowi? - spytał najstarszy i wyciągnął kluczyki z kieszeni.
- A Jai, Daniel i James? - zdziwiło mnie, że ich tu nie ma, a chcą jechać.
- Są na miejscu. - poinformował mnie Luke i wyszedł z domu.
- Czas na imprezkę!


Wiem, że krótki, ale chciałam byście mieli go w ten nowy rok!
Jednym z moich postanowień jest to, że będę systematycznie dodawać rozdziały.
Rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie w weekend!
Pijanego i udanego sylwestra!
Przypominam o komentowaniu xx

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz