Epilog.

463 30 10
                                    

Caroline
*6 miesiące później*

Dzisiaj mija równe sześć miesięcy od najgorszego dnia w moim życiu. Czy zapomniałam chociaż trochę? Odpowiedź oczywiście brzmi nie. Nigdy nie zapomnę, ale staram się, by to nie wpływało aż tak bardzo na moje życie. Muszę funkcjonować normalnie, przecież mam dla kogo się starać. No właśnie, a co do Jai'a to wkłada dużo pracy bym znów była "jego starą Caroline". A mi za każdym razem, gdy to słyszę głupio.
Mam świadomość, że "ta Caroline" już nie wróci nigdy. Próbowałam go uświadomić, ale on uparcie twierdzi, że potrzebuję jeszcze czasu. Widzę w jego oczach tą nadzieję, a to boli.
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, wzdrygnęłam się na jego dotyk.
- Przepraszam. - mruknęłam i trochę się rozluźniłam, a on wtulił pokryty lekkim zarostem policzek w moją szyję. Uśmiechnęłam się smutno do słabego odbicia w oknie.
- Kochanie przestań o tym rozmyślać. - zjechał dłońmi na mój brzuch i je tam splótł. - Lepiej pomyśl co czeka nas za trzy miesiące. - poczułam jego gorące usta na szyi, więc trochę ją odchyliłam. Oh, nie wspominałam, że jestem w ciąży? Za już niecałe 3 miesiące będę ściskać w ramionach naszą kruszynkę. Jeszcze nie wiemy co to będzie i stwierdziliśmy, że dowiemy się dopiero w dzień porodu. Zaśmiałam się pod nosem.
- Ani przez chwilę nie przestaję, uwierz. Nawet jakbym chciała to ty mi o tym przypominasz. - odwróciłam się do niego przodem i uśmiechnęłam radośnie. Chłopak spojrzał czule na mój zaokrąglony brzuch i zniżył się do jego poziomu. Podwinął koszulkę i cmoknął kawałek odsuniętej skóry.
- Hej skarbie. Coraz mniej czasu pozostaje do naszego spotkania. Chciałbym ci przekazać, że twoja mamusia to bardzo silna kobieta. Gdybym ja miał cię nosić przez dziewięć miesięcy w brzuchu to bym chyba tego nie zniósł. Chociaż uwierz, że twoją mamę w niektóre dni też bardzo ciężko jest znieść, więc nie wiem co jest gorsze. - zachichotał, a ja z uśmiechem uderzyłam go w głowę. - A nie mówiłem? W dodatku znęca się nade mną.
- Jai! - wybuchłam śmiechem, kręcąc głową słuchałam jak to mój kochany Jai oczernia mnie przed naszym jeszcze nienarodzonym dzieckiem.
- Dobra tylko żartowałem. Tak naprawdę jest bardzo kochaną osobą. Jeszcze nigdy nie poznałem tak silnej i jednocześnie delikatnej kobiety. Jej uśmiech to rzecz, którą mogę oglądać co dzień i mi się nie znudzi. Zobaczysz, że jak tylko ją zobaczysz to od razu pokochasz. - przejechał dłonią po brzuchu i z powrotem go zasłonił. Podniósł się i starł łzę, która spływała powoli po moim policzku.
- Kocham cię Jai. - wtuliłam się w niego, a jego ręce wylądowały na moich plecach i lekko je pocierały.
- Ja ciebie też, ale to powinnaś już wiedzieć. - cmoknął mnie w czoło, a ja odetchnęłam z ulgą. Pomimo nieprzyjemnej przeszłości widzę dla nas cudowną przyszłość. W końcu mam przy sobie wszystko czego potrzebuję. Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.


I OTO TAKIM MIŁYM, NUDNYM ASPEKTEM KOŃCZĘ TO OPOWIADANIE!
CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ ZA KAŻDĄ MINUTĘ, KTÓRĄ POŚWIĘCILIŚCIE NA PRZECZYTANIE TEGO, ZA KAŻDĄ GWIAZDKĘ, ZA KAŻDY MOTYWUJĄCY KOMENTARZ, ZA TO, ŻE POMIMO TAK DŁUGIEJ PRZERWY NADAL TO CZYTALIŚCIE I MNIE WSPIERALIŚCIE.

DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO!
BEZ WAS TO OPOWIADANIE NIE MIAŁOBY SENSU, KOCHAM WAS ♥
POZDRAWIAM KAŻDEGO CZYTELNIKA BRUTAL LIFE, JESTEŚCIE WSPANIALI!

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz