Rozdział 29.

385 28 5
                                    

Wow wróciłam po roku, za co strasznie przepraszam, że tak zwlekałam. Nie zdziwię się jak nikt tego teraz nie będzie czytać, bo zawiodłam po całej linii eh... Naprawdę was przepraszam, jeśli jednak jakiś stary czytelnik nadal czekał na mój powrót to oto jestem i mam małą wiadomość. Zalecam przeczytanie całego opowiadania od początku, pozmieniałam treść niektórych rozdziałów i poprawiłam błędy. Miłego czytania x

~.~


Gdy tylko wróciłam do domku zadzwoniłam po dziewczyny, by jak najszybciej wracały, a te pojawiły się już po upływie kilkudziesięciu minut. Zwołałam chłopaków, którzy gdy tylko zobaczyli u mojego boku Erika to nieźle się zdziwili, w szczególności Jai. Jego mina i postawa wyrażała niezrozumienie oraz złość.
- Caroline, co on tutaj robi? - Daniel wskazał palcem mojego towarzysza, przerywając tym niekomfortową ciszę.
- Nie wiem od czego zacząć, to dla mnie trudne. - westchnęłam bezradnie i spojrzałam na przyjaciół.
- Znacie już Erika, pracuje ze mną w kawiarni. Spotkałam się z nim jakąś godzinę temu na plaży,
gdzie wyjawił mi kilka ważnych rzecz dotyczących mnie i jego. Dowiedziałam się, że jesteśmy rodzeństwem, Erik to mój brat o którym nie miałam pojęcia przez tyle lat. Dajecie wiarę, że pracowałam z nim tak długo i się nie zorientowałam? Cały czas byłam oszukiwana przez najbliższych i nie zorientowałam się, że najbliższą osobę mam na wyciągnięcie ręki. - wypuściłam głośno powietrze i pokręciłam głową, a włosy zakryły mi twarz. Poczułam szarpnięcie za ramię i zostałam wyciągnięta na zewnątrz.

- Chyba musimy porozmawiać na osobności. - warknął pod nosem Jai, którego policzki aż się zaczerwieniły ze złości.
- Jai nie mam siły na kłótnię, wiesz jak się teraz czuję? Byłam tak długo oszukiwana przez osoby, które były moją jedyną rodziną!
- I to daję ci pozwolenie na przychodzenie tutaj z tym idiotom? Na pewno wcisnął ci jakiś kit, że jest twoim jebanym bratem, a ty oczywiście od razu uwierzyłaś. - zszokowana otworzyłam usta, a po chwili je zamknęłam. Jak śmie się odnosić do mnie takim tonem?
- Wiesz, że byłam adoptowana? - spojrzałam na niego ze złością, a on spoważniał i już nie patrzył mi w oczy tylko gdzieś za moim ramieniem.
- Wiem. - odpowiedział cicho, a moje serce zakołatało jeszcze mocniej. - Wiedziałem od samego początku, mówiłem, że wiem o tobie więcej niż może ci się wydawać.
- Skoro wiedziałeś o tym to dlaczego nie mogłeś mi nic powiedzieć? Też chciałeś mnie utrzymywać w tym kłamstwie, że osoby, które mnie wychowały to moi prawdziwi rodzice? Jesteś okropny. - próbowałam to wszystko przeanalizować, ale im więcej myślałam tym bardziej bolała mnie głowa od napływu wiadomości. Łzy znów spływały po zaróżowionych policzkach aż do kącików ust. Pociągnęłam nosem i odwróciłam się, by odejść, ale na próżno. Jego silna dłoń zacisnęła się na mojej i mnie zatrzymała.
- Właśnie dlatego nie chciałem ci nic mówić. Szczęśliwsza byś była z świadomością, że osoby, które znasz od zawsze i kochasz to twoi rodzice, a nie obce osoby. Po drugie nie chciałem ci mówić, bo pewnie byś chciała odszukać tych nowych rodziców, a wtedy znów byś się zawiodła.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego szklanymi oczami, nie do końca wiedząc o co mu chodzi.
- Cari, oni też nie żyją. Twoja matka zmarła zaraz po twoich narodzinach, a ojciec, który był w niej zakochany po uszy, po jej śmierci, powiesił się w szpitalnej łazience. Zostałaś sierotą już pierwszego dnia, gdy przyszłaś na świat. Państwo Vess od po wypuszczeniu cię ze szpitala zabrali cię ze sobą. Oni sami nie mogli mieć dzieci, więc ty byłaś dla nich darem. Kochali cię i wychowali jak własne dziecko. Nie powinnaś teraz wracać wspomnieniami do przeszłości, czy najważniejsze nie jest to, że miałaś przy sobie parę osób, która kochała cię bezgranicznie? A przede wszystkim Caroline. - Jai spojrzał ze zmarszczonymi brwiami w kierunku domku, w którym siedzieli nasi przyjaciele i Erik. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, po czym schylił głowę i wyszeptał mi do ucha: - Sprawdziłem wszystkie możliwe źródła i twoi rodzice nie mieli żadnego innego dziecka oprócz ciebie. Miałaś byś ich pierwszym, więc Erik cię okłamuje, rozumiesz?
Nie wiem jeszcze po co to robi, ale to odkryję. Na pewno nie ma dobrych zamiarów, więc karz mu się wynosić i dać ci spokój.
- Jai możliwe, że coś przegapiłeś, bo skąd on miałby tyle wiedzieć o mnie? Sam kiedyś wspominałeś, że masz najlepsze źródła informacji, więc skąd on miałby wiedzieć? Może jest kolejną osobą, która próbuje mnie uprowadzić? - zakpiłam i wyrwałam się z jego objęć. - Jesteś po prostu przewrażliwiony i zazdrosny. Proszę cię opanuj się i nie wymyślaj kolejnych teorii. Nie możesz zaakceptować wiadomości, że Erik to mój brat i będę z nim teraz spędzać czas, czy ci się to podoba czy też nie.
- To nie chodzi do cholery o zazdrość! Caroline, czy ty nie możesz chociaż raz się mnie posłuchać? Tutaj chodzi o ciebie i twoje bezpieczeństwo, on nie jest tym za kogo się podaje.
- Daj spokój Jai, nie chcę tego słuchać. - rozdrażniona weszłam do domku, a chwilę po mnie Jai z mordem wymalowanym na twarzy. Wszyscy patrzyli na nas podejrzanie. Zignorowałam te spojrzenia i usiadłam obok Erika oraz Mony.

- Chłopaki możecie się zbierać do swojego domku. Zebranie skończone. - przyjaciele posłuchali się, oczywiście tylko wielmożny Jai Brooks siedział nadal na tym samym miejscu. Monica podeszła do Beau i mocno go przytuliła po czym cmoknęła w policzek na pożegnanie. Susan lekko uścisnęła Luke i teraz już wszyscy stali w drzwiach domku.
- A gdzie będzie spać Erik? - przed wyjściem zapytał James, a Erik już chciał coś odpowiedzieć, ale mu szybko przerwałam.
- Tutaj. Jest moim bratem, więc nie będzie to dziwne, gdy położę się z nim do jednego łóżka. Poza tym chcę z nim jeszcze porozmawiać. - uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jak Jai zaciska pięści i patrzy w kierunku blondyna nienawistnym spojrzeniem. Luke zareagował na jego postawię i pociągnął go w kierunku wyjścia, gdy w końcu drzwi się zamknęły odetchnęłam z ulgą.
- Dziewczyny mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. - spojrzałam na brunetkę i blondynkę.
- Nie no co ty, to zrozumiałe, że chcesz z nim spędzić teraz jak najwięcej czasu. Poza tym lubię Erika. - Sue uśmiechnęła się wesoło i weszła do łazienki.
- Mi również nie przeszkadza jego towarzystwo, wydaje się fajny. - przyjaciółka usiadła na swoim łóżku po czym wyjęła spod poduszki jakiś dramat i słuchawki z kiszeni. Spojrzałam na brata i nie wiedziałam od czego zacząć, miałam tyle pytań.

- Pamiętasz jacy oni byli?
- Pewnie, że pamiętam. Matka była bardzo podobna do ciebie z wyglądu, a ojciec miał taki sam charakter jak ty. Tak samo nieprzewidywalny i przyjacielski dla każdego. - wyszczerzył się, a ja wyobraziłam sobie w głowie obrazek jak mogłoby wyglądać teraz moje życie, gdyby oni tylko żyli.
- Jak poradziłeś sobie z ich śmiercią? - spytałam niepewnie. Wiem, że to drażliwy temat i zrozumiem jak nie zechce mi udzielić odpowiedzi.
- Więc po ich śmierci trafiłem do domu dziecka, bo nasza najbliższa rodzina mieszkała w innym kraju i nie mogła po mnie przylecieć. Ty przez to, że byłaś malutka szybko znalazłaś dom. Ja miałem wtedy 5 lat i byłem bardzo dokuczliwym dzieckiem. - zaśmiał się i potrząsnął głową. - spędziłem trzynaście lat w sierocińcu aż do ukończenia osiemnastki. Wtedy dostałem jakieś pieniądze na start i postanowiłem się wprowadzić do LA. Przyrzekłem sobie, że cię odnajdę a w tym czasie to ty odnalazłaś mnie. Przyszłaś pewnego dnia do kawiarenki szukając pracy, od razu cię rozpoznałem. Jak mówiłem jesteś bardzo podobna do matki.
- To dlaczego zwlekałeś z powiedzeniem mi prawdy? - posmutniałam, a Erik to zauważył.
- Przepraszam za to, ale sam próbowałem oswoić się z myślą, że w końcu odnalazłem moją małą siostrzyczkę. W końcu nie jestem sam. Uwierz nie raz chciałem ci powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Gdy w końcu zebrałem się na sile ty zostałaś porwana, strasznie się o ciebie martwiłem. Później jak pisałem z Sue ona mi wszystko opowiedziała i dodała, że wyjeżdżacie do San Francisco. Nie zwlekając wsiadłem w pierwszy lepszy samolot i przyleciałem tu do ciebie, by ci to powiedzieć. Bałem się, że znów cię stracę.
- spojrzałam na niego z pocieszającym uśmiechem i przytuliłam się do niego.
- Teraz mnie już nie stracisz. - siedzieliśmy tak w siebie wtuleni do momentu aż zasnęłam.

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz