Rozdział 16.

865 69 4
                                    

Następnego dnia postanowiłam nie siedzieć w pokoju. To co, że spotkam Jai'a, mogę tu raczej przebywać skoro i tak nie chce mnie wypuścić. Zbiegając po schodach ruszyłam do kuchni gdyż od wczorajszej rozmowy z bliźniakiem pana wiecznie złego zasnęłam i obudziłam się dopiero o siódmej, a jest już 9 rano. Będąc przy drzwiach usłyszałam jakieś szmery. Pewnie, któryś z chłopaków już nie śpi. Wkroczyłam pewnym krokiem do pomieszczenia i zamarłam. Krew w moich żyłach zaczęła buzować, a dłonie zamknęły się w małe piąstki. Przy stole siedziała niewzruszona Kelsey, na dodatek w koszuli Jai'a! Nawet nie wyobrażacie sobie jaka byłam w tym momencie wściekła, byłam gotowa się na nią teraz rzucić i siłą zdjąć to ubranie. Jeszcze nikt mnie tak potwornie nie wkurzył, ostatni raz byłam taka zła kiedy babcia nie chciała mi kupić wymarzonej lalki na ósme urodziny.

Zacisnęłam mocno szczękę i pokiwałam jedynie głową, przeszłam obok niej jak gdyby nic, chociaż w środku się gotowałam, nie pokazywałam tego na zewnątrz. Wyjęłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego, nagle odechciało mi się jeść, bo jak na nią patrze mam ochotę zwymiotować.

Odwróciłam się by już podejść do stołu gdy nagle wpadłam na coś lub raczej kogoś. Cała zawartość mojej szklanki wylądowała na mojej jedwabnej koszuli.
- Jak ty chodzisz? - emocje mnie poniosły i wydarłam się na dziewczynę stojącą przede mną.
- To ty chodzisz jak pokraka. -  na jej twarzy wymalował się kpiący uśmiech. Przesadziła.
- Ty idiotko! Pierdol się i te swoje jebane ego, masz się stąd wynieś, teraz. - wydarłam się jeszcze głośniej. O matko, czy ja właśnie kogoś wyzwałam?
- No patrzcie moja niunia zna takie słowa jak "idiotka" i "pierdol się". - usłyszałam stłumiony śmiech Jai'a. Zerknęłam na niego ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Czy możesz łaskawie powiedzieć coś twojej dziwce? - wykrzywiłam moje usta w coś podobnego do uśmiechu, a on się zatrzymał bardzo blisko mnie. Pchnął mnie biodrami do przodu aż uderzyłam tyłkiem o blat. Brunet się zbliżył, przygniatając tym moje ciało.
- Nazywasz ja dziwką, ale przyznaj, że sama byś chciała być na jej miejscu, kotku. - jego gorący oddech odbijał się od mojej wrażliwej skóry, przez co miałam już gęsią skórkę. - Żebym robił to. - w tym momencie poczułam jego usta na mojej szyi i cała znieruchomiałam. Mój umysł krzyczał żebym się odsunęła, ale ciało ani trochę go nie słuchało. - I to. - jego duża dłoń spoczęła na moim biodrze, kciukiem zaczął tworzyć jakieś wzorki, a jego usta nadal drażniły moją skórę. Druga dłoń wylądowała na moim prawym pośladku i lekko go ścisnęła. Pisnęłam cichutko i drgnęłam. Mój oddech stał się płytki, przez te cudowne wargi nie mogę racjonalnie myśleć. Poddałam się jego dotykowi. Poczułam jak coś napiera na moje krocze coraz bardziej, o mój Boże.
- Caroline, powiedz mi, że tego pragniesz. - wymruczał pomiędzy pocałunkami.
- N..nie. - starałam się go odepchnąć, ale na marne, nie dawał za wygraną.
- Nie kłam, widzę, że ci się to podoba. Jesteś uległa jak każda.
- Nie jestem jak każda. - oczy mi się zaszkliły, a Brooks się odsunął i spojrzał na mnie. Gdy na niego spojrzałam ujrzałam w jego oczach odtrącenie i smutek, ale szybko opuścił głowę żeby nie ukazywać tej drugiej strony. Kiedy jego wzrok znów zetknął się z moim widziałam jedynie znaną już mi pustkę.


Perspektywa Jai'a

- Nazywasz ja dziwką, ale przyznaj, że sama byś chciała być na jej miejscu, kotku. - przybliżyłem twarz do jej szyi i gdy tylko chuchnąłem ujrzałem gęsia skórkę. - Żebym robił to. - gdy wypowiedziałem te słowa moje usta wylądowały na jej rozgrzanej skórze. Matko jaka ona idealna, mięciutka i taka delikatna. Chętnie zapełniłbym ja całą malinkami. - I to. - nie odrywając ust położyłem rękę na jej biodrze i zacząłem kreślić tylko mi znane wzory. Z tym dotykiem poczułem jak cała zesztywniała, podoba mi się to. Drugą dłoń położyłem na pośladku po czym go ścisnąłem, a ona pisnęła. Jej reakcja mnie rozbawiła, ale też podnieciła. Ona robi to ciągle, zawsze na mnie działa w ten sposób, a nawet nie ma o tym pojęcia. Najchętniej rozebrałbym ją i pieprzył tutaj na tym blacie właśnie w tej chwili. Gdy mój umysł to sobie wyobraził moje przyrodzenie się jeszcze bardziej odezwało. Zacząłem ją jeszcze namiętniej całować przenosząc się na szczękę.

- Caroline, powiedz mi, że tego pragniesz. - wymruczałem, prosząc tym o pozwolenie na coś więcej.

- N..nie. - usłyszałem w jej głosie nutkę wahania, ale po chwili jej drobniutkie dłonie wylądowały na mojej klatce piersiowej próbując mnie odsunąć, ale jej nie pozwoliłem. To przez nią jestem teraz w takim stanie.
- Nie kłam, widzę, że ci się to podoba. Jesteś uległa jak każda. - sam nie wiem dlaczego jej to powiedziałem. Po prostu zacząłem się niecierpliwić i palnąłem coś jak zwykle.
- Nie jestem jak każda. -zaprzestałam swoich czynów i lekko się odsunąłem. Zobaczyłem jak jej oczy się zaszkliły.
- Ty idioto, zawsze wszystko zepsujesz. - skarciłem się w myślach. Zawsze muszę zrobić lub powiedzieć coś czego potem żałuję. Pewnie teraz znów zacznie mnie unikać i znajdzie cudowne pocieszenie u Luka. Ciekawe kiedy oni stali się takimi przyjaciółmi. Wczoraj późnym wieczorem z jej pokoju wychodził sobie mój kochany brat bliźniak z szerokim uśmiechem. Ciekawe co robili. Czy było jej lepiej z nim? Pociąga ją bardziej niż ja? Z moich zamyśleń wyrwał mnie cichutki głosik blondynki.
- Możesz mnie już puścić? - już chciałem się odsunąć, ale postanowiłem zrobić coś, co dawno powinno mieć miejsce.
- Musimy pogadać.



Perspektywa Caroline


Siedziałam w wygodnej sofie jak na szpilkach. Ta cisza mnie dobijała, o czym on zamierza rozmawiać? Ma mi do powiedzenia jeszcze coś typu, że jestem jak każda?
- To o czym chciałeś porozmawiać? - jako pierwsza zaczęłam rozmowę i spojrzałam na niego. Siedział rozłożony w fotelu naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie już od dłuższego czasu.
- O tobie. W sumie o nas. - nas? Ja się przesłyszałam? Zmarszczyłam brwi i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Jak to o mnie? O nas? - zdziwiłam się jego odpowiedzią i to bardzo. Ciekawe o czym? Skoro nie ma żadnych nas.
- Tak. - uśmiechnął się w tajemniczy sposób. - Dlaczego się mnie boisz?
- Nie boję. - mruknęłam nie patrząc na niego.
- Boisz. - stwierdził z zadowoleniem. - Ale dlaczego?
- Ty naprawdę się pytasz? - parsknęłam. - Sam robisz wszystko żeby się ciebie każdy bał.
- Ale nie chcę żebyś ty się mnie bała.
- Jak? Albo się na mnie wydzierasz, zamykasz w domu, że nie mam kontaktu ze światem. Nie jestem twoją własnością, nie możesz ze mną robić wszystkiego czego chcesz. Nie jestem rzeczą.
- Jesteś moja skarbie, nie masz wyjścia.
- Mam być twoja? Śmieszne, nie mogę mieć chłopaka, ale ty możesz przyprowadzać dziwki. - założyłam ręce pod piersiami i spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.
- Jesteś zazdrosna. - bardziej stwierdził, a na jego twarzy wymalował się ten zwycięski uśmieszek.
- Nie. - absurd, ja zazdrosna o niego? Szybciej bym przefarbowała włosy na zielono. Po prostu nie toleruję tej pustej Kelsey.
- Oh, tak? Lepiej by było gdybyś tą twoją złość przelała na seks ze mną. - puścił mi oczko, a ja zaczęłam się dławić powietrzem, że co? Ja z nim? Nie!
- Żartujesz sobie. - powiedziałam nerwowo chichocząc.
- Nie słoneczko. Nawet mi nie wmówisz, że dzisiaj ci się nie podobało. - oblałam się rumieńcem, jasne, że podobało, ale na pewno mu tego nie powiem.
- Wiedziałem. - szeroko się uśmiechnął jakby naprawdę to go ucieszyło.
- Zamknij się. - zaśmiałam się, a on zrobił to samo. Taki widok to świętość, a ten cudowny śmiech. Tylko pytanie czy on znów tego wszystkiego nie udaje?
- Zakład nadal aktualny? - zdołałam się na pytanie, które męczyło mnie cały czas. Nie mam pewności czy powie mi prawdę, ale warto spróbować.
- Nie Caroline, nie ma już żadnego zakładu. Obiecuję. Naprawdę od samego początku mnie kręcisz.




No i jest rozdział!
Nic ciekawego jak zwykle :D

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz