quatre (może wreszcie nauczę się liczyć po francusku?) - ponowny wrzut

1K 24 28
                                    

"Romantycznie, albo na luzie".

Wybrała luźny sweter i dres. Nie fatygowała się z ubraniem bielizny, przecież nie tego od niej wymagał.

Wsiadła do samochodu i postanowiła zjechać jeszcze do Starbucksa po kawę, mimo, że myślała nad wymówką, bo jej zdaniem tylko psychopata zwraca uwagę na przecinki w SMS-ach.

Kiedy znalazła się na miejscu, wysiadła i założyła na nos ciemne okulary. Usiadła tam gdzie kazał jej fotograf, kiedy wyszła już z łazienki wytapetowana od stóp do głowy przez dziewczyny, które się tym zajmowały. Uczesały ją nawet. Chciała zaprosić tą, która ją czesała na randkę, żeby utrzeć nosa Adrien'owi, ale jej wewnętrzny radar mówił, że to zły pomysł. W zasadzie to nie przestawał dawać o sobie znać od rana.

- Połóż głowę na jej kolanach - rozkazał fotograf. - Spróbujemy tych samych póz, co ostatnio. A drugą rękę tak, jakbyś ją trzymał za tyłek.

Ułożył się wygodnie i kiedy połaskotał ją po biodrze lekko dotykając jej dresów, zdzieliła go w rękę.

- Miało być JAKBYŚ - powiedziała przez zęby.

Śmiał się, patrząc na nią z miłością. Nie mogła znieść tego spojrzenia.

- Dobra, teraz ty Marinette, włóż mu rękę pod koszulkę i połóż tak, żeby odsłaniała jego brzuch.

- Nie bój się, nie uderzę cię - cicho nawiązał do jej zachowania.

Strzeliła go znowu. Powinnam była wziąć paralizator, pomyślała.

Położyła mu dłoń na szyi i nie wiedząc co zrobić z drugą, wplotła w jego mięciuśkie, delikatne włosy. To był pierwszy raz, kiedy była tak blisko jakiegokolwiek faceta, od czasu, gdy to się stało i kompletnie nie czuła się z tym dobrze, ale zapragnęła wiedzieć, do którego fryzjera chodzi.

- Gdzie chodzisz do fryzjera?

- Powiem ci, ale wtedy, kiedy umówisz się ze mną na moich zasadach i w miejscu, które wybiorę.

- Spoko, tylko wezmę ze sobą paralizator i gaz pieprzowy.

- Nie bierz nic - powiedział, zaciskając na chwilę zęby, już się nie śmiał.

Zasłoniła ich twarze swoimi, pochylając się nad nim.

- Po moim trupie - wyszeptała w jego usta. Znowu pachniał cytryną i ogórkiem, a jej oddech kawą.

- Myślę, że zobaczę go już niedługo - odparł i podniósł głowę szybko, żeby zdążyć ją cmoknąć. Kiedy to zrobił, dostał po łbie. - Auć!

- Mówiłam. Czym ci tak pachną włosy?

- To nie szampon, a woda toaletowa, cieszę się, że ci się podoba, bo mi też. Zawsze je zmieniam, kiedy zmieniam dziewczyny.

- Jeszcze mnie nie masz.

- To tylko kwestia czasu - poruszył barkami na jej kolanach. - Już? - odwrócił głowę w stronę aparatu.

- Co, jeśli mam chłopaka? - zapytała, podnosząc się z podłogi i trzepiąc sukienkę.

- Nie masz.

- Skąd wiesz?

- Nie byłoby cię tu, gdybyś miała. Nie przyjechałabyś w ogóle, bo też kto normalny pcha się w stado szerszeni, mając chłopaka? Szerszenie to seks ze mną, taka metafora.

- Zrozumiałam - powiedziała, zanim skończył swoje tłumaczenie. - A co, jeśli go mam i mnie zdradził, i chcę się na nim odegrać?

- Nie wyglądasz mi na taką, co daje się zdradzać i wykorzystuje mężczyzn do własnych celów.

La Patte 🔞 || MiraculousWhere stories live. Discover now