vingt-troisième

77 4 0
                                    

Jechała do Adriena, nagle przed nią rozciągnął się korek. Ich pierwsze wspólne święta zaczną się od jej spóźnienia.

Złapała za telefon.

- Spóźnię się - powiedziała do słuchawki.

- Spokojnie, nic się nie dzieje. Gdzie jesteś?

- Niedaleko Musée de l'air et de l'espace.

- Nie jedź za szybko. Kolacja i prezent nie zając.

- Okay, co robisz? - oparła łokieć o drzwi pod szybą.

- Choucroute*.

- Sam?

- Tak.

Spojrzała na pudełko, owinięte w papier prezentowy na siedzeniu obok. Miała nadzieję, że mu się spodoba, a nawet jeśli nie, to jego drugi prezent miała już na sobie.

- Wiesz, to, że jestem mężczyzną, nie oznacza, że nie potrafię gotować.

- Dobra, kończę, puszczają.

Dojechała pod jego blok bez problemu.

Zabrała paczkę i podeszła do drzwi.

- Jestem - powiedziała do domofonu.

Otworzył drzwi.

Wspięła się po schodach na parter, otwarte drzwi już od zakrętu ją zapraszały.

W koszuli z rozpiętymi od góry dwoma guzikami i granatowych garniturowych spodniach wyglądał wspaniale, nie to co ona. Sama się uczesała w francuskiego warkocza dokoła głowy, kończącego się za jej prawym uchem, założyła tego dnia czarne jeansy i wpuściła w nie czerwoną, luźną, prawie pół przezroczystą koszulę i do tego szpilki od Louboutina, które jej kupił. Nogi do nieba, albo jeszcze dalej.

- Wow - kolana się pod nią ugięły, gdy go zobaczyła. Ogolił się, aż dziwnie było patrzeć na tą babyface. Od roku nosił brodę.

Pochylił się do niej, żeby pocałować ją delikatnie w policzek, kiedy weszła i owionął ją jego zapach. Zabrał od niej płaszcz i powiesił go.

- Idź do salonu, zaraz tam dojdę.

- Lepiej nie.

Uśmiechnął się lekko.

Dwa talerze, dwa kieliszki do wina i wody i po dwie sztuki każdego rodzaju sztućców, do tego serwetki. Rzuciła swoją paczkę na kanapę, obok torebki prezentowej, która była zapewne dla niej i podeszła do okna.

- Usiądziesz? - odsunął jej krzesło, a potem przysunął ją do stołu i złapał za szyjkę od wina. Wkręcił w korek korkociąg i odkorkował wino. Gdy chciał jej nalać, zasłoniła kieliszek dłonią. - Okay.. chcesz wody? Soku? - nalał trochę sobie.

- Wody.

Zabrał karafkę ze stołu i wlał jej, po czym usiadł dosuwając sobie krzesło.

- Smacznego.

- Dziękuję - wymamrotała i zabrała ze stołu łyżkę. Zaczęła jeść bigos.

La Patte 🔞 || MiraculousDonde viven las historias. Descúbrelo ahora