prologue

2K 75 15
                                    

Drzwi skrzypnęły i wpuściły wysokiego mężczyznę do pomieszczenia, tuż po pukaniu, które się w nim rozległo.

- Szefie, mogę wyjść dziś chwilę wcześniej? - zapytał niskiego, łysego mężczyznę w podeszłym wieku, stając przed nim.

- Ile?

- Dwie godziny - podrapał się nerwowo po karku. Nikt nie mógł wiedzieć, że od rana miał trupa w bagażniku.

Machnął ręką nad biurkiem, spojrzawszy na zegar ścienny.

- Idź - powiedział, lustrując go wzrokiem, chłopak był już przebrany w czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru spodnie. Dobre stosunki z jego rodziną zawsze przynosiły zyski, jak nie dla jego kieszeni, to dla kieszeni jego pracowników. Tym bardziej, że chłopak pracował za darmo.

Wyszedł z gabinetu, zakładając kaptur na głowę.

🐾🐾🐾

Czarny sedan zjechał z ulicy na parking w środku lasu. Wysiadł z samochodu. Dokoła były tylko drzewa, jedna polna odnoga asfaltowej ulicy skręcała sto metrów od wybetonowanego kawałka ziemi, na którym stanął. Zmienił buty przed wejściem do auta pod szpitalem, gdzie codziennie je przed pracą zostawiał. Otworzył bagażnik i w środku zobaczył czarny worek na zwłoki, który stamtąd ukradł. Wziął go na ramię i ruszył w las, kiedy zaczęło padać.

W krzakach niedaleko parkingu stał człowiek i widział wszystko, co się wydarzyło, odkąd sedan się zatrzymał. Postanowił pójść za chłopakiem i przy okazji zobaczyć, co ma w worku. Jeśli to śmieci, będzie mógł zaalarmować odpowiednie służby. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się mylił...

🐾🐾🐾

Las niedaleko Paryża był skąpany w deszczu i mroku. To właśnie owy deszcz szumiący pośród liści w koronach drzew tłumił miękko stawiane kroki na poszyciu przez chłopaka, który niósł na plecach worek. Specjalnie wybrał ten dzień, na swoją wędrówkę - deszcz zacierał ślady. Gdyby miał czerwony strój, wyglądałby jak Święty Mikołaj, ale nie, jego strój był czarny jak ta noc. Zatrzymał się na polanie oddalonej od jakiegokolwiek szlaku, czy ulicy i zrzucił worek na ziemię. Coś mocno gruchnęło o poszycie i jedna część jego bagażu po prostu z niego wypadła. Chłopak zaklął, rozerwał go i jednym ruchem wyciągnął z worka ciało mężczyzny. Ułożył w jednej pozycji, ale coś mu nie pasowało, więc spróbował je przekręcić. Niestety, stężenie pośmiertne pokrzyżowało jego plany. Wyjął z kieszeni kurtki pieczątkę w kształcie łapy, kociej łapy i przyłożył ją do osłoniętego mchem ciała ofiary. Była naga, rozebrał ją, nim ruszył w drogę do lasu. Teraz zbierał części worka i tego czegoś, co z niego wypadło wczesniej. Rozejrzał się dokoła swoimi zielonymi oczami i zauważył człowieka, który stał na skraju polany. Kiedy świadek jego zbrodni je ujrzał, uciekł w przeciwnym kierunku. A Czarny Kot ruszył za nim w pogoń. Długo to nie trwało, dopadł go i zasłonił mu usta ręką, gdy potknął się o korzeń i zaklinował stopę pod nim. Mężczyźnie z plecakiem łzy zaczęły spływać po policzkach i jęczał coś niezrozumiałego przez jego dłoń. Widział wszystko, razem z tym, że postać, która go przygniatała, przyniosła tu trupa.

- Ciii - powiedział jego niedoszły zabójca. - Nic ci nie zrobię, ale musisz zrobić coś dla mnie. Zgadzasz się?

Pokiwał szybko głową.

- Nigdy nikomu nie wspomnisz, że mnie tu widziałeś - rzekł cicho Czarny Kot, zaciskając palce z długimi pazurami na jego policzkach.

Kiwał histerycznie głową i nie przestawał. Nagle ucisk koło ust zelżał i mógł się wreszcie podnieść z ziemi i rozejrzeć. Czarnego Kota nigdzie już nie było, spojrzał w stronę polany i zwymiotował całą zawartość swojego żołądka, po czym wyplątał stopę i ruszył w przeciwnym kierunku na miękkich nogach. Nie wiedział jeszcze, że bystre zielone oczy obserwowały go z koron drzew, skacząc z jednego na drugie.

heja, to znowu ja! ogólnie ta książka miała być bardziej jednym z tych FFs o czarnym kocie zabójcy, ale nie jest. sporo będzie się działo, rozdziały będą się pojawiać, co... 2-3 czasami tylko 4, maksymalnie 5 tygodni w różne dni tygodnia. rozdziały będą też dłuższe niż w "Życzę sobie, by..." i ze względu na szczegółowość opisów seksu, czy też orgazmów, słowa *sex allert* będą się pojawiać, przed każdą taką sceną. nie chcesz czytać, nie czytaj, ale nie psuj też zabawy mi, czy też innym.
podoba mi się to, jak wykreowałam Marinette w tym FF. 😅
bye, misiaczki! 🐻❤

La Patte 🔞 || MiraculousWhere stories live. Discover now