Chapter 26

2.9K 153 3
                                    

- Mina tego gościa bezcenna - zaśmiałam się, gdy wyszliśmy z pizzerii. Chłopcy ciągle robili z siebie idiotów. Rzucali w siebie resztkami z pizzy i dodatkami, które ściągali z ciasta. Wyglądali jak świnie wypuszczone z chlewa. Myślałam, że nie można być bardziej brudnym, ale chyba jednak można było. Jai nie patrząc pod nogi potknął się i wywrócił wpadając w błoto. Mistrzu przebiłeś siebie. Wpadłam w atak śmiechu, który za nic nie potrafiłam powstrzymać. Zwinęłam się stojąc i śmiałam się na cały głos.

- Boże ! Ja z wami .... nie ... nie ... nie umie! - jąkałam się przez śmiech. Mięśnie brzucha po chwili zaczęły mnie niesamowicie boleć ponieważ przez tych imbecyli cały czas miałam takie napady.

- Jai aka pizda - James skomentował, a Daniel podał rękę Jaiowi.

- Oj no nie bądźcie tacy, przecież każdy ma prawo się opiździć - sam zaczął się niesamowicie głośno dołączając tym do naszej grupki " debilnych głupawek". Jai z resztą po chwili nieudanego FOCHA (bez tłumaczeń typu " Fachowe obciąganie chuja") dołączył do nas. Wszystko było by pięknie, gdyby nie to, że przez ową głupawkę zachciało mi sie do ubikacji.

- Chłopcy ja nie umie. Musze siku - krzyżując nogi podczas chodu - oczywiście wywołując tym śmiech u Janoskians aka idiotów - ruszyłam spowrotem do pizzerii. Uśmiechnęłam się do kelnerki, która nas obsługiwała i robiąc większe kroki weszłam do jednej z kabin.

Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych podeszłam do lustra by poprawić się. Przez śmiech pod moimi oczami znalazły się spore ilości tuszu więc musiałam szybko naprawić swój makijaż. Tusz i błyszczyk poszły w ruch by przywrócić moją twarz do stanu "człowiek". Kilka muśnięć na rzęsach i ustach i wyglądałam przyzwoicie by móc pokazać się ponownie ludzkości nie przyprawiając ich o zawały lub masowe samobójstwa spowodowane moim wyglądem. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, schowałam kosmetyki do kosmetyczki, a następnie plecaka i wyszłam trzymając go w ręku. Telefon schowałam jak zwykle do kieszeni lecz, gdy chciałam wyjść z części typowo "sanitarnej" ktoś zagrodził mi drogę.

- Dzień dobry ponownie

*POV Beau*

- Nie no rozumie, że jest dziewczyną, ale ile ona może w kiblu siedzieć - jęknąłem czekając z chłopakami kolejne pięć minut na Corin, która wyszła do ubikacji i wciąż nie wracała. Rozumie to dziewczyna ma te swoje babskie potrzeby jak makijaż, porządna higiena itd., ale 15 minut w łazience to jest już przesada.

- Jak ci coś nie pasi to idź po nią - Skip powiedział leżąc na chodziku

- A żebyś wiedział ! - krzyknąłem i wszedłem do lokalu od razu bez żadnych zahamowań kierując się do damskiej łazienki. Jednak zanim tam doszedłem zauważyłem koło gaśnicy plecak dziewczyny. Zaalarmowany złapałem go i ruszyłem do łazienki. Otwierałem kabina po kabinie ( swoją drogą na szczęście były puste ) i w żadnej nie było dziewczyny. Wybiegłem z pomieszczenia i ruszyłem na salę. Tam również jej nie było. Zrobiło mi się gorąco, a w głowię się zakręciło. Nigdzie jej nie było. W mojej głowie przeskakiwały najgorsze scenariusze. Od porwania, poprzez gwałty i zabójstwo. Obiecałem jej, że będzie bezpieczna, że nic się jej nie stanie, że wszystko będzie dobrze, a w zamian tego ona zniknęła i nie wiedziałem gdzie jej szukać. Wybiegłem z restauracji. Nie było jej z chłopakami. Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem na jej telefon. Jeden sygnał, drugi, nic. Zadzwoniłem ponownie. Sytuacja się powtórzyła. Dziewczyna nie odebrała. Wybrałem szybko numer nieobecnego z nami bliźniaka. Jeden sygnał, drugi ...

- "Halo ?"

- Luke jest z tobą Corin ?

- "Nie, co się stało ?"

Love is hardWhere stories live. Discover now