Chapter 19

3.2K 163 6
                                    

- Mogę cię prosić na słówko? - Trevor był ewidentnie wściekły na mnie za to co zobaczył. Pewnie przyglądał nam się dłużej i zobaczył mój - prawie - pocałunek z Brooksem. Moja twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora. Spojrzałam na chłopaków. Na ich twarz malowało się jedynie jedno : Wściekłość

- Nie możesz - Luke zasłonił mnie swoim ciałem. Nie rozumiem po co to zrobił. Trevor nie mógł przecież mi zrobić nic złego. Był moim przyjacielem i myślałam, że kimś więcej póki nie pojawił się Luke. Teraz byłam zupełnie pogubiona w moich uczuciach. Niby coś czułam do Trevora, ale Luke nie dawał mi spokoju. Ciągle gdzieś tam był, gdy myślałam o Trevorze. Zawsze było "a Luke?". Moje przemyślenia przerwał stanowczy ton blondyna.

- Brooks spierdalaj od niej ona jest moja rozumiesz? - wysyczał przez zęby. "Moja" serio? Byłam rzeczą, że mógł mnie tak nazywać?

- Trevor nie jestem rzeczą

- Ale jesteś ze mną

- Z tego co wiem to nie jesteśmy parą i moge spotykać sie z kim tylko zechce

- Pożałujecie tego. Czekam na pieniądze - wygroził się i kipiąc w złości odszedł.

- Czekam na pieniądze - powtórzyłam po nim, ale brzmiało to bardziej jak pytanie

- Corin to nasza sprawa - Lukey nie obrócił się do mnie wypowiadając słowa

- Jesteście moimi przyjaciółmi i wasze sprawy to moje sprawy - uniosłam głos patrząc na przyjaciół. Unikali kontaktu wzrokowego. Patrzeli wszędzie gdzie się dało tylko nie na mnie - Spójrzcie na mnie! - posłusznie spojrzeli na nas.

- Corin nie mieszaj się w to dla twojego niebezpieczeństwa

- Beau zrozum wmieszałeś mnie w to zaprzyjaźniając sie ze mną

- Popełniłem błąd - Beau spuścił głowę w dół

- Przyjaźń nazywasz błędem?

- Nie przyjaźń, a pozwolenie byś czegokolwiek się dowiedziała

- A mi się inaczej wydaje! Bella! - zawołałam psa i w złości pobiegłam do domu. Jak on mógł powiedzieć, że popełnił błąd? Jak tak bardzo nie chciał mnie w to wkręcać mógł przestać spotykać sie ze mną i nie zapoznawać mnie z chlopakami. To był cios poniżej pasa.

Zalana łzami wpadłam do domu, puściłam smycz zjeżdżając po drzwiach. Zakryłam twarz dłońmi i dałam swoim emocjom upust. Nie miałam już do tego sił. Na każdym kroku ktoś mnie rani, ktoś zostawia lub po prostu zlewa. Wstałam gwałtownie przez co zakręciło mi się w głowie i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i przytulając psa, który ułożył się tuż obok mnie zasnęłam.

- Otwórzcie ksiązki na 65 stronie - Profesor Whitman spojrzał na klase wrogim spojrzeniem i obserwował jak leniwie otwieram swój egzemplarz podręcznika. wiedziałam, że się na mnie patrzy, ale od piątku chodze tak przybita, że nie mam sił na zwykłe otwarcie książki. Ciągle unikam chłopaków, którzy dobijają się do mnie w każdy znany dla nich sposób i płacze. I tak wyglądał mój miniony weekend czysta drama.

- Garson czy może byłabyś tak miła i powiedziała mi jaki owinien być kolejny pierwiastek w tablicy mendelejewa po srebrze ?

- Jeden chuj jaki i tak mi się nie przyda - burknęłam do nauczyciela i opadłam głową na ławkę. nie miałam ochoty patrzeć na klasę chciałam zasnąć i się nie obudzić

- Garson zostajesz po lekcjach

- Kutas ! - usłyszałam Jamesa

- Pan Yammouni też

Love is hardWhere stories live. Discover now