Chapter 23

3.3K 148 10
                                    

- Corin ! - Luke wszedł kilka chwil po mnie. Nie chciałam z nim rozmawiać. Współczułam im, a on mnie okłamał. Perfidnie okłamał. Myślałam, że jest w straconej pozycji, a tak naprawdę był w połowie drogi do piekła, które sam sobie stworzył. Był winny tego jak teraz go traktuję. Zasłużył na to nie mówiąc mi całej prawdy. Myślałam, że zaufał mi, ale myliłam się. Wolał opowiedzieć mi jedynie tę część, która była dla niego wygodna, i która robi z niego ofiarę, a tak naprawdę było zupełnie inaczej i to boli. Poczułam do niego coś, ale gdy darzysz kogoś uczuciem masz zamiar dzielić się z ta osoba wszystkim, a czym jest związek bez szczerości i zaufania? Niczym. Nawet przyjaźń bez tego nie może przetrwać.

- Nie chce cie znać rozumiesz?! - krzyknęłam odrywając się od Beau. Jego i reszty nie winiłam ponieważ oni myśleli, że o wszystkim wiem, że to co powiedział Luke zawierało całą ich przeszłość, a chłopak pominął te najważniejsze szczegóły.

- Posłuchaj mnie

- Nie będę cie słuchać rozumiesz?! Okłamałeś mnie!

- Nie powiedziałem wszystkiego !

- Na jedno wychodzi!

- Corin !

- Nie! - obróciłam się i pobiegłam w kierunku pokoju najstarszego z braci Brooks. Zamknęłam drzwi na zamek i położyłam się na łóżku zwijając w kłębek. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam go znać. Jak mógł być takim dupkiem. Zupełnym samolubem.

Myśli błądzące w mojej głowie coraz bardziej sprawiały, że chciałam cofnąć czas. Po moich policzkach spływały kolejne łzy. Jak mogłam być tak głupia by mu uwierzyć? Czułam się coraz bardziej zmęczona, to wszystko mnie przytłaczało jedynym ukojeniem jakie istniało dla mnie w tym momencie był sen. Sen, który złapał mnie i nie chciał puścić. Zamknęłam powieki oddając się mu z nadzieją, że jutro będzie lepiej.

- Corin - pukanie do drzwi i głos dobiegający zza nich obudził mnie. Rozpoznałam w nim głos osoby, którą dzisiaj jako ostatnią chciałam widzieć. Naprawdę nie chciałam go widzieć. Jego osoba przypominała mi wczorajszy dzień i te wszystkie złe, no i dobre chwile. Dobre chwile, które byłyby idealne, gdyby nie fakt, że Luke ciągle krył przedemną prawdę.

Usłyszałam oddalające się kroki chłopaka i postanowiłam wstać. Była już 7 rano, a dziś miałam na godzinę 9. Leniwie ruszyłam do drzwi by je otworzyć. Miałam nadzieję, że nikogo nie zastanę pod nimi i nie myliłam się. Było pusto. Ruszyłam do swojego plecaka, który leżał w holu i wzięłam z niego czyste ubrania. W domu było cicho co oznaczało, że wszyscy oprócz osobnika, który mnie obudził jeszcze śpią. Zapukałam w drzwi łazienki, a gdy upewniłam się, że nikogo tam nie ma weszłam by wziąć poranną toaletę.

Weszłam po cichu do kuchni by nie skierować na siebie uwagi Brooksa, co niestety mi się nie udało. Podeszłam do kranu by nalać sobie wody, gdy jego spojrzenie utkwiło we mnie.

- Cori

- Nie - szybko odstawiłam szklankę i zaczęłam się ewakuować. Jednak chłopak nie miał najmiejszego zamiaru tym razem odpuścić. Zastawił mi swoim ciałem całe przejście czego efektem był brak jakiejkolwiek ucieczki.

- Porozmawiaj ze mną - spojrzałam na salon. Nie wiem jakim cudem Jai i Beau tam się znaleźli, ale siedzieli i niczym w kinie obserwowali to co działo się między bliźniakiem, a mną.

- Nie mamy o czym

- Corin mamy

- Nie

- Corin porozmawiaj ze mną!

- Nie chce rozumiesz?! Okłamałeś mnie, a to mnie zabolało! Zaufałam ci, a ty to zaprzepaściłeś w jednej sekundzie podejmując decyzję, że nie powiesz mi wszystkiego! Kurwa Luke! To boli! Cholernie! Ja zaczynałam do ciebie kurwa coś czuć! - nigdy nie sądziłam, że tak łatwo przyjdzie mi przyznać się, że coś do niego poczułam. Ten napływ złości i sytuacja dała temu upust, a także pozwoliła uwolnić się wszystkiemu co czułam przez miniony dzień.

Love is hardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz