Rozdział XXXVIII + LBA

3.2K 280 55
                                    

________________________________

Notkę dodaję na początku, ponieważ na końcu jest LBA. Na wstępie chciałabym przeprosić was za to, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział. Nie będę się tłumaczyć, bo nie interesuje to was zapewne xd Chciałabym wam bardzo podziękować za 50K wyświetleń na wattpadzie! Spełniliście moje marzenia <3 Podoba wam się nowa okładka? Została wykonana przez irwins_panda. Jeszcze raz dziękuję <33 

Chciałabym was prosić o komentarze. Nie chodzi mi tu o jakieś statystyki. Owszem, dużo dla mnie znaczą, ale to tylko liczba. Chcę po prostu wiedzieć, co o tym wszystkim sądzicie. Co robię dobrze, co źle itd. Dobra nie zrzędzę dłużej. Zapraszam do czytania :)

________________________________

ROZDZIAL XXXVIII

Dni przeciekały mi przez palce. Nim się obejrzałam był już piątek. Tydzień wcześniej miałam mieć przeszczep, do którego mimo wszystko nie doszło. Pocieszenia, że jeszcze nie wszystko stracone wcale nie dodawały mi otuchy. Posprzątałam na strychu, czytałam książki, zaczęłam biegać — robiłam wszystko, aby tylko nie myśleć o chorobie, która coraz częściej dawała się we znaki. Bardzo często bolała mnie głowa. Od czasu do czasu towarzyszył temu także krwotok z nosa. Traciłam apetyt, a także chęci do życia. Od tamtego dnia omijałam szerokim łukiem ulicę, przy której stał szpital. Nie potrafiłam patrzeć na tamto miejsce. Przywoływało ono smutek, żal i wspomnienia...

Ashton starał się zachowywać w moim towarzystwie normalnie, lecz ja wiedziałam, że brakowało mu już do tego sił. Nie opuszczało mnie wrażenie, że jestem dla niego jedynie ciężarem. Po co była mu dziewczyna, która prawdopodobnie i tak miała umrzeć? Miał i tak dużo problemów na głowie, a ja nie chciałam być kolejnym. Milczałam jednak, ponieważ nie potrafiłam odważyć się na to i... po prostu nie chciałam znowu go stracić. Gdy myślę teraz, jak zachowywałam się wobec niego na początku naszej znajomości, mam ochotę przybić sobie mentalną piątkę w twarz.

Calum nadal był u swojej rodziny. Rozmawiałam z nim przez telefon. Pogodził się z rodzicami, z czego bardzo się cieszyłam. Podziwiałam go za to, że się na to odważył. Potrafił przyznać się do błędu. Tęskniłam strasznie za jego głupawym uśmiechem oraz niesamowitym poczuciem humoru, ale nie mówiłam mu tego. Chciałam, aby spędził ten czas szczęśliwie.

Siedziałam na ławce w parku czekając na Caroline, z którą byłam umówiona. Byłam ciekawa, jak potoczyła się sytuacja Megan. Czy zrezygnowała z przeszczepu, czy może zgodziła się? Te pytania dręczyły mnie nocami — nie mogłam przez nie zasnąć.

Kiedy zobaczyłam zielonooką, która uśmiechnięta zmierzała w moim kierunku, poznałam odpowiedź. Kąciki moich ust uniosły się ku górze, gdy dziewczyna przytuliła mnie mocno na przywitanie, omal nie łamiąc mi kości. Nagle pomyślałam o Liv. Po jej ślubie jakoś oddaliłyśmy się od siebie. Wprawdzie utrzymywałyśmy kontakt. Rozmawiałyśmy ze sobą normalnie, jedna martwiła się o drugą, lecz nie wyglądało to jak wcześniej. Wydaje mi się, że powodem tego było, iż dojrzałyśmy. Nie ekscytowałyśmy się już plakatami naszych idoli w jakichś idiotycznych gazetkach, które swoją drogą przestałyśmy kupować. Nie zachowywałyśmy się jak jakieś niedorozwinięte w miejscach publicznych. Dlaczego? Możliwe, że dlatego, ponieważ zasmakowałyśmy dorosłości. Ona wzięła ślub, mnie dosięgła choroba. Jestem jednak jednego pewna — doświadczyłyśmy tego zdecydowanie za wcześnie. Nasi rówieśnicy bawili się na imprezach, nie przejmowali się niczym, mieli totalną swobodę. Tak bardzo im tego zazdrościłam.

— Nie uwierzysz — zaczęła.

— Nie uwierzę — odparłam wywołując na jej twarzy jeszcze większy uśmiech.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz