Rozdział VI

4K 323 16
                                    

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, proszę.

Z dedykacją dla:

- mojej najlepszej przyjaciółki Moniki, która obchodzi dzisiaj urodziny! Sto lat <3

ROZDZIAŁ VI

            Minął tydzień od mojego małego wypadku. W tym czasie Calum zdążył zapytać się mnie „sto tysięcy razy" o to, jak się czuję. Na początku dało się go jeszcze znieść, ale potem... Stał się strasznie nieznośny. Owszem, polubiłam go i to nawet fajne z jego strony, że troszczy się o mój stan zdrowia, ale ludzie... Bez przesady.

            O dziwo Liv bardziej zaczęła zwracać na mnie uwagę. Specjalnie rezygnowała ze spotkań z Luke'iem, aby posiedzieć ze mną i porządnie mnie dokarmić - jak to określiła. Chyba przejęła się tą moją udawaną anemią.

            Dużo wydarzyło się w moim domu. Oczywiście rodzice zrobili mi długi monolog, że nie powinnam wracać tak późno bez powiadomienia ich wcześniej. I w końcu odważyłam się im powiedzieć, a raczej skłamać o tej kradzieży. Moja zmyślona wersja wydarzeń: „ Mamo, tato.. Muszę wam coś powiedzieć. Bo te pieniądze, to ukradłam ja. Po prostu chciałam pomóc takiej biednej, chorej dziewczynce". Tak, wiem, to było beznadziejne kłamstwo. Byłam zszokowana, że uwierzyli. Oczywiście był „dym". Poza tym dostałam szlaban na telefon. Pięknie, nie? Ale czego nie robi się w imię drugiego człowieka. Ciekawa byłam, czy ta dziewczynka przeszła już tą operację. Mogłaś wziąć chociaż numer telefonu, kretynko - pomyślałam.

Tak właściwie to nie miałam całkowitej pewności, czy to dziecko było faktycznie chore, ale... Na takie przynajmniej wyglądało i tak się zachowywało. Pozory mylą - zauważyłam. Odtrąciłam od siebie te myśli. Było, minęło. Czasu nie dało się cofnąć i chyba nawet nie chciałam.

            Przez te siedem dni ani razu nie zobaczyłam się z Ashtonem. Dzięki Bogu. Oszczędziłam sobie nerwów. Ale oczywiście wszystko co piękne kiedyś się kończy.

            Po ostatnim, piątkowym dzwonku, poderwałam się z miejsca i w towarzystwie Liv oraz Lauren( która miała skręconą kostkę, wyszłam ze szkoły). Idąc, usłyszałam ten charakterystyczny śmiech. A było tak pięknie - pomyślałam z przykrością. Przede mną we własnej osobie stanął roześmiany Ashton Irwin.

- Mamy problem - zawiadomił.

Zdziwiłam się. Problem? My? To chyba nie mogło świadczyć o niczym dobrym...

- Rose, posłuchaj, ja ci zaraz wszystko wytłumaczę... - zaczęła Lauren.

- Ale o co chodzi? - zapytałam trochę zdezorientowana.

- No bo wiesz...

- Bo Lauren jest idiotką - skwitował blondyn.

Siostra spojrzała na niego spode łba. Byłam trochę zagubiona. Nie miałam zielonego pojęcia, co mieli na myśli.

- Może w końcu się dowiem, o co wam chodzi? - spytałam.

- Bo ja... - powiedziała Irwinówna.

- Bo ta kretynka powiedziała naszej matce, że jesteś moją dziewczyną - przerwał jej.

Spojrzałam na niego zszokowana, po czym przeniosłam wzrok na dziewczynę. Szatynka zrobiła się cała czerwona na twarzy. Nagle zaczęłam się śmiać. Zgięłam się w pół i nie mogłam opanować. Serio, w tamtym momencie to wydawało mi się komiczne. Liv, która wcześniej nie brała udziału w rozmowie, dołączyła się do mnie.

- Co? - zapytałam.

- Bo to było tak... No bo wiesz... Wkurzyłam trochę tą blond małpę i on coś o mnie wie, i on chciał to komuś wygadać, i zaszantażował mnie, żebym kryła mu tyłek, a ja byłam na niego strasznie wściekła. Bo Ashton porysował samochód i mama była wściekła. To on skłamał...

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz