Rozdział XV

3.7K 300 57
                                    

ROZDZIAŁ XV

         Zwlekłam się z łóżka. Czułam ogromny ból głowy i suszę w gardle. W dodatku urwał mi się film, bo ostatnim wspomnieniem jakie pamiętałam, był moment, kiedy Ashton uderzył tego chłopaka. Na samą myśl o tym facecie poczułam odruch wymiotny. Nie wiem, co by było, gdyby nie Irwin...

         Zdziwił mnie fakt, że nikt nie obudził mnie do szkoły. Otworzyłam oczy o jedenastej, a o ósmej powinnam zaczynać lekcje. Przeklęłam się w myślach za to, że nic nie pamiętałam. Nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać. Rodzice byli mocno źli? I jak w ogóle dostałam się do domu?

         Postanowiłam jednak najpierw ogarnąć się chociaż w wyglądu. Wyjęłam z szafy pierwsze, lepsze ubrania i udałam się do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic. Woda pozwoliła mi się odświeżyć i zmniejszyć ból głowy. Wyszłam z kabiny, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam. Wysuszyłam włosy suszarką i uczesałam je. Stanęłam przed lustrem. Na sobie miałam dżinsy i białą koszulkę na ramiączkach z kolorowym nadrukiem.

         Wyszłam z łazienki i zeszłam po schodach. Niepewnym krokiem przemierzyłam salon, szukając jakiejś żywej duszy. Nagle, jakby spod ziemi wyrosła przede mną pani McDonald.

— Witaj, kochana. Twój tata powiedział, że nienajlepiej się dzisiaj rano czułaś, dlatego nie poszłaś do szkoły. Jak się czujesz? — zapytała Maryla.

A więc to taty sprawka — pomyślałam. Dziękowałam mu w duchu. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym siedzieć na lekcji w takim stanie. I właśnie w tamtym momencie przypomniałam sobie o moim kacu. Momentalnie zachciało mi się strasznie pić.

— Już lepiej. Pójdę do kuchni zrobić sobie śniadanie — odparłam.

— Przygotowałam ci kanapki i herbatkę.

— Dziękuję, Marylo. — Posłałam kobiecie ciepły uśmiech, który odwzajemniła.

         Kiedy znalazłam się w kuchni, pierwsze co zrobiłam, to sięgnęłam po butelkę z wodą i opróżniłam całą jej zawartość. Poczułam niezwykłą ulgę. Prawdę powiedziawszy nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie. Nie chciałam jednak robić przykrości pani McDonald, dlatego zawinęłam kanapki w folię aluminiową i ukryłam je w moim pokoju. Postanowiłam zjeść je później.

         Nie miałam pojęcia, co z sobą zrobić. Nie mając lepszych planów, znalazłam swoje miejsce na kanapie przed telewizorem. Skakałam po kanałach, gdy nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam na wyświetlaczu numer telefonu Caluma.

— Tak? — zapytałam.

— Przypuszczam, że nie jesteś dzisiaj w szkole, nie? Ja wziąłem sobie wolne w pracy i teraz cholernie mi się nudzi. Może wyskoczymy gdzieś?

— Jasne. Czemu nie?

— W takim razie otwórz drzwi. Czekam tu na ciebie.

         Wstałam zdziwiona z kanapy i udałam się do drzwi wyjściowych. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam uśmiechniętego Caluma. Ubrany był w czarne spodnie z dziurami na kolanach i granatową koszulkę z nadrukiem. Podeszłam do niego i przytuliłam go na powitanie. Następnie wróciłam do domu, aby założyć moje czarne, wysokie conversy.

         Wyszłam z domu i podeszłam do motoru, na którym siedział już Hood. Brunet podał mi kask, a sam założył swój. Usiadłam za chłopakiem, a kiedy włączył silnik, oplotłam jego ciało swoimi rękami.

— Zoo? Serio, Calum? Zoo? — zapytałam.

On jedynie zaśmiał się głośno. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku budki, w której można było kupić bilet.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz