Rozdział XXXVI

3.4K 294 49
                                    

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz, proszę.

ROZDZIAŁ XXXVI

Przeszył mnie okropny ból w okolicach żeber. Potem brzuch. Potylica. Kostka. Próbowałam się podnieść, ale ludzie chodzący po mnie nie pozwalali mi na to. Wrzeszczałam, nie mogąc wytrzymać cierpienia, lecz nikt mnie nie słyszał. Ciepła ciecz zaczęła wylewać się z mojego złamanego nosa. Przysunęłam dłoń do tego miejsca. Przeraziłam się widząc krew.

- Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! - wydzierałam się.

Przechodni jednak nie zwracali uwagi na moją osobę. Chodzili po mnie, kopali, uderzali nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Nie miałam już sił walczyć. Po długich męczarniach w końcu odpuściłam i opadłam wyczerpana na ziemię.

Wsłuchiwałam się w charakterystyczny szum. Gwizdek. Z trudem przewróciłam głowę w lewą stronę. Trudno było mi wychwycić jakiś obraz, ale po dłużej obserwacji i odgłosach zorientowałam się, że znajdowałam się na dworcu. Niespodziewanie do moich uszu dobiegł znajomy głos.

- Wstawaj! Nie poddawaj się! - krzyczał Ashton.

Próbowałam wychwycić jego sylwetkę wśród tłumu, kiedy niespodziewanie poczułam, jak ktoś nadeptuje mi na brzuch. Zgrzytnęłam zębami, a po moich policzkach popłynęły pojedyncze łzy.

- Nie daj się! Pokaż na co cię stać! Nie bądź tchórzem! Walcz! - próbował mnie zmotywować.

Zaczerpnęłam tchu. Z ogromnym trudem podniosłam się na łokciach. Dosłownie każda część ciała mnie bolała, ale nie mogłam się tym przejmować. Nie w tamtym momencie. Zmrużyłam oczy wyszukując niecierpliwie wzrokiem Irwina, ale nigdzie go nie widziałam. Nagle ktoś na mnie wpadł, przez co zachwiałam się i upadłam na plecy. Moją głowę przeszedł okropny ból. Chciałam umrzeć. To było na pewno lepsze niż przeżywanie takiego cierpienia. Pragnęłam jedynie świętego spokoju. Przymknęłam powieki. Powoli odpływałam...

- Nie poddawaj się, słyszysz?! Nie w takim momencie! Wstawaj i walcz, do cholery jasnej! - namawiał mnie dalej Irwin.

Przełknęłam gorzko ślinę. Nie widziałam go, lecz sam jego głos zmotywował mnie i zmusił do działania. Z ogromnym trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Ledwo zdołałam zaczerpnąć tchu. Mój prawy łokieć wykrzywiony był pod dziwnym kątem. Dzwoniło mi uszach. Przed moimi oczami pojawiały się czarne plamki. Traciłam orientację, nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje, jednakże w myślach cały czas powtarzałam sobie słowa Ashtona. Wstałam, z wielkim trudem, ale wstałam. Moje nogi były jak z waty. Świat dookoła mnie wirował.

- Dobrze! Walcz dalej! Zbyt daleko zaszłaś, aby się teraz poddać! - krzyczał blondyn.

Uśmiechnęłam się leciutko pod nosem. Po moich policzkach mimowolnie spływały łzy. Każdy skrawek ciała mnie bolał, ale to nie było w tamtym momencie ważne. Zobaczyłam go. Nareszcie. Stał na środku, ubrany całkowicie na biało. Jego włosy jak zwykle tworzyły artystyczny nieład. Cera chłopaka była nieskazitelna. Zaczęłam przepychać się przez tłum. Chciałam znaleźć się w jego objęciach. Zapomnieć o bólu. Po prostu przestać cierpieć.

Gdy znajdowałam się w odległości zaledwie kilka kroków od niego, drogę zagrodził mi jakiś czarnoskóry, potężnie zbudowany mężczyzna. Chciałam go obejść, ale obok niego stanęła kobieta. Spróbowałam z drugiej strony, ale tam także ktoś stał. Spojrzałam w lewo. Ludzie przybliżali się w moją stronę. Zerknęłam przestraszona w prawo i zobaczyłam tę samą sytuację. Obróciłam się. Kilka centymetrów dzieliło mnie od twarzy jakiejś nieznanej mi, starszej pani. Wszyscy podchodzili w moją stronę coraz bliżej. Przeraziłam się. Zaczęłam próbować przedrzeć się w jakiś sposób przez tłum, ale moje próby szły na marne. Spojrzałam z nadzieją na Ashtona. On jedynie tylko stał i przyglądał się temu ze spokojem.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz