Rozdział XII

4K 302 44
                                    

ROZDZIAŁ XII

— Aha, czyli teraz to pomnożyć? — zapytałam.

— Dokładnie. Widzisz, mówiłem, że w końcu to zrozumiesz — odpowiedział Calum.

Z wielkim zapałem zabrałam się za dalsze rozwiązywanie działania. Hood był genialnym nauczycielem! Dzięki niemu w końcu zrozumiałam coś z matematyki. Serio, dziwiłam się, że on nie naucza. Był w tym genialny. Tłumaczył bardzo dobrze. Nie stosował jakiś profesjonalnych terminów. Mówił po prostu w moim języku i w dodatku zdradził mi kilka fajnych trików, które bardzo mi pomagały.

Gdy wreszcie skończyłam obliczać, odłożyłam długopis i spojrzałam na chłopaka. Brunet sięgnął po kartkę i zaczął sprawdzać. Patrzałam na niego wyczekująco. Wreszcie chłopak uniósł wzrok znad kartki i spojrzał w moim kierunku.

— Jestem z ciebie dumny — powiedział, upozorowując wzruszenie. Dla lepszego efektu udał, że wyciera łzę.

Zaśmiałam się głośno. Hood zawtórował mi. Mimo iż byłam już zmęczona tymi godzinami spędzonymi przy matematyce, to prawdę powiedziawszy byłam z siebie dumna. Chyba nigdy jeszcze nie czułam się tak mądra.

— Okay, zrobisz jeszcze kilka przykładów i kończymy — oznajmił.

— Calum, serio? Siedzimy nad matmą już trzy godziny! Nie wystarczy? — zapytałam błagalnie.

— Kotku, za tydzień masz egzamin, z którego musisz mieć siedemdziesiąt pięć procent. Chcesz go zdać? Tak? Więc musisz ćwiczyć — odparł, po czym zaczął pisać kolejne przykłady na kartce.

Egh, czy on zawsze musiał mieć rację? Spojrzałam zmęczonym wzrokiem na ciąg liczb. Zapewne miesiąc temu nie miałabym zielonego pojęcia o co w tym chodzi. W tamtym momencie wydawało mi się to banalnie proste. Sięgnęłam po długopis i zaczęłam rozwiązywać zadania. Po dwudziestu minutach oddałam rozwiązania brunetowi, żeby je sprawdził.

— W przykładzie „c" miałaś tylko błąd. Jestem z ciebie dumny, Barbie — powiedział.

— Barbie? Serio? — zapytałam.

— Tak. Od dzisiaj to twoja nowa ksywka.

Spojrzałam na niego pobłażliwie. Dobra, wiem, że nie należałam do najinteligentniejszych ludzi na świecie, ale chyba nie zasługiwałam na to, żeby mój przyjaciel mówił na mnie po imieniu lalki. Tsa, Calum był chyba zbyt leniwy, aby wymyślić coś bardziej kreatywnego. Wiedziałam, że moje gadanie nic nie da. Musiałam pogodzić się z moim nowym przezwiskiem. Może Barbie nie brzmi aż tak źle? Na pewno lepiej niż Rashton — pomyślałam.

         Razem z chłopakiem przeniosłam się do salonu, gdzie mój brat grał sobie na konsoli w GTA.

— Wy się chyba nie znacie, nie? Henry, to jest mój przyjaciel Calum. Calum, to jest mój brat Henry — powiedziałam.

Mój brat włączył pauzę, wstał i podał rękę Hoodowi. Przysiedliśmy się do niego i zaczęliśmy z nim grać. Myślałam na początku, że chłopaki nie znajdą wspólnego tematu, ale jak się okazało, ich buzie się niemal nie zamykały. Zaczęli rozmawiać o grach, a skończyli na mnie.

— Słyszałeś o Rashtonie? — wypalił nagle Henry.

— Weź się ogarnij z tym Rashtonem! — odparłam zdenerwowana i cisnęłam poduszką w niego.

McQueen zaczął się śmiać. Hood mu zawtórował. Spojrzałam na nich z politowaniem, a po chwili sama zaczęłam się śmiać.

— Co to jest ten Rashton? — zapytał Cal.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz