Rozdział XXVI

3.4K 311 31
                                    

*polecam włączyć muzykę*

ROZDZIAŁ XXVI

— Spakowana? — spytał tata, opierając się o futrynę drzwi.

— Chyba tak — westchnęłam.

Ojciec posłał mi pocieszający uśmiech, który ani trochę nie poprawił mi humoru. Wziął do ręki moją dużą, fioletową torbę, po czym wyszedł na korytarz. Rozejrzałam się smutnym wzrokiem po moim pokoju. Wiedziałam, że będę za nim tęsknić. Miałam nadzieję, że lekarze pozwolą od czasu do czasu wrócić do domu. Choć i tak właściwie nie miałam po co wracać.

Podeszłam do półki, na której stało zdjęcie oprawione w ładną, beżową ramkę. Fotografia przedstawiała naszą paczkę, kiedy byliśmy na plaży. Luke obejmował ramieniem Liv, Darie znajdowała się na „barana" u Michaela, a ja, Calum i Ashton leżeliśmy na piasku i robiliśmy głupie miny do obiektywu. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Wiedziałam, że będę za nimi tęsknić. Gdy pomyślałam o tym, że już nigdy ich nie spotkam... Czułam ból, przeogromny ból. Wyjęłam zdjęcie z ramki i wsadziłam je do torebki. Szybko starłam łzę z policzka i podążyłam w stronę drzwi. Będąc już przy nich, ostatni raz odwróciłam się i przeczesałam pokój smutnym wzrokiem. Zacisnęłam mocno powieki, po czym ruszyłam przed siebie.

Kiedy zeszłam ze schodów, w salonie zastałam moich rodziców i brata.

— Gotowa? — zapytała mama.

Nie, nie byłam gotowa. Chciałabym zostać w domu i nigdzie się nie ruszać, zapominając o wszystkim, ale wiedziałam, że nie mogę.

— Tak — skłamałam.

Henry podszedł do mnie i zamknął mnie w uścisku.

— Dasz radę. Wierzę w ciebie. Pamiętaj, że my zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy przy tobie — powiedział mi na ucho, pocierając troskliwie dłonią moje plecy.

— Dziękuję — wyszeptałam, wtulając się w jego ramię.

Kątem oka zerknęłam na mamę, która przypatrywała nam się z troską. Tata wyszedł na dwór i prawdopodobnie poszedł zapakować mój bagaż do samochodu.

Odsunęłam się od brata i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przełknęłam gorzko ślinę, próbując się nie rozpłakać. Nie potrafiłam sobie wyobrazić mieszkania gdzie indziej niż tu. Mieszkałam w tym miejscu od urodzenia i zdążyłam je pokochać całym sercem.

— Obiecuję ci, że tu wrócisz — powiedziała mama, posyłając mi pocieszający uśmiech.

Kąciki moich ust uniosły się ledwie zauważalnie u górze. Westchnęłam ciężko i nie odwracając się za siebie, wyszłam z domu. Gdybym tam została choć minutę dłużej, najzwyczajniej w świecie bym się rozpłakała. Ruszyłam w stronę zaparkowanego BWM i wsiadłam do środka, a za mną Henry i moja rodzicielka. Ojciec usiadł na miejscu pasażera z przodu, a Carl za kierownicą. Obróciłam głowę w stronę szyby i zaczęłam oglądać widok rozprzestrzeniający się na zewnątrz, starając się myśleć o wszystkim, byle nie o wszystkich problemach, których cóż trudno zaprzeczyć — było mnóstwo.

Stanęłam przed ogromnym, żółtym budynkiem. Na mojej twarzy malowała się czysta obojętność. Tata wyciągnął z bagażnika moją torbę, z którą oczywiście potrafiłabym sama sobie poradzić, ale wiedziałam, że nie mam co się wykłócać, bo on i tak stanąłby na swoim. Chyba po nim byłam taka uparta.

— Rose... — usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z Carlem. — Trzymaj się i pamiętaj — nigdy się nie poddawaj. Jesteś silna. Wierzę, że wygrasz tą walkę.

Życie Jest Piękne - Ashton Irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz