28. Marc Newman

1.1K 75 26
                                    

– Stary, czemu tak dudnisz w tą perkusję? – Jasper, główny gitarzysta znów wystrzelił ze swoimi pretensjami, akurat w trakcie piosenki, jaką ćwiczyliśmy.

Moja sąsiadka zrobiła to, co mi obiecała. Zapoznała mnie z trzema chłopakami z jej zespołu, który nawet nie ma nazwy. Po prostu zespół. Swoją drogą nie był nawet taki zły, choć utwory które graliśmy nie były autorskie, lecz zwyczajnie wyciągane ze Spotify.

A nasz pierwszy, znaczy mój pierwszy koncert był kompletną porażką. Brak ludzi, którzy potencjalnie chcieliby nas tam słuchać. Mały festyn, jak to określiła Estelle, okazał się festynem za naszym miastem, gdzie mieszkali tylko starzy ludzie. Niesamowite ile zebraliśmy negatywnych określeń jedynie dlatego, że graliśmy o ton za głośno.

Ale i tak chodziłam na próby, dogadując się coraz bardziej z Jasperem, Axelem, oraz Nickiem. Chodziłam, by mieć
odskocznię od własnego życia, z nadzieją, że kiedyś zagramy dla prawdziwej publiczności.

– Jeszcze raz skomentujesz moją grę, a wepcham ci te pałeczki w dupę – Axel odgryzł się swojemu przyjacielowi, powodując jego niezadowolenie.

Oparłam głowę o starą komodę w garażu Estelle. Tutaj ćwiczyliśmy, odpoczywaliśmy, i w sumie wszystko tu robiliśmy.

– No bo grasz, jakbyś rąbał drzewo! – szatyn ze związanymi w mały koczek z tyłu głowy włosami naburmuszył się, choć pewnie zaraz tego pożałuje.

– Nie powiem, jak ty grasz – blondyn pokiwał głową, kpiąc sobie z młodszego od siebie członka zespołu.

– No powiedz – odłożył elektryczną gitarę obok siebie, gotowy by rozpocząć drugą bójkę tego dnia.

Westchnęłam głośno.

– Zamknijcie się w końcu! – Estelle nareszcie przejęła pałeczkę tej rozmowy. Obydwaj popatrzyli na nią, później na siebie, a na końcu na mnie. Wzruszyłam ramionami, dając jedynie znak, by posłuchali się dziewczyny. – Boże, już mam dość waszego pierdolenia.

– Dzisiaj chyba nie jesteśmy w dobrej formie – Nick wyprostował plecy, chwilę później ziewając.

– No a kiedy... – czarno włosa wstała, mając zamiar znów wygłosić kazanie, jednak w wejściu do garażu ukazała się wysoka, i dość dobrze zbudowana postać. – Co ty tu robisz? – zwróciła się do osoby, której twarzy nie mogłam zarejestrować.

– Słyszałem gitarę, i pomyślałem że grasz w garażu – męski głos rozszedł się po nieogrzewanym pomieszczeniu. Podszedł, a blask żółtego snopu światła oświetlił jego twarz. Victor rozglądnął się po naszych twarzach, przełykając ślinę. – Sama – dodał.

– Już nie gram sama – rzuciła bez uczuciowo. Zmarszczyłam brwi. W jaki sposób Estelle sprawiła, że Victor zdawał się być tak zestresowany.

– To w takim razie pójdę – westchnął, i obrócił się na pięcie.

– Hale! Nie poznajesz starych znajomych? – Axel udawał obrażonego. – Wyprali ci mózg w Londynie?

Mówił to z takim przekąsem, że zaczynałam wątpić, że on czy reszta go lubili.

– Wręcz przeciwnie – Victor założył ręce na piersiach, choć nie wyglądał na pewnego siebie.

– Czyli dalej uważasz, że zostawienie znajomych było idealnym pomysłem, co nie? – Nick również włączył się do rozmowy, powodując więcej pytań w mojej głowie.

– Zrobiłem to dla Hope – powiedział twardo, a cała czwórka jednocześnie prychnęła z ociekającym sarkazmem.

– Twoje całe życie zależne jest od siostry? – zaśmiał się Jasper. – I teraz przez dwa tygodnie będziesz nękał Estelle. Niezły jesteś, Victor.

Before UsWhere stories live. Discover now