18. Życie pośmiertne

1.1K 72 24
                                    

Harper's POV:

Leżałam w wannie, podczas gdy przez moje ramiona ociekała woda ze świeżo umytych włosów. Bezczynnie odpoczywałam w całości pokryta wodą, oraz gęstą pianą. Musiałam zmyć z siebie wspomnienia wczorajszego dnia. Przeżyłam go podwójnie, w teraźniejszości, i siedemnaście lat temu.

Dwudziesty października stał się datą, przy której trudno będzie mi się kładło spać, prawdopodobnie do końca życia.

Oparłam głowę o zimną wannę, i przymknęłam powieki. Niedzielny poranek zdawał się być spokojny, ale wszystko co jest spokojne w moim życiu, natychmiast się zmienia w chaos.

Na moim łóżku leżał pamiętnik, który wyłowiłam z jeziora, tuż przed tym, jak zaczęłam się topić. Bałam się, że już nie wrócimy do świata żywych, więc gdy obudziłam się w swoim łóżku, dziękowałam pierwszy raz Bogu za to, że mogłam oddychać. Pod impulsem spotkałam się z Asterem, zaskakując go uściskiem. Potrzebowałam go, i sądząc po jego reakcji, on też.

A teraz po mojej stronie leżała kwestia otworzenia tego pamiętnika, i zorientowania się co zawiera jego treść. Odwlekałam to od wczoraj, co godzinę wmawiając sobie, że kolejna będzie tą, w której przeczytam zadbane strony dziennika. Bałam się, że tym razem stanie się coś gorszego niż zmiana ciał.

Woda stawała się coraz chłodniejsza, więc mimo własnej woli, wyszłam z wanny, zostawiając mokry ślad aż do czarnego dywanu tuż obok lustra. Osuszyłam ciało, po czym ubrałam uprzednio przygotowane czarne jeansy,  oraz białą bluzę.

Kilka minut później siedziałam po turecku na materacu łóżka, trzymając w rękach obszerny dziennik, w czarnej oprawie.

Przesunęłam dłonią po jego grzebiecie, przez co powietrze wokół mnie zadrżało. Zaschło mi w ustach, kiedy otwierałam pierwszą stronę.

Nic na niej nie było. Delikatnie przewróciłam kartkę, by jej nie podrzeć. Na tej stronie były już pierwsze zapiski.  Słowa pisane kursywą zajęły całą kartkę, a na samym końcu widniał podpis literką V. Domyśliłam się, że to pamiętnik Violet.

Powoli czytałam wpis do dziennika, starając się, by żaden szczegół nie umknął mojej uwadze.

Drogi pamiętniku. Nie, to jest zbyt żałosne.
Drogi dzienniku. Nie, to też nie.
Jebać to. Nazywam się Violet, mam 16 lat, i mam nadzieję, że to miejsce będzie czymś, w co mogę wylać swoje największe żale. Pisane w tym dzienniku będzie najbardziej żenującym sposobem, jaki może mi pomóc. Śmieszy mnie to, do czego ludzie mogą się posunąć, by tylko zaznać spokoju.

Wspominałam już, że mam raka? Jeśli nie, to robię to teraz.

Nikt o nim nie wie, tylko moja rodzina. I nikt nie będzie o nim wiedział. To rak wątroby, dopiero w stadium początkowym. Nie mam jeszcze przypisanej chemioterapii, ale nie mogę tego ominąć. Dlatego robię z włosami różne wynalazki. Obcinam, farbuję, prostuję, znowu farbuję. Za to z ludźmi robię odwrotnie. Nikogo do siebie nie wpuszczam, z nikim się nie zaprzyjaźniam, bo nie potrzebuję kolejnych osób, które będą opłakiwać mój grób. Nie mam przyjaciół, więc lepiej mi jest umrzeć. Rodzice się pozbierają, ponieważ dniami nie ma mnie w domu, często wyjeżdżam, by przyzwyczaić ich do mojej nieobecności. Rodzeństwo jest małe, w połowie zrozumieją moje odejście, w połowie nie. Nie wiadomo, co rodzice im powiedzą. A kiedy dowiedzą się prawdy, ich rany dawno będą zagojone.

A miłość? Żałosne uczucie, które przejadło mi się do końca życia. Przeżywałam ją zbyt dużo razy. W jednym przypadku kochałam tylko, gdy były zgaszone światła, w drugim zaś, czekałam, aż moja miłość rozkwitnie. A zanim zaczęła rosnąć, umarła. Tak czy inaczej, mam dość miłości. I wzajemnie.

Before UsWhere stories live. Discover now