18. Może to prawda - nie mogę żyć bez ciebie

871 88 174
                                    

[Two is Better than One - Boys Like Girls & Taylor Swift]
[Maine, Castine, 2009]

Rozgrzany piasek roztapiał się wręcz pomiędzy moimi gołymi stopami, a zapach gofrów i popcornu jedynie przypominał, że potrzebuję zjeść porządny posiłek, gdy tylko uda mi się ulotnić w miejsce, gdzie nikt nie będzie widział, jak dziwnie przeżuwam.

Nie wiem czy kiedykolwiek do tamtej chwili czułem się stuprocentowo pewnie w swojej skórze, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jakaś mała niedoskonałość zaburza ideę bycia dobrym, albo chociaż wystarczającym. Nie lubiłem swoich chudych nóg, moim zdaniem nieproporcjonalnie małego nosa, tego że niezmiennie od lat kręciły mi się włosy, przez co były ciągle poplątane. Miałem względnie proste zęby, ale nie tak proste jak Jackie, która przez rok nosiła aparat, a mnie rodzice powiedzieli, że go nie potrzebuję. Z perspektywy lat powiem – to prawda, oszczędzili mi wiele bólu, poza tym to był kompleks, który wymyśliłem sobie, patrząc w lustro za długo, ale jako osiemnastolatek nie mogłem tego przeboleć. Poza tym zacząłem rosnąć i to tak konkretnie rosnąć w górę, przez co chodziłem non stop głodny, co chwila musiałem mieć nowe spodnie, przerosłem ubrania po Benie, a że każdy to widział, to próbowałem się zgarbić, by zniknąć.

Nie uważałem się za najbardziej paskudną kreaturę na świecie, to nie tak. Z reguły wiedziałem, co może się dziewczynom we mnie podobać i tu był ten problem, ponieważ nie umiałem się zmusić za nic, by mnie spodobała się jakaś dziewczyna. Byłem tym od kilku lat zmęczony do tego stopnia, że wydawało mi się, iż jestem zwyczajnie wybrakowany, dlatego też szukałem całej serii kompleksów, by spisać się na straty i wmówić sobie, że i tak żadna nie chciałaby mnie tak na poważnie.

To była właśnie moja logika – nie możesz powiedzieć, że odrzucasz wszystkie laski, bo one cię nie kręcą, jeżeli nie będzie żadnej laski. Ale była Carly, która z jakiegoś powodu nie potrafiła zrozumieć tego, że nie chcę pójść z nią na randkę, skoro ponoć interesuję się paniami. Właściwie każdy mi się dziwił, gdyż Carly miała to, czego pragnęły wszystkie osiemnastolatki – wielkie piersi, płaski brzuch i fajny tyłek. Emanowała kobiecością do tego stopnia, że czasem nawet Michael musiał szczypać się w nadgarstki, by rozmawiając z nią, patrzeć dziewczynie w oczy, a mnie nie sprawiało to najmniejszej trudności!

Chciałbym sobie wmówić, że jestem aseksualny wtedy. Tak aseksualny, jak wyobrażają to sobie starsi ludzie bez żadnej wiedzy na ten temat. Żebym mógł mieć kobietę, którą z obowiązku bym uczynił swoją żoną i nie miałbym żadnego pociągu do nikogo, bo to brzmiało w moich nastoletnich uszach normalniej, niż zasypianie z myślą, że pragnę, aby mój najlepszy przyjaciel znów mnie pocałował.

Może wiedziałem, że jestem w nim zakochany? Jakiś fragment mnie musiał to wiedzieć, ale cała reszta próbowała wepchnąć prawdziwego Luke'a z powrotem do szafy, jak niepoukładane ubrania, które rozsadzają drzwiczki. Przerosłem spodnie po Benie, ale nie przerosłem szafy, fascynujące.

Z zamyślenia wyrwał mnie szum fali uderzającej o brzeg i nagle nie byłem ja sam na plaży, patrząc w bezkresny ocean, tylko harmider krzyczących dzieci, ich zatroskani rodzice, sprzedawcy przekąsek, motocykl w tle i jakiś samochód z łakociami grający radosną, nieznośnie irytującą muzyczkę.

Nienawidziłem, gdy Mike zaciągał mnie na plażę publiczną, zamiast kulturalnie usiąść pośród tej naszej, skoro planował popływać, albo poleżeć w słońcu. Na dodatek gdzieś jeszcze zniknął i nie odpisywał na moje SMS-y, więc niezadowolony poprawiłem ciemne okulary na nosie i wsunąłem dłonie w kieszenie czarnej bluzy.

Tak, wiem, robiłem to sobie chyba na złość, ale wytłumaczę się, że pod lekkim, ciemnym materiałem, nie miałem żadnej koszulki, poza tym kaptur radził sobie z pełnym słońcem, a wielkość bluzy praktycznie przykrywała połowę moich szortów, bo kupiłem ją na dziale plus size, krzycząc na Liz, że to rozmiar, na który się czuję. Dużo krzyczałem na Liz swego czasu, ale ona na mnie też, więc żyliśmy sobie przez parę miesięcy kontaktując się półsłówkami, aż raz nie snappnąłęm i nie rozpłakałem się jej w ramionach, że mi źle i chyba mam depresję. Na te słowa moja mama uznała: „spokojnie, w końcu jakaś miła dziewczyna się z tobą umówi, musisz się tylko bardziej uspołecznić", a tata zabrał mnie i Michaela na paintball, żebyśmy mogli postrzelać jak prawdziwi mężczyźni. 

all too well {muke} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz