11. Jeśli nie wrócisz jutro - odejdę

920 90 104
                                    

[Hurts - Sunday]

To strasznie trudne udawać, że coś nie istnieje, kiedy zdecydowanie jest inaczej. Łatwo się oszukiwać, gdy ma się wyłącznie wyobrażenie o rzeczach, a nie namacalny dowód na istnienie pewnych zjawisk. Powinienem być lepszy w mydleniu sobie oczu, niż jestem. W końcu przez trzydzieści lat usilnie wierzyłem, że jestem w stanie stworzyć w pełni satysfakcjonujący związek z kobietą. No dobrze, to nie tak, iż nie miałem najmniejszych chwil zwątpienia. W końcu moim pierwszym doświadczeniem był inny facet, a zatem posiadałem jakieś porównanie, które z logicznej perspektywy sugerowało, iż choćbym bardzo się starał, to niemożliwe, abym był szczęśliwy z kimś, kto nie jest mężczyzną.

Uwielbiam Ninę, to fakt – nikt nigdy nie będzie dla June drugim, pełnoprawnym rodzicem, nikt nigdy nie zajmie jej miejsca, tak samo jak jestem pewny, że Nina nigdy nie sprawi, abym poczuł się zastąpiony jej nową miłością. Mogliśmy na swoich zasadach modyfikować tę rodzinę i uczynić June posiadaczką czterech rodziców, aczkolwiek tymi pierwszymi i najważniejszymi na wieczność mieliśmy pozostać my dwoje. Powiecie, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nieprawda. Pewne role przywierają do jednostki i nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, bez tej danej osoby, nie ma opcji, by ktoś inny przejął jej pałeczkę.

Tak było ze mną i z Michaelem. Nie mogę nazwać mojej byłej żony pierwszym zauroczeniem, nie mogłem nazwać tamtego faceta w klubie, który ze współczucia odwiózł mnie do domu, swoim pierwszym przebudzeniem w sferze homoseksualnej. Nie mogę nikomu innemu oddać funkcji, jaką pełnił on, bo odcisnął na mnie niezmywalny ślad i dopiero po latach jestem w stanie się do tego przyznać.

Człowiek ma ograniczoną energię, którą może spożytkować na rzeczy, których nie chce robić, ale musi, bo są jego obowiązkiem. To dość proste, matematyczne równanie. Kiedy posiadasz pięć spraw obligatoryjnych, musisz mieć pięć spraw, które przyniosą ci przyjemność, aby zrównoważyć utracone siły witalne. Jeżeli całe twoje życie to nieustanne zmuszanie się do czegoś – bezsprzecznie potrzebujesz wizyty u psychologa oraz intensywnej profilaktyki.

To nie tak, że nienawidziłem się, jako nastolatek oraz początkujący dorosły. Nienawidziłem tego, kim się stawałem wskutek nieustannej walki z wiatrakami, jaką prowadziłem notorycznie okłamując samego siebie. Nigdy nie czułem większej ulgi, niż mogąc nareszcie spojrzeć w lustro, mówiąc na głos, kim jestem i że się tego nie wstydzę.

Aby dojść do etapu, na którym się znalazłem, potrzebowałem w pierwszej kolejności zaakceptować przemijalność, to znaczy fakt, że coś co się wydarzyło, zostało w przeszłości i miało wpływ na teraźniejszość, aczkolwiek tego już nie ma oraz mnie nie dotyczy. Ruminowanie w kółko tych samych spraw nie pozwala ruszyć dalej. Czasem robimy głupoty, mierzymy się z konsekwencjami, ale koniec końców, musimy pozostawić je za sobą, bo w innym wypadku ostaniemy gdzieś, a rzeczywistość pójdzie do przodu bez nas.

Potrzebowałem lat, aby pogodzić się z błędem, w postaci zostawienia Michaela po tamtej nocy. Potrzebowałem jeszcze większego upływu czasu, aby pogodzić się z tym, że nie przejął kontroli, jak miał w zwyczaju i w jakimś sensie oboje byliśmy odpowiedzialni za to, co się stało, albo raczej – nie stało. Być może... Nie. Wróć. Nie być może. Na pewno – to ja byłem bardziej winny, bo to ja uciekłem, zamknąłem się w ścianach lęku i bezczynnie czekałem, aż on przyjdzie, samolubnie uważając, że to moja rola uciekać, a jego rola mnie gonić i ratować. Problem jest taki, że ludzie nie mają obowiązku domyślać się, co czujesz i czego chcesz. Nikt nie jest odpowiedzialny za twoje emocje i to, jak gówniane rzeczy jesteś w stanie zrobić, sprowokowany swoimi emocjami.

all too well {muke} ✓Where stories live. Discover now